Jarosław Kaczyński, komentując dla „Tygodnika Solidarność” sondażowe wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, nie kryje optymizmu: „Prawica wyraźnie te wybory wygrała”.
Jego słowa, wypowiedziane w gdańskiej Sali BHP, są jednak nie tylko przejawem charakterystycznego dla niego triumfalizmu, ale też dowodem na oderwanie od rzeczywistości i ciągłą próbę manipulowania opinią publiczną. Kaczyński, mimo minimalnej przewagi Rafała Trzaskowskiego nad Karolem Nawrockim, kreuje narrację zwycięstwa, która ma zamaskować realne problemy PiS i jego lidera. Przyjrzyjmy się, dlaczego ta postawa jest nie tylko nieodpowiedzialna, ale i szkodliwa dla polskiej demokracji.
Po pierwsze, Kaczyński po raz kolejny pokazuje, iż nie potrafi przyjąć rzeczywistości takiej, jaka jest. Sondaże wskazują na wyraźną różnicę między Trzaskowskim a Nawrockim, co oznacza, iż wyścig jest niezwykle wyrównany, a wynik drugiej tury pozostaje otwarty. Tymczasem Kaczyński już ogłasza zwycięstwo prawicy, jakby sam fakt, iż Nawrocki nie przegrał z kretesem, był powodem do świętowania. To klasyczna taktyka manipulacyjna – wmawianie swoim wyborcom sukcesu tam, gdzie go nie ma, by utrzymać ich morale. Kaczyński zdaje się nie rozumieć, iż takie podejście nie tylko ośmiesza jego partię, ale też podważa zaufanie do demokratycznego procesu wyborczego. jeżeli lider PiS już teraz kreuje się na zwycięzcę, co zrobi, gdy Nawrocki przegra? Znów będzie kwestionował uczciwość wyborów, jak to robił w przeszłości?
Po drugie, Kaczyński celowo zawyża znaczenie wyniku prawicy, mówiąc, iż „obóz rządowy to tylko 40 proc.”. To kolejny przykład jego manipulacji liczbami. Po pierwsze, wyniki sondażowe nie są ostateczne, co sam przyznaje, ale wygodnie pomija, iż owe 40 proc. to wciąż więcej niż poparcie dla Nawrockiego i innych kandydatów prawicy. Po drugie, sprowadzanie wyborów do prostego podziału na „prawicę” i „obóz rządowy” jest intelektualnym oszustwem. Wyborcy nie głosują według takich kategorii – dla wielu liczą się konkretne programy, a nie ideologiczne etykietki, które Kaczyński próbuje narzucić. Jego narracja ma na celu polaryzację społeczeństwa, bo tylko w takim chaosie PiS może jeszcze coś ugrać. To cyniczne i nieodpowiedzialne podejście lidera, który powinien raczej łagodzić napięcia, a nie je zaostrzać.
Kaczyński mówi też o „trudnej sytuacji”, która „dosłownie kilka dni temu” miała miejsce, sugerując, iż PiS wyszedł z kryzysu. Ale o jakim kryzysie mowa? Czyżby chodziło o kolejne wewnętrzne konflikty w partii, które regularnie wstrząsają PiS-em? A może o fatalne sondaże, które od miesięcy pokazują spadek poparcia dla jego ugrupowania? Kaczyński nie precyzuje, bo woli rzucać ogólniki, które brzmią dobrze dla jego elektoratu, ale nie niosą żadnej treści. To typowe dla jego stylu – unika konkretów, by nie musieć tłumaczyć się z porażek. jeżeli PiS rzeczywiście był w „trudnej sytuacji”, to dlaczego Kaczyński nie mówi otwarcie, co ją spowodowało i jak zamierza to naprawić? Zamiast tego woli malować obraz zwycięstwa, który ma przykryć realne problemy jego partii.
Najbardziej niepokojące jest jednak to, jak Kaczyński bagatelizuje możliwość przegranej. „Jeżeli nie dojdzie do jakichś niebywałych wydarzeń, to powinno być dobrze” – te słowa brzmią jak zawoalowana groźba. Co Kaczyński ma na myśli, mówiąc o „niebywałych wydarzeniach”? Czyżby znów szykował grunt pod kwestionowanie wyników, jeżeli te nie będą po jego myśli? To niebezpieczna retoryka, która wpisuje się w wieloletnią strategię PiS-u: podważanie demokratycznych instytucji, gdy tylko coś idzie nie po ich myśli. Kaczyński, jako lider, powinien dawać przykład odpowiedzialności, a nie siać nieufność wobec procesu wyborczego.
Podsumowując, wypowiedź Kaczyńskiego to mieszanka triumfalizmu, manipulacji i oderwania od rzeczywistości. Zamiast zmierzyć się z faktami – wyrównanym wynikiem i realną szansą na przegraną – woli kreować iluzję zwycięstwa, która ma zmobilizować jego elektorat. Jego słowa nie tylko polaryzują społeczeństwo, ale też podważają zaufanie do demokracji. Kaczyński po raz kolejny pokazuje, iż dla niego liczy się wyłącznie władza, a nie dobro Polski. jeżeli PiS przegra te wybory, Kaczyński powinien spojrzeć w lustro i zadać sobie pytanie, czy jego toksyczna polityka nie jest tego przyczyną. Polska zasługuje na lidera, który szanuje fakty, a nie manipuluje nimi dla własnych korzyści.