Jest raport ws. wyborów w Polsce. "Brak mechanizmów wykrywania fałszywych podpisów"

11 godzin temu
Tuż przed I turą wyborów prezydenckich wstępny raport opublikowała misja obserwacyjna OBWE. W dokumencie zwrócono uwagę na niepokojące głosy dotyczące m.in. kwestii zbierania podpisów poparcia dla kandydatów.
Raport ws. wyborów prezydenckich w Polsce
Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) prowadzi od kwietnia misję obserwacyjną w związku z wyborami prezydenckimi w Polsce. Na początku maja obserwatorzy opublikowali raport okresowy. Wskazali w nim m.in., iż wielu rozmówców "wyraziło obawy dotyczące rzetelności procesu zbierania i weryfikacji podpisów oraz wskazało, iż w tej chwili brak jest skutecznego mechanizmu umożliwiającego wykrywanie fałszywych wpisów". "Rozmówcy zwracali również uwagę, iż niektórzy kandydaci procesu wyborczego korzystali z komercyjnie dostępnych baz danych obywateli, zawierających także dane zmarłych wyborców, w celu uzupełnienia list poparcia" - czytamy. Przypomnijmy, iż do rejestracji kandydata w wyborach prezydenckich wymagane jest zebranie co najmniej 100 tys. podpisów obywateli.


REKLAMA


Na co jeszcze wskazali obserwatorzy
W raporcie okresowym czytamy także: "Mimo iż oficjalna kampania rozpoczęła się 15 stycznia wraz z ogłoszeniem wyborów, nieuregulowane przepisami działania promujące kandydatów były powszechnym zjawiskiem jeszcze przed tym terminem". "Zaangażowanie urzędników państwowych w kampanię nie jest wystarczająco uregulowane; niektórzy rozmówcy Misji LEOM wskazywali, iż granica między obowiązkami służbowymi a aktywnością kampanijną była czasami zatarta" - opisują obserwatorzy.


Zobacz wideo Ostre starcie Hołowni z Nawrockim podczas debaty w TVP!


Doniesienia ws. zbiórki podpisów
Portal Goniec.pl podał w ostatnich dniach, iż kandydat na prezydenta Marek Jakubiak miał w 2020 r. (wtedy także kandydował) wykonać przelewy na konto spółki zajmującej się nieruchomościami za "badanie rynku piw". Jeden z udziałowców spółki to Mateusz P., który miał zorganizować zafałszowane listy z podpisami poparcia dla polityka. Sprawę opisywała przed pięcioma laty "Gazeta Wyborcza". Jakubiak zaprzeczał i pozwał wtedy dziennik i przegrał w obu instancjach. Śledztwo w prokuraturze trwa. W tegorocznych wyborach Mateusz P. jest szefem komitetu Artura Bartoszewicza. Kandydat twierdził, iż zebrał 248 tys. podpisów. Informator "Gońca" przekazał, iż i tym razem P. pomagał w zbieraniu list. - Ja miałem zbierane przez internet i przez stronę internetową. Na stronie internetowej umieściłem kartę do podpisów, a ludzie potem przysyłali do mnie na wskazany adres, który był adresem moim domowym - komentował potem Bartoszewicz w radiowej Jedynce.
PKW o weryfikacji podpisów
"Żaden przepis prawa nie upoważnia Państwowej Komisji Wyborczej, a także innych organów wyborczych w poszczególnych wyborach, do sprawdzania autentyczności złożonych podpisów" - przekazała w maju PKW w odpowiedzi na jedno z pism. Jak dodano, PKW, analizując listy poparcia, sprawdza jedynie m.in., czy czytelnie wpisano imię i nazwisko, adres, PESEL i czy dany obywatel złożył podpis. "Przepisy prawa wyborczego nie przewidują natomiast możliwości i narzędzi prawnych do badania przez Państwową Komisję Wyborczą autentyczności zebranych podpisów oraz wykrywania ewentualnych nielegalnych działań w tym zakresie. Państwowa Komisja Wyborcza nie ma uprawnień do sprawdzania pochodzenia podpisów poparcia i weryfikacji sposobu ich zbierania" - podkreślono.


Czytaj również: Ujawniono treść umowy zawartej między Nawrockim a Jerzym Ż. "Wywiązuje się z zobowiązania"Źródła: Raport okresowy misji obserwacji wyborów, Goniec.pl, radiowa Jedynka, PKW
Idź do oryginalnego materiału