– Powiedział pan niedawno w telewizji, iż o ile młody człowiek nie ma w Polsce gdzie mieszkać, to zostaje mu jedynie przejęcie mieszkania po śmierci babci. Wstrząsająca perspektywa.
– Wstrząsająca, ale taką mamy rzeczywistość i taki przekaz młodzi Polacy otrzymują od państwa. Ceny nieruchomości oszalały, mamy najdroższe kredyty w UE, deweloperzy pasą się na rekordowych marżach, a ceny najmu są takie, iż lepiej nie mówić. To wszystko naraz składa się na tragiczny obraz – jeżeli młody Polak nie dostanie jakiegoś znaczącego wsparcia od rodziców, to nie ma żadnych szans na kupno własnego, choćby skromnego, mieszkania.
– Dlaczego tak się dzieje?
– Polityka mieszkaniowa państwa została całkowicie sprywatyzowana. Młodym Polakom od czasów wejścia Polski do UE wmawia się, iż droga do własnego mieszkania wiedzie przez kredyt mieszkaniowy i kupienie mieszkania od dewelopera. Zlikwidowano praktycznie budownictwo spółdzielcze i komunalne. Nie ma żadnego budownictwa, które nie jest nastawione na zysk i byłoby w zasięgu ludzi o umiarkowanych lub niskich dochodach.
– Dlaczego tak się stało?
– Politycy kolejnych rządów zrobili to absolutnie świadomie, a powodów jest kilka. Istotny jest ten ideologiczny. Wychodzi się z założenia, iż wszystko co państwowe, to na pewno jest złe. Taka ogromna niechęć wobec tego, co kojarzy się ludziom z komuną. Ulubionym argumentem boomerów jest serial „Alternatywy 4” i nabijanie się z tego, jak wtedy budowano. Każdy zna ludzi, którzy dostali wtedy swoje mieszkanie spółdzielcze. Nie były może wykonane z najlepszych materiałów, ale po kilku latach czekania mieli w końcu swój dach nad głową. Wielu z nas w takich miejscach dorastało i wyszło na ludzi.
– I do dziś mieszkania z tzw. wielkiej płyty są chętnie kupowane.
– Mnie to nie dziwi, bo często są to mieszkania lepsze niż to, co deweloperzy proponują obecnie. Lokale świetnie rozplanowane, rozkładowe, ustawne. Bloki powstawały w dobrych lokalizacjach, w otoczeniu zieleni, szkół, przedszkoli itd., a teraz buduje się mieszkania często w szczerym polu, gdzie choćby samochód ciężko zaparkować, a dziecko do przedszkola rodzice wożą na drugi koniec miasta.
– Jakie są inne powody abdykacji państwa wobec zaspokajania potrzeb mieszkaniowych obywateli?
– Politycy sami inwestują w nieruchomości i nie są zainteresowani zmianą. Wielu posłów osiąga imponujące dodatkowe dochody z najmu. Niektórzy mają po kilka mieszkań. Polecam lekturę oświadczeń majątkowych naszych parlamentarzystów.
– Wiem, iż nie przepada pan za deweloperami, ale od jednego znajomego usłyszałem: wybudował mi całkiem przyzwoite mieszkanie i gdyby nie deweloper, to nie miałbym gdzie mieszkać.
– Nie chcę nikogo obrażać, ale ten głos pokazuje, jak mentalnie wciąż jesteśmy tymi wytresowanymi chłopami pańszczyźnianymi, którzy całują rękę pana i dziękują mu, iż wybudował im w czworakach izbę. Deweloper buduje i jeszcze łaskawie sprzedaje te mieszkania Polakom. Naprawdę niesamowite! Poza tym biznes deweloperski, wiemy to oficjalnie, daje pieniądze na kampanie wyborcze. Nie jest też żadną tajemnicą, iż korupcja na styku władz samorządowych i deweloperów jest w Polsce gigantyczna.
– A może jako Polacy jesteśmy trochę za mocno przywiązani do własności? Czy od razu trzeba kupować? A może lepiej mieszkanie wynająć, tak jak robią to ludzie z całego świata w Berlinie?
– Tylko w Berlinie jest tak, iż lokator wynajmujący mieszkanie od prywatnego właściciela może mieszkać w nim do końca życia, a czynsz jest regulowany przez państwo. Gdyby w Polsce zrobiono zapis, iż nie można dowolnie podwyższać czynszu, to zrobiłby się straszny krzyk. Na Zachodzie wynajem mieszkań jest regulowany urzędowo i prywaciarz nie może przyjść i wyrzucić lokatora po roku mieszkania albo podnieść ceny o 30 proc. W Polsce jest wiele przeszkód, m.in. właściciele mieszkań boją się podpisywać umowy z rodzinami z małym dzieckiem.
– Ludzie wynajmują klitki albo mieszkają kątem u rodziców, a tymczasem setki tysięcy mieszkań w Polsce stoi pustych. Jak to wytłumaczyć?
