Jak zostałem prawosławnym

myslpolska.info 1 tydzień temu

Jestem Krzysztof Karczewski i jestem doktorem nauk społecznych w zakresie nauk o polityce. Ponadto jestem wierzący, a konkretniej jestem prawosławny. Od dwóch lat biorę udział w Boskiej Liturgii. Wcześniej, zanim zadecydowałem o aktywnej czynności w życiu publicznym Kościoła Prawosławnego, faktycznie byłem osobiście dość indyferentnym naukowcem, który poniekąd badałem z zewnątrz m.in. religijność, obrzędy, a przede wszystkim światopoglądy religii. A wcześniej, gdy uczęszczałem do szkoły podstawowej, choćby nie czułem potrzebę przynależności do duchowości chrześcijańskiej. Owszem, naturalnie już od dłuższego czasu dzieciństwa interesowałem się niejako z pozycji „zewnętrznego badacza” problemami religijności i już od dzieciństwa znałem bezpośrednio przede wszystkim zagadnienia Kościoła Rzymskokatolickiego. Wszakże urodziłem się w tradycyjnej, chłopsko-robotniczej, katolickiej rodzinie, a to jest powszechne w Polsce.

Jaki powód tak wielkiej i doniosłej zmiany światopoglądowej w życiu? Czemu zadecydowałem o aktywnym włączeniu się w działalność Kościoła prawosławnego na ziemiach polskich? Dlaczego nie wybrałem drogę zgodnie z Tradycją katolicką, taką samą drogę,co Polacy? Dlaczego wybrałem prawosławie,a nie np. katolicyzm czy określoną denominację w łonie protestantyzmu?

Otóż już od dzieciństwa fascynowała mi mistyka i tajemniczość. Co więcej, urzekło wspaniałe i pełne stylistycznego i symetrycznego przepychu bogactwo wnętrza Kościoła prawosławnego – bogactwo, które są nierozerwalnie związane z tą mistyką i tajemniczością. Ikony, mnóstwo złota, mnóstwo świec (szczególnie przy nieoświetlonego tła wnętrza budynku Kościoła prawosławnego), gra mnóstwa kolorów, szczegółów, cieni i świateł, swoista niewinna i czuła stymulacja moimi zmysłami – to wszystko pobudzało moją wyobraźnię i moje najgłębsze warstwy emocjonalne. Wszakże każda religia, czyli określony, spójny system dogmatów, który pozwala nam zrozumieć sens miejsca we wszechświecie, opisać i wyjaśnić, w jakiś sposób funkcjonujemy my i funkcjonuje cały świat, jakie przyczyny i cele egzystencji, odwołuje się przede wszystkim do bezkrytycznych, instynkownych przeżyć, uczuć, częstokroć uczuć, których nie pojmujemy tylko dzięki rozumu i logiki.

A najbardziej fascynowało mi już od dzieciństwa to, co jest za ikonostasem. Po prostu bardzo ciekawiło mnie, co jest tam za tym przeurocz bramą. Wyobrażałem wówczas, iż ta brama to brama do nadnaturalnego świata, boskiego świata Nieśmiertelnego Zwycięzcy nad Śmiercią. Gdy oglądałem telewizję, gdzie pokazano wnętrze kościoła prawosławnego i ikonostas, od razu poczułem chęć zobaczenia na własne oczy to, co jest tam, za zamkniętymi wrotami.

Tak więc była to pierwsza przyczyna zainteresowania mnie prawosławem – przyczyna estetyczna. Wszakże jestem perfekcjonistą i estetytą. Mam rozwinięte zdolności artystyczne (np. piszę wiersze) i wobec tego jestem bardzo wrażliwy na zróżnicowane i gigantyczne piękno.
Wnętrze budynków kościołów prawosławnych mimowolnie budzą subtelną wyobrażnię.

