
Tomohiko Taniguchi będzie gościem wydarzenia IMPACT`25, które odbędzie się w Poznaniu w dniach 14-15 maja 2025 r.
Czy Chiny stanowią największe zagrożenie dla Japonii?
Główną kwestią jest Tajwan. Wyspa ta może wydawać się niewielka, ale jej powierzchnia jest mniej więcej równa Irlandii, łącznie z Irlandią Północną. Pod względem gospodarczym Tajwan jest również znaczącym graczem, a co najważniejsze, jest głównym na świecie producentem zaawansowanych półprzewodników.
***
Panie profesorze, był pan pierwszym profesjonalnym speechwriterem zatrudnionym przez japoński rząd. Przez wiele lat współpracował pan z premierem Shinzo Abe. Czy pod jego przywództwem Japonia zmieniła swoją politykę zagraniczną?
Profesor Tomohiko Taniguchi: Tak, przede wszystkim ze względu na głębokie zmiany zachodzące w tym regionie — w tej chwili powszechnie nazywanym Indo-Pacyfikiem. Termin ten został spopularyzowany w dużej mierze właśnie przez Shinzo Abe.
Przed przywództwem Abe region ten był powszechnie znany jako Azja i Pacyfik. Poprzedni termin wykluczał zatem Indie, które są kluczowe. Abe dostrzegł fenomenalny wzrost Indii i starał się zbliżyć do nich Japonię, wspierając naturalne partnerstwo strategiczne w kwestiach bezpieczeństwa.

Shinzo Abe
Oprócz ugruntowania relacji Japonii z Australią i Stanami Zjednoczonymi, promowanie przez Abe koncepcji „Indo-Pacyfiku” pozwoliło światu zobaczyć szerszy obraz geopolityczny. Kolejnym kluczowym czynnikiem w zmianie japońskiej polityki zagranicznej był wzrost potęgi Chin. Dwie lub trzy dekady temu wielu wierzyło, iż integracja Chin z globalną gospodarką zachęci Pekin do przyjęcia międzynarodowych norm i upodobnienia się do państw demokratycznych.
Ale to był błąd.
Ogromny błąd. Pod rządami Xi Jinpinga Chiny przyjęły to, co niektórzy nazywają „cyfrowym leninizmem”, wykorzystując zaawansowane technologie cyfrowe do monitorowania i kontrolowania opinii publicznej. Japonia, jako bezpośredni sąsiad Chin, jest bezpośrednio dotknięta tymi zmianami. Ale Japonia jest nie tylko sąsiadem Chin — graniczy również z Koreą Północną i Rosją.
Japonia jest jedynym krajem na świecie, który musi często wysyłać swoje myśliwce, aby przechwytywać nadlatujące samoloty zarówno z Rosji, jak i Chin. To niebezpieczeństwo podkreśla, jak niepewne jest japońskie otoczenie.
Japonia, zatem podobnie jak Polska, zmuszona jest do oparcia swojego bezpieczeństwa na sojusznikach.
To prowadzi mnie do kolejnego kluczowego czynnika stojącego za transformacją japońskiej polityki zagranicznej.
Chociaż Stany Zjednoczone pozostają główną potęgą hegemoniczną na świecie, względny spadek ich potęgi jest niezaprzeczalny. Biorąc pod uwagę tę zmianę, kto jest lepiej przygotowany do zakotwiczenia obecności Stanów Zjednoczonych w regionie Indo-Pacyfiku niż Japonia?
Jest to bowiem kraj, na którego terytorium wojsko USA jest w największym stopniu zaangażowane (poza amerykańską ziemią). Pod rządami Shinzo Abe Japonia podjęła znaczące kroki w celu wzmocnienia swojej sieci sojuszy i zmiany międzynarodowego postrzegania Indo-Pacyfiku.
