Jeden głos przeciwko podziałom. Krzywonos mówi wprost o Polsce Kaczyńskiego

1 tydzień temu
Zdjęcie: Kaczyński


Obchody 45. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w Gdańsku miały być czasem wspólnej refleksji, zadumy i wdzięczności wobec ludzi, którzy cztery dekady temu odważyli się przeciwstawić reżimowi. W historycznej Sali BHP zjawili się związkowcy, prezydent Karol Nawrocki i były prezydent Andrzej Duda. Jednak prawdziwie mocne słowa padły nie tam, ale przed stocznią – z ust Henryki Krzywonos, jednej z sygnatariuszek tamtych porozumień.

Krzywonos, która od lat uchodzi za symbol odwagi i obywatelskiej odpowiedzialności, przypomniała, iż sierpień 1980 r. był czasem jedności, a nie dzielenia. Jej wystąpienie było bezpośrednie, mocne, a zarazem nacechowane autentyczną troską o to, dokąd zmierza polskie społeczeństwo. – „45 lat temu stała cała masa ludzi przed bramą. Byli życzliwi dla tych, którzy byli za bramą. Dzisiaj jesteśmy podzieleni. Podzielił nas jeden mały człowiek po katastrofie smoleńskiej” – powiedziała.

Henryka Krzywonos nie jest politykiem z przypadku. Nie jest też kimś, kto swoją pozycję buduje wyłącznie na partyjnych strukturach. To kobieta, która w sierpniu 1980 roku zatrzymała gdański tramwaj, przyłączając się do protestu robotników. Jej decyzja była gestem odwagi, a jednocześnie dowodem na to, iż zmiana społeczna rodzi się w sercach zwykłych ludzi.

Dlatego dziś jej słowa mają szczególną wagę. Krzywonos wie, czym jest jedność i czym jest podział. Widziała Polskę solidarnościową, otwartą, pełną nadziei. Widzi też Polskę dzisiejszą – zatomizowaną, skłóconą, ustawianą w szeregach „za” lub „przeciw”. I to właśnie przeciw temu mechanizmowi podziału zabrała głos.

Choć wielu polityków obwinia się wzajemnie o eskalowanie konfliktu, Krzywonos jasno wskazała winnego. „Podzielił nas jeden mały człowiek” – mówiła, nie pozostawiając złudzeń, iż chodzi o Jarosława Kaczyńskiego. Można spierać się o ton jej wypowiedzi, można zastanawiać się, czy mocne słowa były potrzebne. Ale trudno zaprzeczyć, iż diagnoza, którą postawiła, znajduje potwierdzenie w codziennym doświadczeniu wielu Polaków.

Kaczyński od lat buduje politykę na ostrych liniach podziału. Narracja „my kontra oni” stała się fundamentem jego działań. Zamiast łączyć – rozdziela. Zamiast budować – burzy. Zamiast wyciągać rękę – wskazuje winnych. Krzywonos nazwała ten mechanizm po imieniu, przypominając, iż Polska nie musi tak wyglądać.

Nieprzypadkowo Krzywonos odwołała się do symbolu bramy stoczniowej. „Widzicie te bramki? Ja za chwilę pójdę i jedną wyłamię. Nie wyobrażam sobie podzielenia ludzi. To jest po prostu skandal” – grzmiała. To nie była tylko retoryczna figura. To był gest przypomnienia, iż solidarność zaczyna się od znoszenia barier, nie od ich budowania.

Jej głos może drażnić tych, którzy wolą spokojne, neutralne uroczystości. Ale historia uczy, iż czasem potrzeba mocnych słów, by obudzić społeczne sumienia. Krzywonos nie boi się mówić wprost – i być może dlatego jej wystąpienie zapamiętamy bardziej niż oficjalne przemówienia wygłoszone wewnątrz sali BHP.

Krzywonos zadała pytanie, które powinno wybrzmieć w całej Polsce: „Nie wierzę w to, iż wszyscy nie możemy wrócić do tamtych czasów”. To nie jest naiwne marzenie. To przypomnienie, iż społeczeństwo ma wybór. Możemy tkwić w logice ciągłego konfliktu, albo spróbować odbudować wspólnotę, którą udało się stworzyć w 1980 roku.

Jej słowa są apelem – nie tyle przeciwko konkretnemu politykowi, co przeciwko całemu sposobowi prowadzenia życia publicznego, który polega na dzieleniu ludzi na lepszych i gorszych, patriotów i zdrajców, prawdziwych i fałszywych.

Henryka Krzywonos mówi z pozycji świadka historii. To nie jest kolejny polityk, który wszedł w spór dla własnych interesów. To ktoś, kto ryzykował w czasach, gdy odwaga miała realną cenę. Dlatego warto jej słuchać – choćby jeżeli nie zawsze zgadzamy się z każdym słowem.

Polska potrzebuje dziś takich głosów. Głosów, które nie boją się nazwać problemu, które przypominają o jedności i o odpowiedzialności za wspólnotę. Krzywonos pokazała, iż choćby w politycznym zgiełku można mówić prosto, uczciwie i z serca.

Idź do oryginalnego materiału