Ponadto z powodu mojego umysłu analitycznego (jestem także badaczem idei religijnych i politycznych) interesował mnie światopogląd prawosławny. I tutaj pozytywnie uderzyło mnie to, jak bardzo koncentruje Tradycja prawosławna na boskości, na świętości, a także na Nadziei. W szczególności z euforią zareagowałem na wiadomości, iż prawosławie uczy nie tylko o zbawieniu, ale też o przebóstwieniu człowieka, czyli dobrowolnemu dopuszczeniu człowieka przez Boga do współudziału w życiu Boga i boskiej naturze drogą pewnego uczestnictwa. Także o przebóstwieniu całego świata. Ponadto, co ciekawe, w młodości, gdy studiowałem na Uniwersytecie Szczecińskim, badałem także przedchrześcijańskie tradycje słowiańskie. Właśnie zainteresowanie Słowiańszczyzną dla mnie było kolejnym etapem w zbliżania mnie do czułych i boskich objęcia prawosławia i jego Tradycji, gdyż już nastudiach powoli uświadałem sobie, iż istnieje po części paralela między niektórymi elementami tradycji przedchrzescijańskich Słowian a dogmatyką prawosławną, a zwłaszcza ludową interpretacją prawosławia. Wówczas akceptowałem ideę filozoficzną, według której wprawdzie boskość (świętość) sama w sobie jest transcendentna wobec świata materialnego, cielesnego, widzialnego, naturalnego, ale i tak boskość (a ściślej: energie boskie w znaczeniu Grzegorza z Palamas) interweniuje w funkcjonowaniu świata materialnego, jest wszechobecna, immanentna w świecie materialnym, a człowiek dostąpić do zjednoczenia z Bogiem. Wszakże źródłem idei przebóstwienia człowieka jest cytat: „Bóg stał się człowiekiem, aby ludzie mogli stać się bogami” (cytat za: W. N. Łosski, Teologia mistyczna Kościoła Wschodniego, Kraków 2007, s. 16). Oczywiście, idee dość zbliżone do stanowiska panenteistycznego, które egzystuje szczególnie w prawosławiu, jest czymś odrębnym od panteizmu, obecnym w różnych tradycji przedchrześcijańskich, jako iż międy nimi panteizm ma różne oblicza: od bardziej mistycznego do materialistycznego. Jednakowoż istnieje zadziwiające podobieństwo (a nie po prostu utożsamianie!) między faktycznym ubóstwieniem natury wśród tradycji przedchrześcijańskich ludów indoeuropejskich (w tym Słowian) a prawosławną ideą przebóstwieniem i dogmatem Jezusa Chrystusa jako Bogoczłowieka.

Co więcej, już w szkole podstawowej mocno zgłębiałem etykę heroiczną u ludów indoeuropejskich. Interesowały mnie np. eposy herosów. Najpierw na krótko zainteresowałem się w tym zakresie Germanami północnymi (np. wikingami), zachodnimi (m.in. Sasami) i wschodnimi (m.in. Wizygotami i Ostrogotami), oraz Celtami (w szczególności Brytami i Gaelami), Sarmatami, Scytami, a następnie Słowianami oczywiście, np. bylinami o bogatyrach Starej Rusi (Ilja Muromiec, Dobrynia Nikiticz, Alosza Popowicz itd.). Później, gdy prowadziłem ćwiczenia z przedmiotów w zakresie politologii, zauważyłem, iż to właśnie prawosławie ułagodziło, uszlachetniło i podporządkowało bohaterstwo, wyczyn, odwagę, męstwo – a wszakże są to ważne elementy w etyce heroicznej – zasadom chrześcijańskim (wiara w Jedynego Boga, miłość, miłosierdzenie, braterstwo, miłość). Owszem, już w szkole podstawowej bardzo interesowały mnie także mitologie i światopoglądy wraz z ich etyką heroiczną innych, nieindoeuropejskich ludów Syberii i – szerzej – Eurazji (m.in. ludów mongolskich, tureckich, tunguskich, mandżurskich, paleosyberyjskich), a także mitologie i światopoglądy Indian Ameryki Północnej, ludów Afryki Czarnej czy Australii, ale najbardziej interesowały mnie światopogląd ludów indoeuropejskich, a później teologią chrześcijańską (prawosławną i katolicką), jako iż byłem i przez cały czas jestem świadomy własnych korzeni etnokulturowych, a ściślej: chrześcijańsko(prawosławno)-słowiańskich.