„Postępy militarne Pekinu następują w zawrotnym tempie”
Czy pod nowym przywództwem Japonia przez cały czas będzie wzmacniała swoje siły zbrojne? W 2024 r. Tokio deklarowało wydatki na obronność ma poziomie ok. 1,6 proc. swojego Produktu Krajowego Brutto (PKB).
Czy Japończykom się to podoba, czy nie, Japonia musi zwiększyć swoje wydatki na obronność. Podstawowym ograniczeniem jest jednak budżet krajowy. Całkowity budżet Japonii jest porównywalny wielkością do gospodarki Turcji lub PKB Arabii Saudyjskiej. Chociaż jest on duży, trzy czwarte z niego przeznaczane jest na programy socjalne, zobowiązania z tytułu obligacji rządowych i dotacje dla lokalnych gmin.
To pozostawia tylko ok. 25 proc. budżetu na pokrycie wszystkich innych wydatków, w tym na obronę, edukację i badania naukowe. Biorąc pod uwagę te ograniczenia, osiągnięcie 2 proc. PKB na obronę jest absolutną koniecznością.
Jeśli porównamy możliwości wojskowe Chin z połączoną potęgą Japonii i Stanów Zjednoczonych, może się wydawać, iż zachodzi równowaga sił.
„Nie chciałbym żyć w takich okolicznościach”
Czy Chiny stanowią największe zagrożenie dla Japonii? Niedawno minister spraw zagranicznych Japonii gościł w Chinach, a chińskie media rządowe przedstawiały tę wizytę jako dowód na poprawę stosunków na linii Pekin-Tokio. Z drugiej jednak strony Japonia zacieśnia więzi z Filipinami, które często ścierają się z chińskimi statkami na Morzu Południowochińskim.
Główną kwestią jest Tajwan. Wyspa ta może wydawać się niewielka, ale jej powierzchnia jest mniej więcej równa Irlandii, łącznie z Irlandią Północną. Pod względem gospodarczym Tajwan jest również znaczącym graczem, a co najważniejsze, jest głównym na świecie producentem zaawansowanych półprzewodników.
Gdyby Chiny zaanektowały Tajwan, Japonia straciłaby swój strategiczny bufor. To drastycznie zmniejszyłoby przestrzeń geopolityczną Japonii i umieściło ją pod przytłaczającym wpływem Chin. Szczerze mówiąc, nie chciałbym żyć w takich okolicznościach.
Aby zapobiec takiemu scenariuszowi, Japonia musi zrobić wszystko, co w jej mocy, żeby powstrzymać chińską agresję. Japonia nie może jednak działać sama. Musi przez cały czas budować silne partnerstwa z takimi krajami jak Filipiny, Indie, Australia, Kanada i oczywiście Stany Zjednoczone.
USA są kluczowym czynnikiem w tej układance. Pod rządami Donalda Trumpa kierują się polityką „America First”. W Europie obserwujemy to z niepokojem. Pojawiają się głosy, iż Donald Trump może wycofać swoje siły z kontynentu. Czy Trump będzie zainteresowany zacieśnianiem więzi z Japonią? A może zmniejszy zaangażowanie USA w regionie Indo-Pacyfiku?
To jedno z tych hipotetycznych pytań typu „co by było, gdyby”. Na całym świecie ludzie spekulują na temat tego, co może zrobić Trump. Lepiej zadać pytanie: co powinna zrobić Japonia, aby Stany Zjednoczone pozostały zaangażowane w regionie Indo-Pacyfiku?
Nie tylko Japonia — Korea Południowa, Filipiny, Wietnam, Singapur i Australia są uzależnione od stałej obecności Stanów Zjednoczonych. Podczas spotkania z Trumpem premier Japonii musi jasno powiedzieć:
Japonia w erze „Trumpa 2.0”
A propos prezydenta USA i nakładanych przez niego ceł. Czy sądzi pan, iż w tej kwestii dojdzie do napięć na linii Tokio-Waszyngton?
