Dwie największe partie, od lat ze sobą walczące, zafundowały, przede wszystkim sobie, rytualny spektakl. W tym samym czasie realizowane są dwie konwencje programowe i nie ma w tu najmniejszego przypadku, takie zgrane manewry obserwujemy od blisko 20 lat. Pierwszy ruszył PiS, ale jeszcze przed startem zebrał bardzo krytyczne recenzje, również od swoich zwolenników, którzy mają trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Hitem konwencji stał się panel poświęcony mediom publicznym z udziałem Joanny Lichockiej i Jacka Kurskiego. Po tej wieści większość ewentualnie zainteresowanych „nowym otwarciem” parsknęła śmiechem albo oburzeniem i przełączyła kanały na ulubione seriale.
Równolegle Donald Tusk produkował kolejne prymitywne wpisy na portalu X wycelowane w Jarosław Kaczyńskiego. Cala inwencja Tuska sprowadziła się do sformułowania nowego wyzwiska: „podpalacz z Żoliborza”, co jest nawiązaniem do rzekomego podpalenia siedziby Platformy Obywatelskiej, przy słynnej ulicy Wiejskiej. Na konwencje politycznej konkurencji zareagowała też trzecia w sondażowej kolejce „Konfederacja”, ale skupiła się niemal wyłącznie na PiS i tutaj też nie było żadnego zaskoczenia. Odmieniany przez wszystkie przypadki socjalizm, infantylne i naszpikowane doktrynalnymi hasełkami wpisy Sławomira Mentzena, przeplatały się z mordobiciem wyznawców „Konfederacji i PiS”. jeżeli szukać jakiegoś usprawiedliwienia dla ataków „Konfederacji” na PiS, to dwa zarzuty bronią się dość mocno.
Skostniałość kierownictwa z Nowogrodzkiej i brak wyciągania wniosków są tak rażące, iż rzeczywiście poza najwierniejszymi z wiernych nikt inny nie jest w stanie tego przetrawić. Drugi zarzut odnosi się do propozycji socjalnych PiS, co z natury rzeczy musiało wywołać opór liberałów z Konfederacji, ale ten opór ma mocne podstawy. Trudno określić propozycje: wypłacania 500+ każdemu dorosłemu, czterodniowy dzień pracy dla seniorów i 100 000 zł za trzecie dziecko, inaczej niż desperackim populizmem. O ile prawdziwym przełomem w polityce społecznej było 500+ i wbrew histerii liberałów przyniosło to wiele korzyści, a nie bankructwo państwa, o tyle tak daleko posunięte pomysły brzmią niemal groteskowo i przy niezbędnych wydatkach na bezpieczeństwo całkowicie rozłożyłby finanse publiczne.
Po drugiej stronie barykady nie wygląda to lepiej i śmieszności także nie brakuje. Główna śmieszność polega na tym, iż największym wydarzeniem ma być likwidacja Platformy Obywatelskiej i narodziny nowej partii, która wchłonie dwie mniejsze partie. W takich przypadkach zwykło się mówić o „mokrym kapiszonie” i to jest mokry kapiszon, bo „nowa partia” będzie Koalicją Obywatelską, czyli komitetem wyborczym i klubem sejmowym istniejącym od dwóch kadencji. Z kolei „wchłonięte” kanapy partyjne to „Nowoczesna” już nie Ryszarda Petru, ale Adama Szłapki i „Inicjatywa Polska” Barbary Nowackiej, które już dawno przez Koalicją Obywatelską zostały wchłonięte. Wisienką na tym torcie, a raczej starą panierką na odgrzewanym kotlecie ma być „nowe logo”, czyli skopiowane od WOŚP „serduszko”.
„Nowe otwarcie” partii Donalda Tuska ruszyło w samo południe i niczym zaskoczyć nie mogło, ponieważ do bólu przewidywalne są zachowanie obu liderów największych partii, ich zaplecza i wyborców. Klasyk powiedział: „Trzeba wiele zmienić, żeby wszystko zostało po staremu” i to jest może mało oryginalne, ale niezwykle celne podsumowanie, nie tylko konwencji PiS i KO. W ten sam schemat wpisuje się też „prawdziwa trzecie droga”, jak zwykłą się nazywać „Konfederacja”, która zgłasza pretensje do PiS i strategii „od nas nic na prawo”, tymczasem sama żyje w sferze mrzonek o „mijance” z PiS. Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż obecna sytuacja polityczna nie pozostawia zbyt wiele nadziei wszystkim Polakom zainteresowanym dobrem Polski. Partie są zajęte sobą i wzajemnym zwalczaniem się, reszta to gra pozorów i zatroskania o dobro wspólne.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

3 godzin temu