Ponadto, wtedy fascynowała mi także „ideologia trójfunkcjonalna”, odkryta przez francuskiego filologa Georgesa Dumezila i występowana była w światopoglądzie ludów indoeuropejskich. Ten model światopoglądu to zhierarchizowany system wartości i idei, a zarazem organiczna, symfoniczna jedność społeczna, w której plasują się w sposób hierarchiczny i współdziałają ze sobą w wyższym celu odrębne warstwy społeczne z ich różnymi systemami wartości i zachowań i mentalnościami. Zauważyłem, iż ta ideologia została zachowana w katolickiej, średniowiecznej Europie (tutaj w formie: 1. oratores, 2. bellatores, 3. laboratores), ale także – na szczęście! – w Cesarstwie Bizantyjskim i na Rusi, a więc w prawosławnym kręgu kulturowym.

Kolejnymi przyczynami mojego zainteresowania prawosławiem były idea imperialna i sakralizacja funkcji imperatora (m.in. bizantyjskiego basileus i rosyjskiego cara). Otóż już w młodości fascynowały mnie właśnie zarówno idea imperialna (kategoria uniwersalna, misjonistyczna i sakralno-polityczna) – a nie idea imperialistyczna! (Gdyż, jak wiemy, imperializm to produkt kapitalizmu, industrializacji i oświecenia, imperializm cechuje się eksploatacją wszelkich zasobów w terytoriach zamorskich i wykorzenieniem etnokulturowej tożsamości i forsownym procesem westernizacji), jak i struktura, cele i funkcjonowanie imperium. Wszakże na studiach wyższych zajmowałem się m.in. relacjami między religią a państwem, psychologią religii i wpływem religii na mentalność, politykę i państwo. Już wtedy zafascynowałem się rozbudowanym ceremoniałem władzy imperialnej Cesarstwa Bizantyjskiego, obrazami i tytułami basileus i paralelą między Królem Królow Jezusem Chrystusem w niebie a basileus jako jedyną i najwyższą instytucją łączącą pomiędzy Bogiem a świat ludzi, funkcjami której były m.in. sądownicza (sąd nad ludźmi) i wykonawcza (obrona praw naturalnych i praw Bożych i wynikających z nich chrzescijańskich zasad moralnych). Od deski do deski przeczytałem, na przykład, książkę B. Uspenskiego o charakterystyce cara i patriarcha w rosyjskiej kulturze i państwowości, która przejęła dziedzictwo bizantyjskie. Później, w toku poznawania historii Cesarstwa Bizantyjskiego i Rosji zrozumiałem, iż prawosławie to religia bardziej proimperialna i bardziej propaństwowa, niż katolicyzm, który uporczliwie domagał się segregacji sfer kościelnej i państwowej, balansując niebezpiecznie na granicy częściowej desakralizacji państwa, a następnie wkraczał praktycznie w sferę zarezerwowaną tylko dla krółów i dla imperium, w sferę profanum, naruszając harmonijną, symfoniczną współpracę między sacerdotium a regnum.

Przykładem tego był choćby duński duchowny katolicki Absalon, biskup Roskilde w latach 1158 – 1191 i arcybiskup Lund w latach 1178 – 1201 (a więc do jego śmierci). Ów duński biskup za czasów panowania duńskiego króla Kanuta VI w praktyce rządził nad całą Danią. Osobiście uczestniczył (jako wódz i współorganizator) w morskich wyprawach między nimi przeciw Słowianom połabskim. Saxo Gramatyk przypisał mu wiele zasług, jak na przykład uczestnictwo wraz z duńskim królem Waldemarem I w podboju i przymusowym nawróceniu Ranów w Rugii, gdzie niemal własnoręcznie miał niszczyć posągi słowiańskich bóstw w 1168 roku, uratowanie floty duńskiej od zagłady w czasie wyprawy na Pomorze Zachodnie w 1170 roku, a także dowodzenie w bitwie koło przylądka Darsin w 1184 roku, w której zostały pokonane siły księcia pomorskiego Bogusława I.

Innym przykładem był biskupstwo Dorpatu. Zostało ono założone w 1224 roku przez biskupa Alberta, legata papieskiego. Głową tegoż biskupstwa był naturalnie biskup (osoba kapłańska), ale władał w obrębie tegoż biskupstwa jako pan ziemski, m.in. miał wasali, prowadził politykę zagraniczną i kierował wyprawami zbrojnymi, np. wyprawa zbrojna, złożona z armii zakonu krzyżackiego i połączonego z nim zakonu kawalerów mieczowych, dowodzona właśnie przez biskupa Dorpatu Hermana I, która została zniszczona w bitwie nad jeziorem Czudzkim w 1242 roku przez księcia nowogrodzkiego Aleksandra Newskiego.