Z pewnością, zwłaszcza jeżeli Stany Zjednoczone zdecydują się nałożyć cła w wysokości od 25 proc. do 30 proc. na eksport japońskich samochodów. Przemysł motoryzacyjny pozostaje znaczącym pracodawcą w Japonii, a takie cła nieuchronnie miałyby negatywny wpływ na ten sektor gospodarki.
To powiedziawszy, Japonia już wielokrotnie prowadziła spory handlowe ze Stanami Zjednoczonymi. Stosunki dwustronne doświadczyły wielu wzlotów i upadków. Moja rada dla japońskich przywódców brzmiałaby: nie przesadzajcie, nie róbcie z tego zamieszania.
Donald Trump wydaje się wykorzystywać taryfy celne jako narzędzie nacisku na inne kraje w celu dostosowania ich polityki do amerykańskich interesów. Zamiast reagować emocjonalnie, Japonia powinna cofnąć się o krok i dokładnie ocenić sytuację. Tokio musi przez cały czas przypominać Stanom Zjednoczonym, iż Japonia jest jednym z największych inwestorów w amerykańskiej gospodarce, a japońskie firmy są kluczowymi pracodawcami w USA.

Prezydent USA Donald Trump gości japońskiego premiera Shigeru Ishibę w Gabinecie Owalnym, 7 lutego 2025 r.
Biorąc pod uwagę głębokie więzi strategiczne między oboma narodami, nierozsądne byłoby narażanie przez Stany Zjednoczone tego kluczowego partnerstwa z powodu sporów handlowych.
W naszej rozmowie najbardziej uderza mnie to, iż nasz region Europy i pańska część świata borykają się z tym samym problemem — czyli z podtrzymaniem amerykańskiego zaangażowania w sferze bezpieczeństwa. Jak Japonia postrzega inwazję Rosji na Ukrainę i stanowisko Ameryki w odniesieniu do zagrożenia, jakie Chiny stanowią dla Tajwanu i Azji?
Druga administracja Trumpa — „Trump 2.0”, jak niektórzy ją nazywają — jak dotąd nie zajęła jasnego stanowiska w kwestii strategicznej konfrontacji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Musimy poczekać i zobaczyć, jakie podejście sformułuje.
Konieczne jest jednak, aby przywódcy Japonii aktywnie współpracowali ze Stanami Zjednoczonymi w celu zapewnienia bezpieczeństwa Tajwanu. Co ciekawe, nastąpiła zmiana w amerykańskim języku dyplomatycznym — Departament Stanu USA odnosi się teraz do Chin jako „Chin”, a nie Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL), nie wymieniając pełnej nazwy tego państwa. Ponadto Waszyngton wyraźnie powstrzymał się od wyraźnego sprzeciwu wobec niepodległości Tajwanu.
Sugeruje to, iż Stany Zjednoczone zajmują stanowisko na rzecz utrzymania obecnego statusu Tajwanu. Japonia podziela takie podejście. W niedawnym wspólnym oświadczeniu wydanym przez japońskiego premiera i prezydenta Trumpa po raz pierwszy obaj przywódcy wyraźnie przyznali, iż Chiny stosują dyplomację opartą na przymusie.
Co więcej, zobowiązali się do poszerzenia przestrzeni międzynarodowej Tajwanu, opowiadając się za jego uczestnictwem w globalnych organizacjach. jeżeli Trump utrzyma to stanowisko, będzie to bardzo korzystne dla Japonii.
„Z perspektywy Xi Jinpinga czas jest czynnikiem krytycznym”
Przywódca ChRL Xi Jinping wiele razy powtarzał, iż strategicznym celem „narodowego renesansu” Chin jest zjednoczenie wszystkich ziem chińskich. Według Pekinu oznacza to przyłączenie Tajwanu do Chińskiej Republiki Ludowej. Czy uważa pan, iż to nieuniknione, iż Chiny będą próbowały przejąć Tajwan?
