Jan Miszczak: Prezydentura małych prędkości

2 dni temu
Jan Miszczak (Fot. Archiwum)

Wydaje się, iż choćby najbardziej wnikliwi politolodzy nie potrafią jeszcze w pełni przewidzieć, jaka będzie prezydentura Karola Nawrockiego. Ale nie powinni się tym przejmować, gdyż choćby sam prezydent sprawia wrażenie, jakby też nie bardzo o tym wiedział. Bo niby skąd ma wiedzieć? I dlatego straszy, iż chciałby mieć władzę absolutną, co w obecnym stanie prawnym jest na szczęście absolutnie niemożliwe.

Klasycznym przykładem pierwszych dni jego działalności są m. in. sprawy dotyczące Centralnego Portu Komunikacyjnego. Nie wdając się w szczegóły, Karol Nawrocki już w swej kampanii wyborczej nieustannie dawał do zrozumienia, czyniąc to przeraźliwie gromkim głosem, iż pragnąłby spełniać wszystkie marzenia rodaków, niczym złota rybka. I to choćby te nie tylko całkiem nierealne, ale niekiedy wręcz dla Polski szkodliwe, zaś niektóre choćby śmieszne, jak np. sugestia, aby pociągi dużych prędkości, dążące do wspomnianego CPK, nie zatrzymywały się tylko w dużych ośrodkach, ale także w całkiem małych. Bo chodzi mu o to, aby tzw. Polska powiatowa też mogła z takiej pędzącej kolei korzystać.

Tymczasem każde dziecko wie, iż pociągi dużych prędkości, zatrzymujące się na każdej małej stacyjce, automatycznie stałyby się pociągami małych prędkości. Czy prezydent tego nie rozumie, gdyż ma małe doświadczenia zarówno w wielkiej polityce, jak i choćby w średniej gospodarce, czy też przyświeca mu całkiem inny cel?

Sprawa jest prosta, bo Karol Nawrocki nie ukrywa, iż zamierza obalić rząd Donalda Tuska. I wygląda na to, iż chce to uczynić wyjątkowo perfidnymi metodami. Takimi mianowicie, iż będzie obiecywał rodakom cuda świata, w tym wysokie pensje, niskie podatki, różne dodatki, obfite emerytury i inne dobra, bo obiecanki nic przecież nie kosztują. A potem wykrzyczy, iż chciał jak najlepiej, ale na przeszkodzie stanął mu ten wredny rząd. Pocieszające jest jednak to, iż gros rodaków nie da się złapać na taki hak, bo wie, iż gdyby rząd spełnił te obiecanki, to sytuacja Polski stałaby się katastrofalna.

Z pewnością poczynania prezydenta będzie natomiast mocno wspierał zespół pracowników jego kancelarii, w wyłącznie pisowskim składzie, a także zatrudniony przez Nawrockiego osobisty kapelan, którym został ks. dr Jarosław Wąsowicz.

– Zastanawiam się, po co prezydentowi kapelan – dziwił się choćby ceniony teolog i etyk, wykładowca UMCS ks. prof. Alfred Wierzbicki, który przypomniał, iż kapelana miał także Lech Wałęsa, co zresztą okazało się fatalnym wyborem, gdy potem wyszło na jaw, iż tenże przyboczny prezydencki ojciec duchowny miał seksualnie molestować nieletnich. Oczywiście ks. Wąsowicz nie ma nic wspólnego z tak ohydnymi czynami.

Mówi się o nim jedynie, iż kojarzony jest głównie, podobnie jak prezydent, ze środowiskiem kibiców. Głośno komentowano też jego fotografie z Olgierdem L., ps. „Olo”, podejrzanym o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, a także z Grzegorzem H., ps. „Śledziu”, oskarżonym o rozpowszechnienie neonazistowskich materiałów. W sieci zaś wciąż krąży zdjęcie, na którym ten wielebny duszpasterz pokazuje środkowe palce stojąc obok auta z logo „Gazety Wyborczej”.

Złośliwi zarzucają mu jeszcze parę innych sprawek, ale prezydent Nawrocki przekonuje, iż ks. Wąsowicz to „duchowny i naukowiec, człowiek odważny, oddany Panu Bogu patriota”. Więc może wymodli, aby żyło się lepiej. Zwłaszcza tym, którzy za posługę płacą „ile łaska”. Bo taka łaska mile głaska!

Idź do oryginalnego materiału