A prawosławie odrzuca w zakresie relacji między Kościołem a państwem dogmatycznie tak papocezaryzm (co oczywiste), jak cezaropapizm. Uczy, iż basileus / car to „biskup do spraw spraw zewnętrznych”, a patriarcha – duchowym głową wspólnoty politycznej. Już na studiach wyższych miałem wiedzę, iż prawosławie zachowało sakralny szacunek do władzy imperialnej, nawiązując do tzw. teologii imperialnej Euzebiusza z Cezarei – autora dzieła o życiu pierwszego, chrześcijańskiego cesarza rzymskiego Konstantyna Wielkiego.

Tak oto uświadomiłem, iż to właśnie prawosławie zachowało doktrynę o symfonii dwóch władz i w odróżnieniu od katolicyzmu zawsze akceptowało atrybuty władzy basileus / cara i Cesarstwa, zawsze akceptowało ścisły zakres pełnomocnictw władzy imperialnej, o ile nie narusza doktryny prawosławnej tradycji i jego światopoglądu. Przypomnijmy bowiem, iż właśnie Kościół Rzymskokatolicki w średniowieczu był niestety aktywnym uczestnikiem w sporze z imperium i przejął od cesarzy rzymskich nazwę Pontifex Maximus (dosłownie „Wielki Budowniczy”).

Fascynowało mnie, jak prawosławie troskliwie uszlachetniało i uformowało tę tradycję, zmieniając z „dzikiej” tradycji Słowian na jej swoistą wersję słowiańską, zgodną jakże harmonijnie z prawosławem. Byłem pełnym podziwu, zauważając w toku swoich badań, iż misjonarze prawosławni prowadzili misję chrystanizacji wśród Słowian, odrzucając i potępiając (słusznie!) te zachowania i rytuały przedchrześcijańskie dawnych Słowian, które wydawało im się bezsensowne, (np. politeizm, czyli wiarę w wielu bogów – z chrześcijańskiego punktu widzenia jest to oczywiście bałwochwalstwo) i krwawe, a zarazem zachowali, inkorporując do Tradycji prawosławnej i zmieniając tylko te archetypy (płodność, ziemia, orzech, zboże, jabłko, niebo itd.) i ryty, które mogły być zbieżne z niezmienną, odwieczną wiarą chrześcijańską (oczywiście po ich transformacji). Już wtedy zrozumiałem, iż prawosławie – prawdziwe chrześcijaństwo – triumfowało, niczym troskliwy i kochający ojciec, który opiekuje i formuje swoje „pogańskie” dzieci tak, aby niedługo będą świadomymi chrześcijanami. Zrozumiałem, iż chrześcijaństwo (to jest prawosławie) to Prawda Boża, to najlepsza religia, które zaspokaja najlepiej te piękne emocje, dzięki którym możemy zachować swoje człowieczeństwo: miłość, miłosierdze, czułość, braterstwo, powszechna zgoda, wszechjedność (w tym jedność boskości i świata materialnego, zachowując wyższość świętości nad nietrwałym światem ciała i materii oczywiście). To właśnie prawosławie dał słowiańskiej tradycji przedchrześcijańskiej formę, a więc: wiarę o prawdziwym Bogu, chrześcijańskie zasady moralne: miłość do Boga, a także miłość do bliźnich, współczucie, wzajemna pomoc (szczególnie w stosunku do dzieci, kobiet, starców), wspólnotę, solidarność, kontemplację, dyscyplinę, pokorę, skruchę i żal za grzechy. Na studiach zaczynałem powoli rozumieć, iż pogrążanie człowieka tylko do świata ciała i materii jest niebezpieczny dla niego i człowiek może zatracać się w otłchań zmysłowych wrażeń, człowiek może niszczyć swoją duszę, zmieniając z osoby na podobnego do zwierzęcia, człowiek może stać się niewolnikiem własnych potrzeb i wymyślonych pragnień, człowiek może stać się po prostu głupim dzieckiem. Co więcej, nabierałem pewności, iż prawdziwe chrześcijaństwo to nie katolicyzm czy – tym bardziej – protestantyzm. Uświadałem sobie powoli, iż prawdziwe chrześcijaństwo to nauka o Dobrej Nowinie, Prawdzie Bożej, Świętej Trójcy, Jezusie Chrystusie jako Bogoczłowieku, i tkwi wyłącznie w prawosławiu.