Z pewnością istnieje taka możliwość. Pod rządami Xi Jinpinga Chiny są zdeterminowane, by przejąć kontrolę nad Tajwanem. Jednak przed podjęciem działań militarnych Pekin może wypróbować inne strategie.
W Chinach miały miejsce dyskusje na temat budowy długich mostów, które fizycznie połączyłyby Tajwan z Chinami kontynentalnymi. Rozważano dwie proponowane trasy. Pekin może mieć nadzieję, iż z czasem tajwańska opinia publiczna ulegnie zmianie, a ludzie zaczną wierzyć, iż zjednoczenie jest nieuniknione. jeżeli tak się stanie, Chiny mogłyby osiągnąć swój cel bez użycia siły.
Z perspektywy Xi Jinpinga czas jest czynnikiem krytycznym. Sprawuje on swoją trzecią kadencję jako przywódca Chin. To sytuacja bez precedensu. Żaden inny przewodniczący Partii Komunistycznej Chin nie był u władzy tak długo. A przecież Xi Jinping chce jeszcze przedłużyć swoje rządy i zapewnić sobie czwartą kadencję.
Kluczowy moment nadejdzie w 2027 r. — zaledwie za dwa lata — kiedy odbędzie się kolejny kongres partii. Xi będzie musiał przekonać swoich politycznych sojuszników, iż jest najlepszym przywódcą nie tylko na dziś, ale i na kolejne lata. Jak może to zrobić, gdy gospodarka Chin zwalnia, a populacja gwałtownie spada z powodu polityki jednego dziecka?
Najgorszym scenariuszem byłoby, gdyby przyszła administracja Trumpa nagle oświadczyła: „Tajwan jest malutki w porównaniu do Chin. Nie ma realistycznego sposobu, by Tajwan oparł się chińskiej presji”. Gdyby Trump przyjął takie stanowisko, miałoby to poważne konsekwencje dla Japonii.
Z tego powodu Japonia musi stale współpracować z administracją USA, dając jasno do zrozumienia, iż zachowanie status quo Tajwanu leży w strategicznym interesie Ameryki.
Wielokrotnie wspominał pan o potrzebie wzmocnienia sojuszy, które zawarła Japonia. Czy Czterostronny Dialog Bezpieczeństwa (z ang. Quadrilateral Dialogue, QUAD, czyli format składający się z Australii, Indii, Japonii i Stanów Zjednoczonych) okazał się sukcesem?
QUAD był inicjatywą prowadzoną przez Shinzo Abe. Jego bliskie relacje z przywódcami — takimi jak premier Indii Narendra Modi, Donald Trump i kolejni premierzy Australii — odegrały kluczową rolę w jego powstaniu.
Choć przez cały czas jest to przede wszystkim forum dyplomatyczne, a nie formalny sojusz wojskowy, QUAD odgrywa kluczową rolę. Samo jego istnienie wysyła wiadomość do Chińczyków: możecie być potężni, ale jesteście sami. Tymczasem my mamy silne partnerstwa i sojusze.
Z Indiami, Japonią, Stanami Zjednoczonymi i Australią współpracującymi ze sobą, Chiny nie mogą ignorować politycznego i gospodarczego ryzyka agresji militarnej. Przesłanie dla Xi Jinpinga jest jasne: bądź cierpliwy, nie działaj lekkomyślnie. Zapewnienie konsekwentnego wzmacniania tego przesłania będzie miało zasadnicze znaczenie dla sukcesu QUAD.
Czy tego typu porozumienia mają szansę przekształcić się w jakąś formę azjatyckiego NATO, które przeciwstawiłoby się wpływom Chin?
Uważam to za mało prawdopodobne. ASEAN, blok dziesięciu państw, ma znaczący wpływ na strategiczny kierunek Azji Południowo-Wschodniej. Bez zaangażowania kluczowych graczy, takich jak Indonezja, Malezja i Singapur, wszelkie próby utworzenia sojuszu podobnego do NATO byłyby nieskuteczne. Tymczasem te kraje niezainteresowane są uwikłaniem się w format, gdzie decydujący głos będą miały USA.