– Tak. Są pustostany, są mieszkania trzymane na cele inwestycyjne, bo mieszkanie jeść nie chce. Gdy kończyłem niedawno moją najnowszą książkę zatytułowaną Patopaństwo. O tym, jak elity pustoszą nasz kraj, to wychodziło mi, iż około 10 proc. mieszkań w Warszawie stoi pustych. Oczywiście, są mieszkania o różnym statusie, niektóre są objęte postępowaniem spadkowym itd., ale tak czy inaczej, dziesiątki tysięcy mieszkań w Warszawie mogłyby być wynajmowane. Ktoś mi ostatnio przesłał ofertę mieszkania na sprzedaż. Mieszkanie z roku 2003, stan deweloperski!!!
– Deregulacje w budownictwie są potrzebne?
– Deregulacje? Przecież proces budowlany i urbanistyczny jest już totalnie zderegulowany w Polsce. Nigdzie indziej nie ma takiej wolnoamerykanki jak u nas. Deweloperzy w Polsce mogą wybudować choćby zamek w środku rezerwatu. Co rząd chce deregulować? Żeby deweloperzy mogli zacząć budować mieszkania bez okien?
– Niedawno ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz na swoich social mediach napisała: Bardzo się cieszę, iż dostępne mieszkania stały się centralnym tematem debaty publicznej. To już jest sukces, bo to znaczy, iż ludzie patrzą politykom na ręce i złe rozwiązania nie zostaną przyjęte. A dobre mają szanse na wejście w życie, wbrew różnym lobby i zastałym układom. Pana zdaniem jest szansa, żeby mieszkania stały się bardziej dostępne?
– Nie bardzo w to wierzę. Minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz napisała, iż środki na budownictwo społeczne zostały „tylnymi drzwiami” obcięte. Pani minister przekazała, iż pozostałe 618 mln zł to czterokrotnie mniej niż było na budownictwo społeczne za rządów PiS w 2023 r. To moim zdaniem jest skala kompromitacji obecnego rządu. Za PiS tych pieniędzy było bardzo mało, a teraz pozostało mniej. A w ogóle trwa zamieszanie, bo pieniądze poszły na mieszkania dla powodzian. Tak czy inaczej nie widać konsensusu i woli politycznej, żeby doprowadzić do realnej zmiany. Trwa gra na przeczekanie, aż spadnie oprocentowanie kredytów i wtedy może się coś wydarzy. Może teraz te ceny zaczną trochę spadać, bo jednak podaż jest zdecydowanie większa niż rok temu, a popyt jest za niski, więc może samo się wyreguluje. Takie przekonanie dominuje.
– Polacy są coraz starsi, a te wszystkie nieruchomości trzeba przecież utrzymać. To coraz więcej kosztuje.
– I tu dochodzimy do tematu, a mianowicie zaufania obywatela wobec państwa. Na starość wielu z nas będzie klepać biedę. W Polsce tak zreformowano w latach 90. system emerytalny, iż będą nam wypłacane jedynie minimalne emerytury. Zadbano o to, żeby to boomerzy mieli superemerytury, a młodsze pokolenia będą żarły gruz. Powyrzucano mnóstwo ludzi poza system emerytalny przez te wszystkie dziwne umowy B2B itd. Dlatego też takim domyślnym sposobem oszczędzania zamożniejszych Polaków na emeryturę stało się kupowanie mieszkań pod wynajem. To dla wielu taka poduszka bezpieczeństwa. A reszta? Reszta wali głową w mur.
– Jak to wszystko, o czym rozmawiamy, podsumować?
– Mamy „państwo z kartonu”, a na każdym kroku atakuje nas „patodeweloperka”. W naszym kraju feudalizm i dziki kapitalizm podają sobie ręce nad głowami obywateli. Dlaczego polskie osiedla mieszkaniowe przypominają chów klatkowy, zamiast być dobrymi miejscami do życia? Dlaczego Polacy spłacają najdroższe kredyty hipoteczne w Unii? Dlaczego miliony Polaków nie mają dostępu do transportu publicznego? Dlaczego w polityce od 35 lat są te same twarze? My naprawdę żyjemy pod okupacją elit, które myślą tylko o sobie; myślą, jak się nachapać.
– Czyli zostaje mieszkanie po babci?
– Tylko nie każdy taką babcię ma. Dla mnie polscy politycy to warcholska klasa polityczna. To są szlachcice przeniesieni z XVIII-wiecznych jakichś pijackich burd, którzy by matkę własną sprzedali za 5 zł. Mamy jedną z najgorszych klas politycznych w Europie. To ludzie, którzy w ogóle nie czują żadnej odpowiedzialności za państwo. Oni gardzą plebsem. Mają mieszkania na wynajem, oni żyją z plebsu, mają swoich chłopów pańszczyźnianych. jeżeli choćby tak żyją liderzy Lewicy – taki Robert Biedroń ma kilka mieszkań – to o czym mowa? To poraża. Dlaczego zwykli ludzie zaczęli tęsknić za rządami silnej ręki? To przerażające, ale w Polsce nie jesteśmy rządzeni i nie dziwmy się potem, iż tacy ludzie jak Donald Trump wygrywają w USA wybory. Ludzie chcą kogoś, kto weźmie to wszystko za twarz i ukróci to całe bezhołowie.