Ponadto, gdy byłem pracownikiem naukowym, z nieukrywaną euforią zanalizowałem teksty teologów prawosławnych (a przede wszystkim znanego polskiego, prawosławnego duchownego Henryka Paprockiego) i stwierdziłem, iż tylko prawosławie podkreśla soborność, wspólnotowość, wspólnotę duchową i w konsekwencji czego także wspólnotową mentalność, a także utrzymuje Tradycję i hierarchię kościelną. Zafascynowało mi prawosławie, gdyż od dzieciństwa uważałem, iż światopogląd oparty na zasadach: wszechjedność, różnorodność i hierarchia jest zawsze estetycznie piękny i adekwatny, model „jedności w wielości”, zawsze podziwiałem model organizmu wewnętrznie zhierachizowanego w oparciu o braterstwo i miłość. Gorąco więc popierałem i przez cały czas popieram, iż przystąpienie do komunii to jednocześnie zjednoczenie z Bogiem i włączenie się we wspólnotę. Uważam, iż w ogóle prawosławie uczy, iż dzięki duszy indywiduum staje się osobą, a więc – uwaga – istotą duchową, mającą cząstkę boską (daną od Boga), poniekąd właśnie społeczną, a więc zdolną do wypełnienia szereg ról społecznych, ról w określonej grupie społecznej. Wszakże, jak uczy rosyjski filozof Siemion Frank, w duszy jest wszystko to, co wspólne, społeczne. Dlaczego tak żarliwie i ochoczo zgadzałem się z doktryną prawosławną o soborności, wspólnotowości; doktryną jakże znacznie bardziej pogłębioną, niż katolicyzm? Otóż od dzieciństwa patrzyłem wokół mnie w Polsce na ludzi. Widziałem oprócz wspaniałych postaw zwykłych Polaków także niestety aż za nadto często przypadki zazdrości, niezdrowej konkurencji, hipokryzji, obsesji nadmiernej, fałszywej „godności” osobistej i wobec tego zarówno naród polski, jak i państwo polskie od XVII wieku upadały i ulegały wewnętrznej destrukcji i rozkładowi. Henryk Paprocki pięknie ujął, iż zawsze prawosławie uczy bardziej o Nadziei i boskości, o Bogoczłowieku i o wspólnotowości, a mniej o winie, o grzechu pierworodnym. Mogę wypisać zalety prawosławia, dzięki którym już zacząłem popierać to prawdziwe, nieskazitelne chrześcijaństwo jako pracownik akademicki:

– ogromna mistyka i tajemniczość obrzędów prawosławnych,

– większy akcent na boskość i na nadzieję, mniej o winie, o grzechu pierworodnym, który – według katoliccyzmu – dziedziczony jest z pokolenia na pokolenie

– idea o przebóstwieniu człowieka i całego świata, większy akcent na zdolności człowieka do dobrowolnego uczestniczenia w życiu Boga już w tym świecie,

– większy akcent na wspólnotowość.

Następnie, gdy ukończyłem studie w Szczecinie i wybrałem karierę naukową, np. zacząłem prowadzić ćwiczenia z politologii dla studentów na uczelniach szczecińskich, gdzie uzyskałem pracę o dzieło, po dłuższym zastanowieniu się, wreszcie pojąłem, iż człowiek musi mieć jasny i wyraźny światopogląd, a najlepiej światopogląd religijny. Wszakże człowiek religijny to człowiek z „osobowością integralną” (piękne wyrażenie słowianofila Igora Kiriejewskiego), w którym uruchamia nie tylko swoje zmysły, ale też intuicję i bezpośrednią łączność z Bogiem. Już wtedy czytałem z pasją m.in. prace Mircea Eliade i już byłem nastawiony pozytywnie i ustosunkowałem się z szacunkiem do religijności w ogóle. Uważałem i przez cały czas uważam, iż religijność i religia są najważniejsze elementy w kształtowaniu świadomego człowieka. Ponadto już jako pracownik akademicki – ja jako już fascynat religijności – zaczynałem utwierdzać się w tym, iż to właśnie prawosławie daje nam pełną wiarę chrześcijańską, prawosławie jako jedyną, prawdziwą,gdyż nieskazitelną Tradycją chrześcijańską, a chrześcijaństwo – jak już mówiłem – to w ogóle Prawda Boża. Wtedy już nie byłem agnostokiem czy – tym bardziej – ateistą. Już byłem nastawiony pożytywnie do religijności, a tym bardziej do religijności wschodniochrześcijańskiej, do prawosławia. Oto moja druga przyczyna zainteresowania się prawosławiem – przyczyna intelektualno-logiczna, iż tak powiem.

