Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, po raz kolejny pokazuje, iż jego wizja polityki opiera się na dzieleniu Polaków i podważaniu fundamentów demokratycznego państwa prawa.
W rozmowie z dziennikarzami w Sejmie, która miała miejsce 25 kwietnia 2025 roku, Kaczyński wyraził poparcie dla kandydatury Karola Nawrockiego na prezydenta, określając potencjalną wygraną jako „sukces Polski” i szansę na zakończenie „horroru” rządów obecnej koalicji. Jednocześnie zaatakował legalność sejmowej komisji ds. Pegasusa, nazywając ją „nielegalną”. Te wypowiedzi nie tylko ujawniają hipokryzję lidera PiS, ale także jego niebezpieczne podejście do instytucji państwa, które od lat próbuje podporządkować swojej woli.
„Horror” według Kaczyńskiego – czyli co?
Kaczyński stwierdził, iż wygrana Nawrockiego oznaczałaby „sukces Polski”, ponieważ pozwoliłaby zakończyć „horror”, który rzekomo trwa w kraju pod rządami Donalda Tuska. To określenie jest jednak co najmniej nieadekwatne, jeżeli spojrzymy na fakty. Obecny rząd, mimo swoich błędów, wprowadza reformy, które naprawiają szkody wyrządzone przez PiS w latach 2015–2023. Przywrócenie praworządności, odblokowanie funduszy unijnych w ramach KPO (około 137 mld euro), czy próby naprawy systemu sądownictwa to kroki, które trudno nazwać „horrorem”.
Za to „horrorem” można określić rządy PiS, które Kaczyński najwyraźniej idealizuje. W czasie ich władzy Polska stała się krajem konfliktów z Unią Europejską, co doprowadziło do zamrożenia miliardów euro funduszy. System sądownictwa został upolityczniony, a Trybunał Konstytucyjny, na który Kaczyński teraz się powołuje, przekształcono w narzędzie partii, obsadzając go lojalnymi sędziami, w tym tzw. dublerami. Inflacja w 2023 roku osiągnęła rekordowe 18,4%, a programy socjalne, takie jak 500+, finansowano z kredytów, zwiększając zadłużenie państwa do poziomu 49,6% PKB w 2023 roku. To Kaczyński i jego partia zostawili Polskę w stanie gospodarczej i instytucjonalnej ruiny – czy to jest sukces, o którym mówi?
Kaczyński i jego wybiórcza praworządność
Jarosław Kaczyński skrytykował sejmową komisję ds. Pegasusa, która bada inwigilację opozycji i niezależnych dziennikarzy za rządów PiS, nazywając ją „nielegalną”. Jego argument? Rząd rzekomo nie uznaje Trybunału Konstytucyjnego, bo ma „inny skład, niż by chcieli”. To stwierdzenie jest nie tylko cyniczne, ale i obłudne. To właśnie PiS w 2015 roku przeprowadził nielegalny zamach na Trybunał Konstytucyjny, obsadzając go swoimi sędziami i ignorując prawomocne wyroki. Słynna sprawa tzw. sędziów dublerów, którzy zostali wybrani wbrew konstytucji, sprawiła, iż Trybunał stracił swoją niezależność i stał się narzędziem politycznym partii Kaczyńskiego.
Teraz, gdy komisja ds. Pegasusa ujawnia nadużycia władzy PiS – takie jak inwigilacja liderów opozycji, w tym Donalda Tuska, czy dziennikarzy krytycznych wobec rządu – Kaczyński próbuje podważyć jej legalność, używając Trybunału jako tarczy. To hipokryzja w najczystszej formie: Kaczyński sam zniszczył niezależność TK, a teraz zarzuca innym brak poszanowania dla porządku prawnego. Jego słowa o „braku porządku prawnego” brzmią jak gorzka ironia w ustach człowieka, który przez osiem lat rządów systematycznie demolował instytucje demokratyczne.
Kolejny krok w stronę autorytaryzmu
Popierając Karola Nawrockiego na prezydenta, Kaczyński jasno pokazuje, iż jego celem jest powrót do władzy za wszelką cenę. Nawrocki, obecny prezes IPN, jest lojalnym wykonawcą linii PiS, a jego kandydatura to próba przedłużenia polityki Kaczyńskiego – polityki opartej na konfliktach, populizmie i centralizacji władzy. Kaczyński mówi o „sukcesie Polski”, ale w rzeczywistości chodzi mu o sukces PiS, czyli o utrzymanie wpływów partii, które zostały ograniczone po przegranych wyborach w 2023 roku.
Wygrana Nawrockiego oznaczałaby dla Kaczyńskiego możliwość blokowania reform obecnego rządu, wetowania ustaw i dalszego destabilizowania kraju. To strategia dobrze znana z prezydentury Andrzeja Dudy, który przez dwie kadencje był „długopisem” Kaczyńskiego, podpisując niemal wszystkie ustawy PiS, choćby te budzące poważne wątpliwości konstytucyjne, jak lex TVN czy reforma sądownictwa. Kaczyński chce powtórzyć ten scenariusz, co byłoby kolejnym krokiem w stronę autorytaryzmu, gdzie państwo służy partii, a nie obywatelom.
Mistrz dzielenia Polaków
Wypowiedź Kaczyńskiego o „horrorze” i „złej wiadomości dla Polski” w przypadku przegranej Nawrockiego to kolejny przykład jego polityki opartej na podziałach. Prezes PiS od lat stosuje strategię „my kontra oni”, dzieląc społeczeństwo na „prawdziwych Polaków” i tych, którzy rzekomo działają na szkodę kraju. Taki język nie tylko zaostrza polaryzację, ale także podkopuje zaufanie do demokratycznych procesów. Kaczyński nie akceptuje przegranej – dla niego rządy opozycji to zawsze „horror”, a każda krytyka jego partii to „atak na Polskę”. To podejście nie ma nic wspólnego z odpowiedzialnym przywództwem, a więcej z mentalnością autokraty, który nie potrafi funkcjonować w pluralistycznym społeczeństwie.
Czas na emeryturę polityczną Kaczyńskiego
Jarosław Kaczyński od dekad dominuje polską politykę, ale jego ostatnie wypowiedzi pokazują, iż jego czas minął. Lider PiS wciąż stosuje te same metody – podziały, populizm i podważanie instytucji – które przynosiły mu sukcesy w przeszłości, ale dziś coraz bardziej odsłaniają jego oderwanie od rzeczywistości. Polska potrzebuje liderów, którzy będą budować mosty, a nie mury, i którzy szanują demokratyczne zasady, a nie traktują ich jako przeszkodę w realizacji partyjnych interesów.
Kaczyński, popierając Nawrockiego i atakując legalność komisji ds. Pegasusa, po raz kolejny pokazuje, iż dla niego liczy się tylko władza, a nie dobro państwa. Jego wizja „sukcesu Polski” to w rzeczywistości sukces PiS – partii, która przez osiem lat rządów naraziła Polskę na gospodarcze, społeczne i międzynarodowe problemy. Może czas, by Kaczyński ustąpił miejsca nowym liderom, którzy będą w stanie poprowadzić kraj w przyszłość, zamiast trzymać go w okowach przeszłości.