Co więcej, Indie, pomimo zacieśniania więzi ze Stanami Zjednoczonymi, Japonią i Australią, pozostają bardzo niezależne w swojej polityce zagranicznej. Chociaż Indie zmniejszają swoją zależność od importu rosyjskiej broni, jest mało prawdopodobne, by formalnie sprzymierzyły się z sojuszem wojskowym pod przywództwem USA.
Z tych powodów nie sądzę, by „azjatyckie NATO” powstało w najbliższym czasie — a już na pewno nie za mojego życia.
„Putin stracił zainteresowanie poprawą stosunków”
Bez względu na to, czy taka organizacja powstanie, czy też nie, Japonia i cały Zachód muszą radzić sobie z „osią zła 2.0”. Składa się z ona Korei Północnej, Rosji, Chin i innych dyktatur, takich jak Iran. Anne Applebaum w swojej najnowszej książce „Koncern Autokracja” twierdzi, iż kooperacja wojskowa między tymi państwami to tylko część problemu. najważniejsze jest starcie dyktatur z demokracjami na całym świecie. kooperacja polega na wydobywaniu surowców, omijaniu sankcji, rozpoczynaniu nowych umów biznesowych etc. Jak to zagrożenie postrzega Japonia, która sąsiaduje z trzema z wyżej wymienionych reżimów?
Jest to dla nas wielka troska. Korea Północna rozwija swoją technologię rakietową w alarmującym tempie — szybciej niż wielu się spodziewało. Opracowuje również głowice nuklearne szybciej, niż wcześniej sądzono.
Postępy te nie realizowane są w odosobnieniu. Korea Północna otrzymuje pomoc technologiczną ze źródeł zewnętrznych i mamy uzasadnione podejrzenia, iż jednym z nich jest Rosja.
Nie zapominajmy, iż Korea Północna zaangażowała się również w sponsorowane przez państwo uprowadzenia obywateli Japonii. Jednym z najbardziej znanych przypadków jest dziewczynka, która została porwana w wieku 13 lat w 1977 r. Dziś ma 61 lat. Jej ojciec zmarł, a matka, w tej chwili 89-letnia, wciąż czeka na jej powrót.
Jednak pomimo tej tragicznej i nierozwiązanej kwestii Korea Północna odmawia choćby spotkania z japońskimi urzędnikami. To tylko jeden z przykładów wielu złożonych wyzwań, jakie Korea Północna stanowi dla bezpieczeństwa i stabilności Japonii.
A co z Rosją? Historia stosunków japońsko-rosyjskich jest długa i skomplikowana. Jedną z głównych kwestii są spory terytorialne o wyspy. Jak wygląda sytuacja dyplomatyczna między Tokio a Moskwą?
W terminologii judo istnieje termin „hikiwake”, który oznacza mecz zakończony remisem — ani wygraną, ani przegraną. Prezydent Rosji Władimir Putin, sam uprawiający judo, użył kiedyś tego terminu podczas dyskusji na temat stosunków rosyjsko-japońskich.
Przez pewien czas istniała nadzieja na postęp. Shinzo Abe i Putin spotkali się osobiście oraz rozmawiali telefonicznie co najmniej 28 razy. Często były to rozmowy jeden na jeden.

Władimir Putin i Shinzo Abe na szczycie G20 w Osace, 2019 r.
Obaj przywódcy często powtarzali zdanie: „jeśli nie teraz, to kiedy? jeżeli nie my, to kto?” — sygnalizując wspólne pragnienie rozwiązania długotrwałych sporów, w szczególności dotyczących czterech północnych wysp okupowanych przez siły radzieckie po kapitulacji Japonii w czasie II wojny światowej. Jednak wydaje się, iż w pewnym momencie Putin stracił zainteresowanie poprawą stosunków.