Ponadto trzeba dopowiedzieć, iż równolegle z kiełkującym zainteresowaniem, a póżniej fascynacji i popierania religijnością, a na koniec prawosławiem, rodziło się już wdziecinnych czasach zainteresowanie się rosyjską kulturą i Rosjanami. Tutaj też wiodła moja droga dokładnie w identyczny sposób, co w przypadku mojego stosunku z\prawosławiem, a więc poprzez te same etapy:

Obojętność,
Zainteresowanie się,
Fascynacja.

I tak w szkole podstawowej w Dziwnowie, gdzie mieszkałem, wspominam, iż wprawdzie nie było Rosjan, ale mój tato opowiadał, iż Rosjanie są po prostu bardzo spokojni, czasami choćby pasywni i jakby trochę smutni, a w szczególności tworzą najpiękniejszą literaturę i sztukę. Wspominam też muzykę rosyjską z dzieciństwa (tutaj przede wszystkim Władimir Wysocki). Później, na studiach, a zwłaszcza po ukończeniu tychże studiów i gddy pracowałem jako pracownikakademicki na uczelniach, zająłem się badaniem rosyjską myślą filozoficzną i polityczną. W szczególności interesowałem się rosyjską, prawosławną i konserwatywną myślą, rosyjskimi myślicielami i pisarzami (Aleksiej Chomiakow, Igor Kiriejewski, Nikołaj Danilewski, Konstantin Leontjew, Fiodor Dostojewski, Włodzimierz Sołowjow, Siergiej Bułgakow, Paweł Floreński, Nikołaj Bierdiajew, Siemion Frank, Lew Karsawin, Iwan Iljin itd., a także – bardziej współcześnie – m.in. petersburski i ładoski metropolita Jan (Snyczow), czy Aleksandr Dugin). Wprawdzie już na studiach na Uniwersytecie Szczecińskim zaczynałem badać szczególnie europejską i amerykańską myślą konserwatywną (antyliberalną), ale pod koniec tychże studiów zacząlem gwałtownie badać również rosyjską myśl konseratywną i prawosławną, jako iż oczywiście myśl rosyjska opiera się na prawosławiu i jego światopoglądzie.

I oto po ukończeniu studiów i po paruletniej pracy naukowej już miałem podstawy emocjonalne i intelektualne do świadomej i najważniejszej decyzji w swoim życiu. Wreszcie miałem podstawy do kolejnego i zarazem ostatniego etapu.

Krótko po tym moje życie osobiste zaczęło poddawać mi próbom – najpierw były straszliwe problemy (m.in. utrata pracy na uczelniach w Szczecinie – podejrzewam, iż z powodu moich „niepoprawnych” z punktu władz uczelni, proprawosławnych i prorosyjskich poglądów, a także poważne problemy zdrowotne), a później poznałem najbardziej piękne chwile – poznałem na własnej skórze szczerą miłość. Tutaj zacząłem myśleć o Bogu na poważnie: jeżeli spotkałem tę miłość, to istnieje Bóg.

I tutaj, w tych jakże doniosłych chwilach, gdy myślałem o moim przewrocie życiowym, nagle zinspirowany niektórymi Rosjanami, którzy poznałem w internecie, a przede wszystkim pewna urokliwą kobietą, nagle postanowiłem zostać świadomym prawosławnym i aktywnym uczestnikiem Autokefalicznego Polskiego Kościoła Prawosławnego. Około dwa lata temu zadzwoniłem wreszcie do księdza prawosławnego, który prowadzi parafią prawosławną w Gryficach i spytałem mu, czy mogę być świadomym prawosławnym i co wymaga ode mnie,aby zostać świadomym prawosławnym, a ten ksiądz ochoczo zgodził się na mój czynny udział. Teraz chodzę przeważnie w niedzielę do Boskiej Liturgii do Gryfic, dokonałem spowiedzi już na początku. Teraz już jestem świadomym prawosławnym.

