Jak WRONy chciały zadziobać ORŁA - z archiwum

solidarni2010.pl 9 miesięcy temu
Felietony
Jak WRONy chciały zadziobać ORŁA - z archiwum
data:18 grudnia 2021 Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać...

za: https://sudeckiefakty.pl/

Pomyśleć iż minęło już 40 lat od wojny z jaruzelskimi wronami, jak ten czas śmiga w kosmosie. nie do wiary...A przecież słyszę jeszcze krzyk sąsiadki, która wali w drzwi i woła „ „Wojna, wojna...” W pierwszej chwili pomyślałem, iż wreszcie Reagan odpalił rakiety na imperium zła...Ale nie, to ludowe wojsko polskie wytoczyło czołgi przeciwko nam! I potem ten fałszywie brzmiący głos generała w radiu, w tym samym radiu przy którym słuchaliśmy stacji zagranicznych...Ze zdumieniem musieliśmy słuchać banialuk, słów strasznych i odpychających, a jeszcze miał czelność okrasić to muzyką Szopena! Oj, jakby mu przywalił Fryderyk za to wszystko! A więc jednak się poważyli, jakieś plotki krążyły, ale niestety nie brałem ich zbyt poważnie...i to był błąd, bo teraz zostałem w pułapce, z paszportem ważnym do Francji, Włoch i Hiszpanii! Zmarnowane wizy, wbite już w paszporcie. Odłożyłem wyjazd, aby spędzić święta Bożego Narodzenia w Krakowie w rodzinnych gronach...Zanim wyruszę w świat daleki...I to mnie zgubiło, potem przez cztery lata odmawiali mi paszportu. A właśnie stan wojenny podziałał na mnie jak anestezja na sentymenty i dojrzałem do emigracji. Piękny widok z moich okien na klasztor na Skałce stracił swój magiczny wpływ, powziąłem zamiar opuszczenia mojej klatki. adekwatnie byłbym skłonny uczynić to wcześniej, ale właśnie stary mur średniowieczny, pamiętający czasy fundacji klasztoru, trzymał mnie mocno w tym sercu tysiącletniej Polski. Czołgi na ulicach uświadomiły mi jednak, iż tu nic się nie zmieni dopóki będziemy pod okupacją Ruskich, tych „Sowietische Banditen” jak ich nazywałem przekornie w języku innego totalitaryzmu. Cóż z tego, iż żyłem w sercu tysiącletniej Polski, gdy władzę sprawowali peerelczycy, a naprawdę żyliśmy na gruzach Polski tysiącletniej, przesuniętej w dodatku podwójnie na lewo...Bo w atlasach na zachód ( wydarto nam przy tym kresy z prapolskim Lwowem ). a ustrojowo wtłoczono nas do bani z czerwonym faszyzmem! I właśnie w marcu 1968 wysyłałem anonimowe listy do Komitetu Wojewódzkiego w Krakowie porównując reżim PZPR-u do czerwonego faszyzmu... Mimo zrywu „Solidarności” i wyraźnej odwilży w okresie 1980/81 jaruzelskie wrony ( tak naprawdę to hieny!) przywracały władzę mrocznych troglodytów i w tej sytuacji zdecydowałem szukać światła nad Mare Nostrum. Czułem się też osobiście dotknięty dyktaturą, opartą przy tym na kretyńskiej ideologii, i tym, iż każdy wyjazd za granicę wymagał przepustki jednorazowej, którą władze z arogancją nazywały paszportem! Wolność gwałcono tu zresztą na każdym kroku, ale czego się można było spodziewać po partii wasalnej i służalczej wobec bolszewików? Grupa generałów i wyższych wojskowych stojąca za zamachem z 13 grudnia 1981 niewątpliwie wystąpiła w interesach Moskwy. Może rację ma prezydent Andrzej Duda nazywając generała tchórzem, ale Jaruzelski był przede wszystkim wypróbowanym sowieckim agentem, który nieraz udowodnił swoją lojalność wobec Moskali i polskich „sowietów” jak choćby podczas masakry grudnia 1970 roku. Tchórzowi można okazać tylko pogardę, natomiast zdrajca zasługuje na wieczne potępienie. Politycznych zdrajców Dante umieścił w dziewiątym kręgu Piekła ( Canto 32), tam też pewnie trafiłby Jaruzelski, specjalista od grudniowych rzezi. W stanie wojennym ponosi też odpowiedzialność choćby za pacyfikację kopalni „Wujek”, podczas której zomowcy zastrzelili dziewięciu górników i ranili kilkudziesięciu, choć podobno to generał Kiszczak wydał rozkaz użycia broni. Początkowo, zaraz po szturmie ZOMO w kopalni, mówiono o siedmiu ofiarach, co znalazło odbicie w tym wierszy, który napisałem niedługo po tej zbrodni:

***

Nie mam już ojczyzny.

Skreślono ją dekretem,

rozjechano czołgami,

oszołomiono gazem

i dobito siedmioma kulami.

W atlasie świata

szukam wyspy bezludnej

z dala od granic wytyczonych

bagnetem,

z dala od obłąkanych kapłanów

ideologii.

W maju 1985 udało mi się wreszcie dostać przepustkę ( tj. niby paszport) na wyjazd do Włoch, już nie mogli odmówić czerwoni szakale, bo przyznano mi w Rzymie międzynarodową nagrodę Premio Circe Sabaudia. I tak wyrwałem się do wolnego świata, gdzie wszyscy mieli paszporty w domu. Na lotnisku rzymskim natychmiast opuściły mnie nerwobóle brzucha, który dręczyły mnie w stanie wojennym. A szukając tej „bezludnej wyspy” – po wielu peregrynacjach - zwłaszcza w Hiszpanii, dotarłem do Australii. To bardzo duża wyspa, a choćby kontynent. Wprawdzie nie bezludna, ale w epoce nieustannej pandemii coronawirusa może kiedyś stanie się ziemią niczyją ? Przyjdź Królestwo Twoje...

Tymczasem w dorzeczu Wisły jakieś maszkarony dalej dziobią orła, to peerelczycy, tuskogady i targowiczanie nękają Polaków zamieszkujących tu od ponad tysiąca lat...I nieraz odpierających ataki wrogów, ale zawsze gościnni dla plemion prześladowanych, a choćby przyznający im przywileje. Przetrwaliśmy i ponad sto lat rozbiorów, dzięki wierze i kulturze. Literackiego Nobla Sienkiewicz otrzymał, kiedy Polski jeszcze nie było na mapach Europy. A dzisiaj anty-Polacy usuwają jego książki z lektur szkolnych, właśnie dlatego aby nas wynarodowić! Do tego dopuścić nie można, przeciwnie musimy wniknąć głębiej w naszą historię i kulturę, aby odzyskać ucinaną jakby więź z przodkami, co nastąpiło po r.1945, kiedy komuniści deptali tradycje I i II Rzeczypospolitej. W roku 1939 najazd Niemiec i Rosji zadał straszny cios Polsce tysiącletniej, a potem przesunięto i nasze granice, co jest sprawą skandaliczną, gdyż byliśmy istotną częścią zwycięskich Aliantów. Niech więc dzisiaj peerelczycy nie przeszkadzają nam w usuwaniu negatywnych zjawisk z lat PRL-u i w powrocie do dziedzictwa bodaj II RP! Tej, którą zburzyli nam Niemcy i Sowieci rozpoczynając drugą wojnę światową.

Marek Baterowicz

Od redakcji:

Zachęcamy do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o"wojnie jaruzelskiej"- ZIARNO WSCHODZI W RANIE

[email protected]óły: TUTAJ]

Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 i 2017) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.
Idź do oryginalnego materiału