Z terytorialnego punktu widzenia te północne wyspy zostały zajęte przez siły radzieckie po tym, jak Japonia zgodziła się już na zawieszenie broni z aliantami. Było to wyraźne naruszenie prawa międzynarodowego. Jednak oczekiwanie, iż Rosja — w przeszłości lub w tej chwili — będzie przestrzegać norm międzynarodowych, to myślenie życzeniowe.
Dla Shinzo Abe rozwiązanie sporu terytorialnego nie polegało tylko na odzyskaniu ziemi — chodziło również o długoterminową strategiczną pozycję Japonii. W miarę topnienia arktycznego lodu Północny Szlak Morski staje się coraz bardziej opłacalny dla żeglugi handlowej. Gdyby Japonia mogła ustanowić swoje wyłączne strefy ekonomiczne na północy, wzmocniłaby swoją strategiczną pozycję w powstającej arktycznej sieci handlowej.
„Japonia staje przed trudnym dylematem”
Myślą przewodnia Shinzo Abe było wzmocnienie Japonii na arenie międzynarodowej. W co zatem powinno inwestować Tokio, aby osiągnąć ten cel? Na jakich obszarach powinno się skupić najbardziej?
Siły militarnej kraju nie można oddzielić od jego siły gospodarczej. Wzrost PKB Japonii pozostaje powolny — ok. 2 do 3 proc. rocznie — podczas gdy Chiny, choćby gdy ich gospodarka zwalnia, przez cały czas rosną w tempie ok. 5 proc.
Gospodarka rosnąca w tempie 5 proc. rocznie podwoi swój rozmiar w ciągu 14 lat. Japonia jest w gorszej sytuacji i aby zbudować silniejszą armię, musi najpierw wzmocnić się w tym zakresie. Jednak biorąc pod uwagę malejącą i starzejącą się populację Japonii, jak można to osiągnąć? Jest to najważniejsze pytanie, na które musi odpowiedzieć rząd.
Pod nowym kierownictwem premiera Shigeru Ishiby rząd musi skupić się na ożywieniu gospodarki. Władza musi zaszczepić poczucie nadziei wśród młodych ludzi, zachęcając ich do większych aspiracji i tolerancji ryzyka. Tylko z dobrze prosperującą gospodarką Japonia może pozwolić sobie na inwestowanie w swoje przyszłe zdolności wojskowe.
Japonia musi nadać priorytet innowacjom. Jedną z najważniejszych lekcji płynących z wojny w Ukrainie jest to, iż drony i autonomiczne systemy uzbrojenia stały się czynnikami zmieniającymi reguły gry na polu bitwy.
Czy Japonia wyciągnęła wnioski i zainwestowała odpowiednie środki w sztuczną inteligencję, drony oraz inne nowoczesne technologie?
Niestety nie — Japonia nie przeznaczyła wystarczająco dużo na te obszary. Nie jest jednak za późno na zmianę kursu. Trzeba skupić się na rewitalizacji gospodarczej, innowacjach technologicznych w dziedzinie obronności i rozszerzaniu swojego zasięgu dyplomatycznego.
Jako kraj położony na skraju eurazjatyckiego lądu, Japonia jest silnie uzależniona od morskich szlaków handlowych. Gdyby te szlaki morskie zostały kiedykolwiek zakłócone — najprawdopodobniej przez Chiny — gospodarka Japonii ogromnie by na tym ucierpiała. Aby zminimalizować to ryzyko, musimy zacieśniać więzi z partnerami o podobnych poglądach.
Czy japońskie społeczeństwo jest świadome potrzeby inwestowania w swoją obronność? Czy rządowi będzie trudno wymusić te zmiany?
Świadomość społeczeństwa rośnie, ale wprowadzenie zmian będzie niezwykle trudne. jeżeli porównamy pieniądze wydawane przez Stany Zjednoczone na wojsko z tym, co Japonia wydaje na opiekę społeczną, to japońskie wydatki na opiekę społeczną są choćby większe. A będą jeszcze rosnąć wraz ze starzeniem się pokolenia wyżu demograficznego.