Owszem, nie jest łatwo zostać prawosławnym w Polsce, gdzie większość Polaków uważa, iż prawdziwe chrześcijaństwo to tylko katolicyzm, a prawosławie – to według nich rzekomo „schizma”. Moja katolicka rodzina była zaskoczona: „Dlaczego? Dlaczego wybrałeś prawosławie? Przecież ochrzony zostałeś w obrządku katolickim”. Na to wyjaśniałem tej rodzinie, iż katolicyzm zaczął niestety zmieniać słowa w „Symbolu Wiary” wbrew pierwszym soborom chrześcijańskim (filioque), zaczynał niezdrowe tendencje fascynacji światem materialnym i ulegał żądzom ludzkim, a przede wszystkim zachłanność i rozpusta, np. odpusty, chęć podporządkowania innych wyznań i państw Kościołowi Rzymskokatolickiemu), swojego rodzaju „wtargnięcie” Kościoła Rzymskokatolickiego w sferę zarezerwowaną wyłącznie dla władzy państwowej, tworzenie „Państwa Kościelnego”, przejmowanie tytułu pontifex maximus od cesarzy rzymskich i tendencje papocezaryzmu (hierokracji papieskiej) w średniowieczu, m.in. bulla Grzegorza VII „Dictatus papae”, spór o inwestytucję między Innocentym III a cesarzem rzymskim, bezpośredni udział w walkach między propapieskimi gwelfami a gibelinami, którzy opowiadali się za cesarzem Fryderyka II Hohenstaufem, „Unam sanctam” Bonifacego VIII z 1302 roku.

Owszem, według mnie w tej chwili w obliczu najgroźniejszego niebezpieczeństwa dla prawosławia i w ogóle religijności, moralności, wspólnot i tradycji na świecie, jakim są zbiorczo prądy filozoficzne z Zachodu: liberalizm, postmodernizm, ateizm, agnostycyzm, materializm, konsumpcjonizm, permisywizm, egoizm, relatywizm, indyferentyzm, katolicyzm jest adekwatnie nieco mniej groźny, ale i tak katolicyzm to pierwsze stadium herezji od prawowiernego chrześcijaństwa.

Byłem wówczas już konsekwentny i wytrwały. Oto wtedy dokonało się po raz pierwszy przełom – z pozycji naukowca, który fascynował się prawosławiem, do pozycji wierzącego i aktywnego prawosławnego, z pozycji fascynującego obserwatora z zewnątrz do pozycji aktywnego uczestnika prawosławnego.

Ponadto, wówczas były i są i inne problemy dla mnie. Otóż najbliższy kościół prawosławny jest w Gryficach, a ja mieszkam tymczasowo na wsi, nieopodal Morza Bałtyckiego. Boskie Liturgie są przeważnie rano w niedziele, a autobusy kursują poza latem w soboty do około 17:00, a w niedziele – tylko wieczorem. Co robić – gdy mam czasami dodatkowe pieniądze, muszę zamówić najtańszy pokój na jedną dobę (z soboty na niedzielę), potem jestem na Boskiej Liturgii, a następnie czekam długo na wieczorny autobus do nadmorskiego miasteczka, a na koniec idę piechotą do wsi przez 3 kilometry. A gdy nie mam tychże dodatkowych pieniędzy, po prostu śpię na otwartym i – niestety zimnym – powietrzu, a więc na parku miejskim albo na dworcu kolejowym w Gryficach.

I tak nie tylko dalej zacząłem studiować teksty prawosławnych teologów i filozofów, ale praktykowałem i pielęgnowałem wiarę chrześcijańską. Za każdy raz,gdy byłem w Boskiej Liturgii, zawsze zapaliłem świece w intencji moich najbliższych i modliłem się do Boga. Ksiądz prawosławny, który prowadzi Kościół Prawosławny w Gryficach, dał mi zbiór książek. Przeczytałem wszystkie, a w szczególności zafascynowała mi książka „Wierzę w Jeden, Katolicki Kościół. Świadectwo konwersji do Prawosławia”. To bogaty spis ważnych dokumentów soborów chrześcijańskich i wykładni prawosławnej. Co więcej, to swoiste prawosławne kompendium argumentów w sporze z nieprawosławnymi. Pomogła mi w ugruntowaniu moich niedawnych przekonaniach dotyczących prawosławia. Jeszcze bardziej przekonałem się, iż wybrałem adekwatną drogę – prawosławie. Zinspirowany moją ukochaną kobietą i innymi Rosjanami, teraz po moich rozmowach ze wspomnianym księdzem prawosłwnym i po lekturze tych książek, bez żadnych wahań stwierdzam, iż jestem świadomy i aktywny prawosławny. I z tego jestem szczęśliwy i dumny. Chcę realizować jak najlepiej chrześcijańskie zasady moralne, które głosi prawosławie. Wszakże jestemz natury perfekcjonistą. Chcę stworzyć tradycyjną, normalną, silną, przepełnioną szczerą miłością, prawosławną, pobłogosławioną przez Boga rodzinę, z prawdziwą kobietą i z licznymi dziećmi, rodzinę, w której szanuje się prawosławne zasady.

