Jarosław Kaczyński i afera Nawrockiego. Obrona za wszelką cenę

2 dni temu
Zdjęcie: Kaczyński


Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości (PiS), po raz kolejny pokazał, iż dla dobra partii jest gotów bronić swoich ludzi, choćby w obliczu poważnych zarzutów.

Komentując w Sejmie sprawę kawalerki Karola Nawrockiego, kandydata PiS na prezydenta, zakupionej od Jerzego Ż., Kaczyński nie tylko odrzucił wszelkie wątpliwości, ale i zaatakował dziennikarzy, zarzucając im brak wiedzy i polityczne zaangażowanie. Jego postawa budzi jednak poważne pytania o uczciwość i odpowiedzialność lidera partii, która od lat kreuje się na ostoję moralności.

Sprawa dotyczy mieszkania w Gdańsku, które Nawrocki nabył od 80-letniego Jerzego Ż., rzekomo w zamian za opiekę. Media ujawniły, iż senior mieszka w tej chwili w Domu Opieki Społecznej, co podsyciło zarzuty o nieetyczne przejęcie nieruchomości. Politycy opozycji wskazują na sprzeczności w wyjaśnieniach Nawrockiego, w tym na fakt, iż 120 tys. zł za mieszkanie płacił w ratach przez wiele lat, co miało być ukryte przed notariuszem. Kaczyński, zamiast przyznać, iż sprawa wymaga wyjaśnienia, bagatelizuje problem. „W tej sprawie nie ma nic złego” – stwierdził, dodając, iż nie żałuje poparcia dla Nawrockiego „w najmniejszym stopniu”. Taka bezrefleksyjna obrona budzi wątpliwości, czy lider PiS w ogóle rozważa możliwość popełnienia błędu przez swojego kandydata.

Kaczyński poszedł dalej, odrzucając zarzuty o sprzeczności w tłumaczeniach Nawrockiego jako „wymyślone” przez dziennikarzy, których nazwał „funkcjonariuszami politycznymi”. Atakując reporterkę TVN24, stwierdził: „Nie ma żadnej sprzeczności, wymyślacie sobie”. To typowa taktyka Kaczyńskiego – zamiast merytorycznej odpowiedzi, dyskredytuje media, które ośmielają się zadawać niewygodne pytania. Oskarżenia o brak wiedzy, jakimi lider PiS obrzucił dziennikarzy, są szczególnie ironiczne w świetle jego własnych nieprecyzyjnych wyjaśnień. Twierdzenie, iż rozłożenie płatności na raty jest „praktyką akceptowalną prawnie”, brzmi jak próba usprawiedliwienia potencjalnych nieprawidłowości, a nie rzetelna odpowiedź na zarzuty o wprowadzenie notariusza w błąd.

Najbardziej bulwersujące są jednak słowa Kaczyńskiego, iż Nawrocki „uratował tego pana przed bezdomnością” i od 14 lat płaci za mieszkanie, nie czerpiąc z tego korzyści. To narracja, która ma przedstawić kandydata PiS jako bohatera, ignorując fakt, iż Jerzy Ż. ostatecznie trafił do państwowej placówki opiekuńczej. Taka argumentacja jest nie tylko cyniczna, ale i obraźliwa wobec opinii publicznej, która oczekuje przejrzystości od polityków. Kaczyński próbuje odwrócić uwagę od meritum, kontrastując rzekomą szlachetność Nawrockiego z „nieszczęściami ludzi” powodowanymi przez partię rządzącą. To manipulacja, która ma na celu zminimalizowanie skandalu i przerzucenie winy na przeciwników.

Kaczyński przyznał, iż nie wiedział o nieruchomościach Nawrockiego, ale oparł się na jego poświadczeniu bezpieczeństwa, które uprawnia do dostępu do informacji „ściśle tajnych”. W tym kontekście jego uwaga, iż Rafał Trzaskowski takiego poświadczenia nie zdobył, brzmi jak tani chwyt polityczny, a nie poważna obrona. Co więcej, tłumaczenie, iż Nawrocki „realnie miał jedno mieszkanie”, choć wpisał trzy (w tym jedno z zapisu testamentu matki), jest kuriozalne. Lider PiS zdaje się sugerować, iż nadmierna szczerość Nawrockiego jest problemem, a nie brak przejrzystości w oświadczeniach majątkowych.

Idź do oryginalnego materiału