Karol Nawrocki zgodnie z oczekiwaniami mainstreamu i ukraińskiego lobby podpisał w piątek ustawę ws. obywateli Ukrainy w Polsce. Przedłuża ona legalność ich pobytu na kolejny okres i ogranicza prawo do wypłaty świadczenia 800+ na dziecko. To nie budzi zdziwienia. Znamy przecież jego działania z okresu IPN-owskiego, i wypowiedzi sprzed kampanii wyborczej. Zaskoczeniem byłoby, gdyby tutaj zachował się zgodnie z polskim interesem narodowym.
Karol Nawrocki jest przedstawiciel typowej prawiczki III RP. Inserekcjonizm, rusofobia, amerykanofilia. Jego wyższość nad Rafałem Trzaskowskim polega tylko i wyłącznie nad tym, iż odrzuca wykoślawione pomysły światowego lewactwa w sferze obyczajowości i kultury. jeżeli idzie natomiast o kierunek geopolityczny, to pomijając ornamentykę wypowiedzi, to nie ma większych różnic między nim a resztą aktorów polskiej sceny politycznej. I nie może być.
Nie jestem zaskoczony decyzją Karola Nawrockiego. Jestem nią utwierdzony. Ja podejrzewam, iż prezydent Nawrocki nie jest prywatnie ukrainofilem. Moim zdaniem on taką kibicowską niechęcią pała zarówno do Niemców, Białorusinów, Rosjan jak i Ukraińców. Tyle, iż kilka może zrobić bo znaczące decyzje nie zapadają w Pałacu Prezydenckim, tylko w gabinetach Waszyngtonu, Brukseli czy Tel Awiwu.
Wiele się musiało zmienić, by najistotniejszych sprawach wszystko pozostało po staremu. Dobrze jednak, iż wybory prezydenckie przegrał Rafał Trzaskowski. Po pierwsze nie ma całości władzy Platforma Obywatelska. Więc musi się lać z tymi z PiS-u. Niech ta solidarnościowa rodzinka prowadzi dalej swoją wojnę domową o przywództwo nad styropianem. Jak długo się zajmują sobą, tak długo mają mniej czasu by dalej psuć Polskę. Po drugie w jakimś stopniu realizując aktualny kurs amerykański, czyli trumpizm Karol Nawrocki może odrobine hamować zielone czy tęczowe szaleństwa.
Karol Nawrocki najprawdopodobniej miał szansę stania się kimś takim jak Viktor Orbán. Był przecież czas kiedy Orbán był piewcą idei europejskiej i podobnych bzdur. Pod koniec lat 90-tych krzyczał „Ruscy won”, i protestował pod rosyjską ambasadą. Chciał burzenia radzieckich pomników. Chodził też pod ambasadę chińską bredzić o wolnym Tybecie. A dziś jest rozsądnym politykiem, odrzucającym irracjonalną rusofobie. Odrzucił chore idee sorosowskie, brukselskie i rozpoczął pracę na rzecz suwerennych Węgier. Suwerennych na tyle, na ile pozwalają uwarunkowania.
Z Biblii znamy opowieść o przemianie Szawła z Tarsu, jednego z najzacieklejszych wrogów chrześcijaństwa, w apostoła Pawła. Karol Nawrocki pozostał Szawłem. To dalej solidaruch tyle, iż opasany biało-czerwoną wstęgą jak dziedzic Pruski w filmie Stanisława Barei „Miś”. W otoczce odpustowego patriotyzmu, wyklęcizmu, głośnych deklaracji o suwerenności, insurekcyjnych zaklęć, pohukiwań względem sąsiadów, ryku powstańczych pieśni i dymie kościelnych kadzideł jest przez niego prowadzona dokładnie ta sama polityka zagraniczna co za Andrzeja Dudy. Ale uczciwie sobie powiedźmy, iż na inną raczej by nam dzisiaj nie pozwolili. Za rok mielibyśmy tu jakąś kolorową rewolucję. choćby rządzący niewielkimi Węgrami Viktor Orbán najprawdopodobniej również straci władzę w nadchodzących wyborach.
Polska jest państwem większym i bardziej znaczącym w starciu geopolitycznym. Jest więc bardziej pilnowana. Nawrocki zamiast Trzaskowskiego, to największa zmiana na którą pozwoliły ośrodki decydujące. Na dzień dzisiejszy nie mamy szans na wygranie wyborów. To jest płaszczyzna, na której Przeciwnik określa czas, miejsce, temat i styl walki. o ile ktoś siada do stolika karcianego z oszustami w podłej melinie i sądzi, iż wygra – to jest niepoważny. Wybory na dzień dzisiejszy nie zmienią niczego istotnego, bo nie zmienią ustroju i jego priorytetów. To nie jest już demokracja, którą znamy z kart historii. Dzisiaj jedna namiestnicza ekipa, zastępuje drugą. choćby jak jedni wydają się uczciwsi, bardziej sympatyczni i opozycyjni to po chwili wejdą w te same układy, umowy i dyrektywy.
Nawet gdybyśmy to my znaleźli się na ich miejscu, to nic w kilka osób, nie da się istotnego zrobić. Mit przyczółku jest szkodliwy, bo daje złudne nadzieje. Z dumą mówimy o 7 posłach, którzy sprzeciwili się członkostwu w NATO. Chwała im, ale co to dało na dłuższą metę? Dzisiaj uczciwsi posłowie mogą sobie pozwolić na kilka politycznych happeningów. Polska w praktyce kilka z tego będzie mieć.
Nasz cel musi być określony zupełnie inaczej. Nie możemy oczekiwać od aktorów sceny politycznej, by realizowali politykę odwrotną od tej zadanej im przez ich sponsorów i mentorów. Najwyzej możemy z pewnym uznaniem obserwować pewne procesu wyhamowania w kwestiach obyczajowo-kulturowych.
Łukasz Jastrzebski