Powiem więcej: począwszy od szkoły podstawowej, gdzie zetknąłem się z wiarą chrześcijańską, gdzie wówczas uczyła mnie moja katolicka katechetka, w sumie mogę opisać moją drogę do aktywnego bycia prawosławnym jako droga poprzez już cztery fazy:

1. Obojętność,
2. Zainteresowanie się,
3. Fascynacja,
4. Internalizacja (całkowita i wierna akceptacja wiary chrześcijańskiej (prawosławnej).

Reasumując, tak oto wprawdzie na razie w Polsce osamotniony w Polsce, ale jestem stanowczy i spokojny bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, gdyż wiem, iż jestem częścią wspólnoty prawosławnej, przynależę do Kościoła Prawosławnego i niedługo będę w Rosji. I choć adekwatnie chciałbym być członkiem Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego – wszakże Moskwa to Trzeci Rzym, to Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny jest i tak najlepszą opcją, z jaką spotkałem w moim życiu. Jestem bardziej stanowczy i spokojny, gdyż prawosławie formuje mnie i moją mentalność, nadaje mi twardą dyscyplinę duchową, nadaje mi światopogląd prawosławny. Wreszcie jestem stanowczy i spokojny, gdyż zawsze jest Bóg przy mnie. Ufam Bogu, mojej ukochanej kobiecie i tym, którzy wspierali mnie duchowo i materialnie. Chcę założyć tradycyjną, prawosławną, pełną miłości rodzinę z moją ukochaną i z naszymi przyszłymi dziećmi, a także wspierać Kościół Prawosławny, innych Rosjan. Spoglądam teraz w przyszłość z nadzieją i z wiarą w Chrystusie, gdyż wierzę, iż Bóg troszczy nami i opiekuje nami.

Wierzę w Boga i w Kościół Prawosławny, wierzę, iż Bóg dał mnie to, co najlepsze: ciepło, miłość, czułość, wierność ze strony mojej ukochanej i innych Rosjan. Wdzięczny jestem Bogu i chcę zrealizować daną mi od Boga misję: obdarować miłością mojej ukochanej kobiecie, naszym przyszłym dzieciom i tym, którzy wspierali mnie w moim całym życiu.

Dodam, iż według mnie prawosławie to nie tylko zbiór obrządków, rytów, moditw itd.. Prawosławie to przede wszystkim światopogląd, a więc holistyczny model wyjaśnienia całego, otaczającego wokół nas kosmosu, wszechobejmujący sposób codziennego życia, sposób myślenia i percepcji na świat. Być prawosławnym to myśleć i czuć po prawosławnemu. Według mnie Prawosławie to nie bezkresna wina, ciągłe umartwianie, bierność i pogrążanie w smutku. Prawosławie to miłość, szczęście i radość, gdy widzę moją ukochaną kobietę, a także – w dalszej kolejności – i innych moich braci (przede wszystkim prawosławnych Rosjan) i cały świat: niebo, chmury, ziemia, chleb, żniwo, las, owoce itd., gdyż nas stworzył na swój obraz i podobieństwo sam Bóg, stworzył świat, gdyż Bóg obecny jest wszędzie dookoła nas. Prawosławie to soborowość, jedność, braterstwo, wyższość ducha nad ciałem, a nie jakiś kult „jednostki”, konsumpcji i pieniądza. Prawosławie to także – w kryzysowych sytuacjach – aktywizm, waleczność i męstwo, to twarda walka z siłami zła, to bezlitosna obrona ładu przed zakusami diabła.

dr Krzysztof Karczewski.

Idź do oryginalnego materiału