"Przegląd międzynarodowy" to nowe miejsce w Gazeta.pl, gdzie współautor podcastu "Co to będzie" Miłosz Wiatrowski-Bujacz wybiera i opisuje najważniejsze wiadomości ze świata, które mogły wam umknąć w ciągu tygodnia. Świat nie będzie na nas czekał, więc zapraszamy co sobotę o godz. 10 na Gazeta.pl.
REKLAMA
W tym tygodniu zapraszamy do Azji Południowo-Wschodniej, która może wyjątkowo dużo stracić na wojnie handlowej rozpętanej przez Donalda Trumpa.
Kto straci na wojnie handlowej?
jeżeli w tej chwili masz na sobie buty Nike, to prawdopodobieństwo, iż zostały wyprodukowane w Wietnamie, wynosi 50 procent. Nosisz Adidasy? Szanse wynoszą 40 procent. A może Pumy? Jeden do czterech.
Samo Nike współpracuje w Wietnamie z około 155 fabrykami, w których łącznie pracuje ponad pół miliona osób.
Choć same liczby mogą szokować, to wyłaniający się z nich szerszy obraz już mniej. Większość konsumentów ma świadomość, iż wszechobecne jeszcze 10-15 lat temu na ubraniach dużych sieci odzieżowych metki z napisem "Made in China" zostały w dużej mierze zastąpione przez oznaczenia "Made in Vietnam", "Made in Cambodia", "Made in Laos" i "Made in Bangladesh". To właśnie tekstylia są pierwszym, co przychodzi nam do głowy w odpowiedzi na pytanie "jakie produkty eksportują kraje Azji Południowo-Wschodniej?". Niskie płace sprawiają, iż region jest niezwykle konkurencyjny, jeżeli chodzi o wytwarzanie mało technologicznie rozwiniętych produktów, którymi są ubrania.
Zobacz wideo Trump naprawia bilans handlowy, ale nikt nie chce amerykańskich dóbr
To, o czym mówi się znacznie mniej, to ogromny wzrost roli Wietnamu w przemyśle high-tech. Około połowy z 280 milionów telefonów i tabletów produkowanych rocznie przez Samsunga powstaje w Wietnamie. Łączna wartość produktów Samsunga eksportowanych z kraju wyniosła w 2023 roku 56 miliardów dolarów - to 16 procent całego wietnamskiego eksportu. LG - kolejny koreański gigant technologiczny z istotną bazą produkcyjną w Wietnamie - sprzedaje za granicę produkty o wartości 10 miliardów dolarów. Lokalni podwykonawcy Apple odpowiadają za światowe dostawy 20 procent iPadów.
Władze w Hanoi kładą też ogromny nacisk na rozwój sektora procesorów. W tej chwili Wietnam ma 1 procent udziału w światowym rynku, ale według analizy firmy konsultingowej Boston Consulting Group i amerykańskiego stowarzyszenia sektorowego Semiconductor Industry Association ma wzrosnąć do 8-9 procent w 2032 roku.
Łącznie sektor high-tech eksportuje produkty za 175 miliardów dolarów rocznie, co odpowiada za 43 procent wartości całego wietnamskiego eksportu. Dla porównania - przemysł high-tech stanowi 26 procent eksportu z Chin, 22 procent eksportu z USA, 19 procent eksportu z Unii Europejskiej i 15 procent eksportu z Indii. To nie buty i t-shirty, a rozwinięte technologie są głównym motorem napędowym wietnamskiej gospodarki.
Istotną rolę w rozwoju wietnamskiego przemysłu high-tech odegrały rosnące geopolityczne napięcia na linii Pekin-Waszyngton. W obawie przed potencjalnymi cłami, a następnie faktycznie wojnie celnej rozpoczętej przez Donalda Trumpa w czasie jego pierwszej kadencji, firmy zależne w ogromnym stopniu od eksportu z Chin do USA postawiły na inwestycje w nowe fabryki w Wietnamie.
W rezultacie wymiana handlowa ze Stanami Zjednoczonymi wystrzeliła w kosmos. W 2016 roku eksport wietnamskich dóbr do USA wyniósł 38 miliardów dolarów. W 2024 roku był ponad trzykrotnie wyższy - 134 miliardy - i odpowiadał za 30 procent całego eksportu kraju. Wraz z tym pojawiła się ogromna nadwyżka handlowa; w 2024 roku osiągnęła 124 miliardy dolarów. Większy deficyt handlowy Stany Zjednoczone mają tylko z Chinami (295 miliardów) i z Meksykiem (172 miliardy).
Wietnamscy decydenci wierzyli, iż agresywna retoryka Trumpa w zakresie ceł nie przełoży się na bolesne czyny wobec Hanoi. "Gwarantem bezpieczeństwa" miały być z jednej strony interesy potężnych amerykańskich korporacji inwestujących w Wietnamie, takich jak Intel, Boeing i wspomniane już Nike i Apple, a z drugiej - geopolityczna racja stanu. Od lat Waszyngton szukał zbliżenia z władzami kraju w ramach tworzenia przeciwwagi dla Chin, czego kulminacją było podpisanie przez oba państwa paktu o "wszechstronnym partnerstwie strategicznym" w 2023 roku.
