Jan Miszczak: Walka opozycji o pozycję

1 miesiąc temu
Jan Miszczak (Fot. Archiwum)

Zakończyła się półroczna prezydencja Polski w Radzie UE i natychmiast pojawiły się zdecydowanie skrajne oceny. W tej sprawie mamy dwie wiadomości: jedną dobrą, a choćby wyśmienitą, zaś drugą złą. Zaczniemy od tej drugiej, żeby potem zakończyć akcentem optymistycznym. Chyba każdy się domyśla, iż krytyczne uwagi pochodzą od opozycji, czyli ludzi PiS.

Np. Mariusz Błaszczak zaczął już od krytyki samego hasła polskiej prezydencji, które brzmiało „Bezpieczeństwo, Europo”, nazywając je „marnym dowcipem”. I nie da się ukryć, iż znanemu kawalarzowi żarcik znów się udał, choć jak zwykle całkowicie nieświadomie, bo rzeczywiście można było się szczerze uśmiać. Oczywiście z niego.

Z kolei europosłanka PiS Anna Zalewska biadoliła, iż nasza prezydencja nie zrobiła nic w sprawie zatrzymania mechanizmu ETS 2, czyli objęcia podatkiem paliw kopalnych, co ma ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Wprawdzie ratując klimat i przyrodę dojdzie prawdopodobnie do wzrostu cen paliw i ogrzewania, ale przecież zdrowie i życie są bezcenne, więc z czegoś trzeba zrezygnować. W tej sytuacji najlepiej z Zalewskiej jako europosłanki.

Wybrałem może mniej znane wypowiedzi przedstawicieli PiS, ale niemal wszystkie biły w Polskę, jako kraj, który w tej prezydencji nie zrobił nic. Dodam jeszcze opinię Adama Bielana, który wymyślił coś bardziej oryginalnego, nazywając polską prezydencję całkowicie „bezobjawową”, gdyż jego zdaniem nie było o niej słychać ani w Strasburgu, ani w Brukseli. Nie będę tu cytował zawodowego prezesa tej formacji Jarosława Kaczyńskiego, wybranego po raz siódmy, bo ten typ już tak ma, iż Tuskowi, ani UE nigdy nie dał i nie da dobrego słowa.

Ponadto po sejmowych korytarzach krążą dyżurni posłowie PiS, głównie drugorzędni, którzy jakby tylko czaili się, by zaczepił ich jakiś reporter, a oni mogli wyrecytować bodaj fragment przekazu dnia. Trochę tak, jak w psychiatryku: kto pierwszy włoży fartuch, ten lekarz.

Druga wiadomość, czyli ta dobra, jest natomiast taka, iż prezydencję Polski tymi oto słowy podsumowała szefowa KE Ursula Von der Leyen, zwracając się do Donalda Tuska: „Twoja prezydencja była trudna, ale dałeś radę. Zakończyłeś pracę nad 37 ważnymi aktami prawnymi i osiągnąłeś mandaty negocjacyjne w przypadku kolejnych 18”. Jej zdaniem są to imponujące liczby. Ponadto – co w obecnej sytuacji jest fundamentalne – Polska pomogła przyspieszyć uproszczenie regulacji oraz wdrożyć program przemysłu obronnego UE. Dalej posypały się następne komplementy i słowa uznania, których było tyle, iż cytowanie wszystkich przekracza możliwości objętościowe niniejszego felietonu. Zresztą i tak pisowcy skomentują to po swojemu, czyli wytkną szefowej KE, iż jest Niemką, czego oczywiście komentować nie będziemy.

Przytoczymy natomiast kilka słów, które wypowiedział przewodniczący RE Antonio Costa. Przy okazji informujemy towarzyszy z PiS, iż jest on Portugalczykiem. „Drogi Donaldzie, to była wielka przyjemność współpracować z Tobą” – rzekł Costa, po czym podkreślił m. in. fakt, iż nasza prezydencja opierała się na kwestii bezpieczeństwa i „Polska dowiozła swoje zobowiązania”. Podobne opinie można było usłyszeć od wielu innych przedstawicieli państw UE, co wyraźnie świadczy o udanej i pożytecznej prezydencji Polski.

To dlaczego PiS jest całkiem innego zdania? Sprawa jest prosta. To typowa u nas brudna walka opozycji o pozycję.

Idź do oryginalnego materiału