Jan Miszczak: Już nigdy…

2 godzin temu
Jan Miszczak (Fot. Archiwum)

Główne stacje telewizyjne w Polsce, a także różne telewizje na świecie, większość swych programów przeznaczają na straszenie polityką, która dominuje na każdym kroku. Dawniej bywało tak, iż w serwisach informacyjnych jako pierwsza szła wiadomość dotycząca najważniejszego i najbardziej aktualnego wydarzenia bez względu na to, jakiej dziedziny życia dotyczyła. Mogło to być zarówno jakieś ważne odkrycie naukowe, jak i tragiczna katastrofa, w której zginęli ludzie, w myśl koszmarnej zasady, iż nic tak nie ożywia wiadomości, jak świeży nieboszczyk. Dziś czołówkę najczęściej stanowi informacja polityczna, co zresztą też ma związek z katastrofą, choć już zupełnie innego rodzaju.

Zauważcie, proszę, iż w programach publicystycznych najczęściej zapraszanymi gośćmi także są politycy, w tym głównie tacy, którzy najbardziej wnerwiają normalnych odbiorców. Dochodzi choćby do takich sytuacji, iż część telewidzów buntuje się i wzywa autorów tych programów, by nie zapraszali niektórych prominentów. Ale to zwykle na kilka się zdaje, bo zasada jest prosta. Dany polityk nie musi wzbudzać sympatii, ani tym bardziej wygłaszać mądrych myśli. On ma gwarantować na antenie ostry konflikt, bo wtedy jest dramaturgia. Takich przykładów mamy wiele, ale posłużymy się dziś klasykiem gatunku, czyli Januszem Kowalskim (obecnie PiS).

Jest to polityk, którego już samo imię i nazwisko mają swoistą wymowę. Imię może kojarzyć się bowiem ze znanym serialem „Ballada o Januszku”, a nazwisko – wiadomo – jest najbardziej w Polsce popularne. Z tym, iż przypadek Janusza Kowalskiego bywa dużo bogatszy. Pojawienie się tego polityka zawsze wróży jakąś niespodziankę, choćby magiczne cofnięcie się do pradawnej epoki troglodytów, a wszystko dla dobra widzów, w tym także obcokrajowców, którzy widząc kogoś takiego na ekranie mogą uwierzyć, iż nagle znaleźli się w przedpotopowym kraju dzikusów. Sam tego nie wymyśliłem, bo właśnie przeczytałem o tym w Internecie.

Ale mało mnie to obchodzi, gdyż dla mnie wystąpienia Kowalskiego są głównie samoistnymi scenariuszami do różnego gatunku minifilmów. Może to być zarówno dramat polityczny, komedia romantyczna, czy coś innego. Oto przypadkowo znaleziony w Internecie występ tegoż polityka w programie „Woronicza 17” w TVP Info. Temat dotyczył wtedy sytuacji powodziowej w Polsce, zarzutów korupcyjnych dla Ryszarda Czarneckiego oraz rozliczenia złodziejskich rządów Zjednoczonej Prawicy. Program prowadziła Kamila Biedrzycka, ale mogło się wydawać, iż robi to Kowalski, który nie dał nikomu dojść do głosu i starał się wszystkich obrazić. Nie będę opisywał jego wyczynów, gdyż były raczej typowe, więc dodam tylko, iż tym razem stał się tak nieznośny, iż wreszcie prowadząca nie wytrzymała i… wyrzuciła go ze studia! A zatem był to prawie dramat polityczny. Ale na odtrutkę mamy też komedię romantyczną. Działo się to wtedy, gdy Kowalski wystąpił w programie Agnieszki Gozdyry. Tematem była katastrofa smoleńska i on był po stronie Macierewicza. Naiwnie pytał, gdzie jest wrak Tupolewa, a kiedy prowadząca powiedziała mu, iż jest tam, gdzie był, bo rząd PiS nie zdołał go odzyskać, to Kowalski najpierw wyszedł z siebie, po czym odpiął sobie mikrofon i… wyszedł też ze studia, tęsknie wyznając: – Już nigdy do pani nie przyjdę!

Zabrzmiało dramatycznie. Gdybym był realizatorem tego programu, to dodałbym tu, jako podkład muzyczny, starą piosenkę: „Już nigdy, jak okrutnie dwa słowa te brzmią…”

Idź do oryginalnego materiału