Okazało się, iż ani interesy amerykańskich firm, ani geopolityczna racja stanu nie mają żadnych szans w starciu z brutalnie prostą regułą przyjętą przez ekipę Trumpa przy ustalaniu wysokości ceł. Liczy się tylko stosunek deficytu handlowego w relacji do wartości importu, a ten w wypadku Wietnamu i Stanów Zjednoczonych wynosi 91 procent. A jako iż prezydent USA litościwie obwieścił, iż "cła odwetowe" będą dwukrotnie niższe, niż wychodzi z obliczeń, to dla Wietnamu magiczna liczba wyniosła 46 procent. Napędzające od lat wietnamską gospodarkę amerykańskie inwestycje nagle okazały się ciężarem.
Czytaj także:
Rozgryźli wyliczenia Trumpa. Wiadomo skąd wysokość cełLepiej usiądźcie
Dla Hanoi wprowadzenie ceł w tej wysokości na towary eksportowane do USA byłoby gospodarczą katastrofą. Choć zimna arytmetyka absurdalnego wzoru używanego przez administrację Trumpa nie bierze pod uwagę żadnych innych aspektów niż sam bilans handlowy, to władze Wietnamu ruszyły na poszukiwanie rozwiązań, które mogą udobruchać Biały Dom.
Co teraz zrobi Wietnam?
Pierwszym ruchem była deklaracja gotowości do zniesienia wszystkich ceł na produkty importowane z USA. Rzecz w tym, iż ich uśredniona wartość wynosi w tej chwili 8-9 procent i w żaden sposób nie odpowiada za to, iż Wietnam o wiele więcej do Stanów Zjednoczonych eksportuje, niż z nich importuje. Bardzo duża część wietnamskiego importu to komponenty wykorzystywane przez lokalne firmy w produkcji dóbr finalnych przeznaczonych na eksport. Największym eksporterem są Chiny (34 procent), a drugim - Korea Południowa (16 procent).
Znaczący wzrost dóbr importowanych z Chin do Wietnamu w ostatnich latach to główny element narracji Białego Domu o tym, jak Hanoi oszukuje swoich amerykańskich partnerów. Zgodnie z tą opowieścią wietnamskie produkty eksportowane do USA to w rzeczywistości po prostu chińskie produkty z wietnamską etykietką - po to, by chińscy producenci mogli obchodzić cła nałożone na Pekin. Stąd bierze się drugi ruch władz Wietnamu, czyli obietnica zwalczania "reroutingu", a więc przekierowywania chińskich towarów przez Wietnam dla celów czysto celnych.
jeżeli jednak spojrzymy na statystyki serwisu CEIC data, to:
ponad 70 procent wartości wietnamskich dóbr importowanych do Stanów Zjednoczonych została wytworzona bez jakiegokolwiek udziału chińskich firm i produktów.
Nie oznacza to jednak, iż pozostałe 30 procent to po prostu artykuły Made in China z wietnamskim paszportem. Według analizy naukowców z uniwersytetów Harvarda, Duke i Nottingham wskaźniki wskazują, iż faktyczny udział chińskich produktów nielegalnie oznaczanych jako pochodzące z Wietnamu w wietnamskim eksporcie do Stanów Zjednoczonych wynosi od około 1,5 procent do 16,5 procent, a najbardziej realistyczne szacunki mieszczą się w przedziale 6-7 procent. choćby jeżeli zredukować by je do zera, to wpływ na zbilansowanie wymiany handlowej pomiędzy USA a Wietnamem byłby znikomy.
Trzecią inicjatywą Hanoi jest zapewnienie, iż amerykańskie firmy będą miały większy dostęp do wietnamskich zamówień publicznych. Suma inwestycji publicznych sfinansowanych przez rząd w 2024 roku wyniosła 27 miliardów dolarów. choćby jeżeli amerykańskie firmy miałyby odpowiadać za wszystkie inwestycje publiczne i korzystałyby w ich realizacji tylko z dóbr importowanych z USA - co jest absolutnie absurdalnym założeniem - to deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych z Wietnamem wciąż wynosiłby niemal 100 miliardów dolarów.
Żadna z propozycji władz Wietnamu nie ma zatem szans zbliżyć wymiany handlowej ze Stanami Zjednoczonymi dla wymarzonego przez Trumpa stanu "równowagi". Każda z nich może jednak sama w sobie okazać się wystarczająca, by amerykański prezydent ogłosił wielki negocjacyjny sukces i zdjął ostatecznie, docelowo i raz na zawsze wiszącą nad wietnamską gospodarką groźbę niemal 50-procentowych ceł. A przynajmniej do kolejnego amerykańskiego "dnia wyzwolenia".
A co jeszcze ważnego działo się w tym tygodniu na świecie?
Zełenski atakuje Chiny. Zdaniem prezydenta Ukrainy już w tej chwili w rosyjskiej inwazji bierze w tej chwili udział co najmniej 155 chińskich obywateli, a liczba rekrutów z Chin zrekrutowanych przez Rosję jest znacznie wyższa. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej wydało oświadczenie, iż zgodnie z wytycznymi rządu obywatele kraju nie mogą służyć w obcych armiach i wszelkie wypowiedzi podważające neutralność Pekinu są "nieodpowiedzialne".
Xi Jinping robi czystkę w armii. Jak informuje "Financial Times", Xi Jinping usunął ze stanowiska drugą najważniejszą osobę w Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, generała He Weidonga. He był drugim wiceprzewodniczącym Centralnej Komisji Wojskowej oraz członkiem biura politycznego Komunistycznej Partii Chin. Według informatorów "FT" generał jest oskarżany o korupcję. To najwyżej postawiony oficer wojska chińskiego usunięty w wyniku politycznej czystki od 1967 roku.