Obecnie obywatele Japonii w wieku powyżej 75 lat otrzymują dodatkowe wsparcie medyczne finansowane przez rząd. Wraz z rosnącą liczbą osób wchodzących do tej grupy wiekowej, Japonia staje przed trudnym dylematem zrównoważenia potrzeby wspierania starszej populacji z koniecznością wzmocnienia obrony narodowej.
Dla każdego demokratycznie wybranego rządu będzie to delikatna i politycznie wrażliwa kwestia. Niezależnie jednak od tych wyzwań, Japonia musi zmierzyć się z rzeczywistymi potrzebami w zakresie bezpieczeństwa.
„Kto lepiej niż Polska mógłby to zrobić?”
Rozważmy czarny scenariusz dotyczący rosnących napięć w Cieśninie Tajwańskiej. Załóżmy, iż Chiny próbują dokonać inwazji lub nałożyć blokadę gospodarczą na wyspę, próbując odciąć ją od dostaw. Czy Japonia byłaby zmuszona zaangażować się w obronę Tajwanu?
Zgodnie z prawem międzynarodowym blokada jest uważana za akt wojny. Gdyby Chiny nałożyły blokadę na Tajwan, Stany Zjednoczone prawie na pewno interweniowałyby militarnie. Zgodnie ze zmienionymi japońskimi przepisami dotyczącymi obrony, Tokio mogłoby działać w porozumieniu ze swoim sojusznikiem wojskowym, czyli Stanami Zjednoczonymi.
Chiny mają jednak do dyspozycji także inne sposoby wywierania presji. Mogłyby na przykład utrzymywać stałą obecność okrętów i samolotów wojskowych wokół Tajwanu, tworząc atmosferę zastraszenia. Mogłoby to zakłócić żeglugę handlową i utrudnić amerykańskiej marynarce wojennej działanie w regionie.
Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odwiedził niedawno Japonię. Jaki jest wspólny interes naszych krajów? Czy w Japonii dostrzega się, iż Polska wydaje na obronność ok. 5 proc. swojego PKB?
W niektórych państwach Europy Zachodniej, takich jak Włochy, pojawiły się głosy, iż Ukraina powinna dążyć do zawieszenia broni. Ludzie argumentowali, iż wojna jest nie do wygrania dla Kijowa. Jednak w Polsce nastroje społeczne były zdecydowanie inne. Polacy zdecydowanie demonstrowali niezachwiane zaangażowanie w zwycięstwo Ukrainy.
Polska może wnieść znaczący wkład w globalne dyskusje na temat bezpieczeństwa międzynarodowego, nie tylko dzieląc się spostrzeżeniami na temat trwającej wojny w Ukrainie, ale także oferując cenną perspektywę na region Europy Środkowej.
Dyplomatyczne spotkania na wysokim szczeblu pomiędzy japońskimi i polskimi przywódcami są ważne. W końcu powojenna odbudowa Ukrainy będzie wymagała znacznego wsparcia międzynarodowego, a Japonia już wyraziła gotowość do zaangażowania się w te wysiłki.
Aby jednak Japonia mogła skutecznie odegrać swoją rolę, potrzebuje świadomego i wiarygodnego partnera, który pomoże jej poruszać się w złożonych realiach Europy Środkowej. Kto lepiej niż Polska mógłby to zrobić, tj. zapewnić strategiczne wytyczne dla Tokio? Polscy przywódcy mają głęboką wiedzę na temat sytuacji w Ukrainie, a ich spostrzeżenia będą nieocenione w kształtowaniu podejścia Japonii do zaangażowania w Europie.
Jak ocenia pan obecny japoński rząd? Czy poradzi sobie ze złożonymi wyzwaniami międzynarodowymi?
