Kiedy kobiety wyszły na ulice bronić swoich praw, Jarosław Kaczyński nie tylko zamilkł. On wydał rozkaz. To właśnie wtedy – w 2020 roku – z jego polecenia na protestujące Polki ruszyły oddziały policji z pałkami teleskopowymi, gazem i tarczami. Bito dziewczyny, które trzymały kartki z napisem „To jest wojna”. Gazowano nastolatki. Wyłapywano studentki jak przestępców. To wszystko działo się w „wolnej Polsce” pod rządami PiS.
I kto wtedy był u boku Kaczyńskiego, kto lojalnie służył jego władzy, kto popierał te decyzje? Karol Nawrocki – dzisiejszy kandydat PiS na prezydenta. Historyk bez historii, polityk bez charakteru, który nigdy nie potępił brutalności tamtych wydarzeń. Wręcz przeciwnie – zawsze lojalny wobec partii i jej wodza. Teraz szykuje się do roli głowy państwa. A z nim wrócą i tamte metody.
Wyobraźcie sobie prezydenta, który nie podaje ręki kobietom, ale za to podpisuje ustawy zabraniające im decydować o własnym ciele. Prezydenta, który boi się testu na obecność narkotyków, ale nie boi się podpisać rozporządzenia o użyciu siły wobec protestujących. Prezydenta, który stchórzył przed debatą, ale nigdy nie zawaha się podpisać się pod kolejnym „stanem wyjątkowym”.
Kaczyński znowu szuka figuranta. Kogoś, kto będzie podpisywał wszystko, co PiS nakaże. Kogoś, kto „nie będzie przeszkadzał”. A Nawrocki, pokorny sługa i milczący obserwator policyjnej przemocy wobec kobiet, jest do tego idealny.
Nie dajcie się nabrać. Ten wybór to nie tylko zmiana twarzy w Pałacu Prezydenckim. To zapowiedź powrotu najgorszych scen z czasów rządów PiS: pałowania kobiet, milczenia w sprawie przemocy i państwa, które zamiast chronić – atakuje.
Jarosław Kaczyński już raz wysłał policję na Polki. Z Nawrockim jako prezydentem zrobi to znowu. Naprawdę tego chcecie?