Jako osoba, która blisko współpracowała z nieżyjącym już premierem Shinzo Abe, mam szczerą nadzieję, iż Japonia znów będzie miała tak silnego i zdeterminowanego przywódcę jak on. Jednak nie jestem optymistą. Obecna administracja jest jedną z najsłabszych w najnowszej historii. Utraciła już większość w izbie niższej — bardziej wpływowej z dwóch japońskich izb ustawodawczych.
Na lipiec zaplanowane są wybory do izby wyższej. Niewielu analityków politycznych w Tokio spodziewa się, iż rządząca koalicja odniesie zdecydowane zwycięstwo. Oznacza to, iż przynajmniej przez kilka następnych lat Japonia będzie kierowana przez politycznie niestabilny rząd. Słaba administracja nieuchronnie będzie miała trudności z podejmowaniem odważnych decyzji w zakresie polityki zagranicznej, strategii wojskowej i reform gospodarczych.
Przywództwo Abe było definiowane przez jasną wizję strategiczną i zdolność do realizacji długoterminowych celów politycznych. Niestety, w tej chwili Japonii brakuje takiego zdecydowanego lidera. Biorąc pod uwagę rosnące wyzwania geopolityczne, przed którymi stoi Japonia, jest to poważny powód do niepokoju.
Czy wobec tych problemów wewnętrznych istnieje ryzyko, iż Tokio stanie się bardziej pasywne w sprawach międzynarodowych?
To bardzo realne ryzyko. Świat rozwija się w szybkim tempie, a dynamika globalnej władzy się zmienia. Japonia nie może sobie pozwolić na samozadowolenie.
Pod rządami Abe Japonia proaktywnie kształtowała swoją politykę zagraniczną — wzmacniając sojusze, redefiniując bezpieczeństwo regionalne w ramach Indo-Pacyfiku i pogłębiając więzi z krajami takimi jak Indie i Australia. Nie były to jedynie reaktywne polityki, ale strategiczne inicjatywy mające na celu zabezpieczenie długoterminowych interesów narodowych.
Jeśli Japonia stanie się bierna z powodu słabego przywództwa, zaszkodzi nie tylko sobie, ale także zdestabilizuje region Indo-Pacyfiku. Tokio musi przez cały czas działać jako siła stabilizująca w sprawach międzynarodowych, czy to w zakresie bezpieczeństwa, polityki gospodarczej czy zaangażowania dyplomatycznego.
Jaką radę dałby pan następnemu pokoleniu japońskich przywódców?
Przede wszystkim przyszli rządzący muszą przyjąć jasną, długoterminową wizję strategiczną. Wyzwania, przed którymi stoi dziś Japonia — rosnąca asertywność Chin, bezpieczeństwo Tajwanu, zmieniająca się rola Stanów Zjednoczonych, stagnacja gospodarcza i spadek demograficzny — nie zostaną rozwiązane z dnia na dzień. Wymagają konsekwentnego i zdecydowanego przywództwa.
Po drugie, Japonia musi przez cały czas inwestować we wzmacnianie swoich sojuszy. Chociaż japońsko-amerykańskie partnerstwo w zakresie bezpieczeństwa pozostaje kamieniem węgielnym japońskiej polityki obronnej, samo w sobie przestało być wystarczające. Japonia musi przez cały czas rozszerzać swoją sieć partnerstw strategicznych, nie tylko w Azji, ale także z krajami takimi jak Polska, które mają podobne obawy dotyczące bezpieczeństwa.
Wreszcie, japońscy przywódcy muszą wspierać wzrost gospodarczy i innowacje. Bez silnej gospodarki Japonii zabraknie niezbędnych zasobów do utrzymania wiarygodnej postawy obronnej. Tokio musi nadać priorytet postępowi technologicznemu, rozwojowi przemysłu obronnego i zwiększeniu produktywności, aby zapewnić długoterminowe bezpieczeństwo gospodarcze i narodowe.
Świat przechodzi głębokie zmiany. jeżeli Japonia ma zabezpieczyć swoją przyszłość, jej przywódcy muszą stawić czoła wyzwaniom.