Czy zastanawialiśmy się kiedyś, czy użyteczność jest użyteczna?
Jaka jest różnica pomiędzy prawdopodobieństwem a losowością?
Albo jak możemy zmienić ludzkie wybory?
Oraz po co tak w ogóle nam tak szumnie reklamowane (i zapomniane w praktyce) krytyczne myślenie?
Jeśli nie, to dobry moment. jeżeli przez cały czas nie, autor Racjonalności robi to za nas. Już sam podtytuł – „Co to? Dlaczego jej brakuje? Dlaczego ma znaczenie” – delikatnie nakierowuje nas na to, co możemy znaleźć wewnątrz. Jednak – możecie mi wierzyć (choć racjonalność natychmiast sceptycznie podpowiada, iż z tą wiarą… to tak różnie bywa) – zupełnie nie spodziewacie się tego, co zastaniecie przy lekturze.
Nudne, naukowe wywody? Jakiś psycho-filozoficzny bełkot? O, co to, to nie!
Bo napisać dobrą książkę o tej niezbyt przystępnej zwykłym śmiertelnikom tematyce, trzeba umieć. A Pinker w to umie. I tak największym atutem Racjonalności jest jej uniwersalność. Swobodny i przystępny język, przeplatany wysublimowanym poczuciem humoru, które niekoniecznie w pierwszej myśli mogą kojarzyć nam się z książką traktującą o nauce (prawda?), znajdzie odbiorców zarówno wśród młodych dorosłych, jak i tych nieco starszych. To przykład, iż pozycja popularnonaukowa może i uczyć, i bawić. Dla podbicia tego stwierdzenia dodam, iż od dłuższego czasu nie udało mi się z takim zainteresowaniem połknąć, a choćby pożreć książki o tak fikuśnej treści bez zakrztuszenia czy popijania wodą (bo zwykle przegadane lub za suche).
Już na samym wstępie Pinker zadaje nam podchwytliwe pytanie: „jak racjonalny jest człowiek?”. Wniosek nie jest zbyt optymistyczny. A mianowicie, niespełna kilkanaście stron dalej możemy przekonać się, z jaką łatwością autor wciąga nas w zagadki logiczne. I jak jeszcze łatwiej udowadnia nam, iż jesteśmy w stanie „wyłożyć się” przy absurdalnie prostych zadaniach matematycznych, o złudzeniach optycznych choćby nie wspominając (mniej więcej około strony 40).
Bez spoilerowania i psucia zabawy, mogę również napomknąć, iż za powyższymi błędami logicznymi stoją nasze dwa systemy myślenia, które – jak na złość – działają opozycyjnie. Podczas gdy jeden z nich zwodzi nas szybkością działania, drugi potencjalnie marnuje czas na rozkładanie na czynniki pierwsze każdego aksjomatu. W szczegóły wdawać się nie muszę, gdyż stali czytelnicy tej rubryki pamiętają propozycję z początku roku – Mózg. Co każdy powinien wiedzieć Gary’ego Wenka – i już wiedzą.
Im dalej w rozdziały, tym robi się ciekawiej. Żeby nie być gołosłowną – i nie odwoływać się ponownie do argumentu „ad wiara” – pokuszę się, z niemałą zresztą satysfakcją, o przydługi cytat dla co bardziej sceptycznych odbiorców: „Powyższa argumentacja (jaka, to proszę sobie doczytać – przyp. Ja), przedstawiona przez filozofa Thomasa Nagela (to ten od nietoperzy – przyp. ponownie Ja) w książce The Last Word, z pewnością jest niekonwencjonalna, jak każda argumentacja na temat argumentacji. Nagle porównał ją do argumentacji Kartezjusza, iż jedyną rzeczą, w którą nie możemy wątpić, jest nasze własne istnienie, ponieważ sam fakt zastanawiania się nad tym, czy istniejemy, zakłada istnienie podmiotu, który się nad tym zastanawia. Ze względu na wspomnianą niekonwencjonalność argumentacji od do końca słuszne jest stwierdzenie, iż powinniśmy «wierzyć» w rozum albo «mieć przekonanie» do zasadności rozumu. Jak wskazuje Nagel, jest to «jedna myśl za dużo». Masoni mieli rację: powinniśmy podążać za rozumem.”
Zapewne większość z nas kojarzy popularny test społeczny z piankami. Na dzieciach, więc od razu robi się ciekawiej etycznie dla tych, którzy go nie znają. Ale nie, spokojnie, nie ma w nim nic brutalnego (choć małe człowieki w wieku przedpodstawówkowym mogą mieć odmienne zdanie na ten temat). Pokrótce: sadzamy latorośl przy stole, na którym leży klasyczna pianka marshmallow. I wychodzimy. Badany może słodycz powąchać, dotknąć, a choćby polizać. Może choćby go zjeść. jeżeli jednak wytrzyma do naszego przyjścia – dostanie drugą piankę. A miało nie być okrutnie, prawda?
Zatem teraz przejdźmy do analogicznych testów na dużych człowiekach, dla których ekwiwalentem słodkich gąbek jest papierowa waluta.
„W kontekście pieniędzy niedocenianie wzrostu wykładniczego sprawia, iż za mało oszczędzamy na emeryturę i za dużo pożyczamy na kartę kredytową. Przywiązujemy zbyt dużą wagę do ocen formułowanych po fakcie i nadmiernie ufamy ekspertom zamiast wzorom aktuarialnym, skutkiem czego inwestujemy w fundusze o wysokich kosztach zarządzania, które osiągają gorsze wyniki niż gdyby podążały za prostymi indeksami. Mamy kłopoty z obliczaniem użyteczności oczekiwanej, co skłania nas do wykupywania ubezpieczeń i do udziału w grach hazardowych, które na dłuższą metę się nie opłacają”. To moment, w którym stajemy u progu teorii gier, „czyli analizy tego, jak dokonywać racjonalnych wyborów w sytuacji, kiedy zyski zależą od cudzych racjonalnych wyborów.”
Czy znajdzie się miejsce na jeszcze jeden cytat? (Pewnie!) Otóż, „teoria racjonalnego wyboru sięga początków probabilistyka i słynnego argumentu Blaise’a Pascala (1623 – 1662) za opłacalnością wiary w Boga: jeżeli uwierzysz, a On nie istnieje, zmarnuje się tylko kilka modlitw, natomiast jeżeli nie uwierzysz, a On istnieje, narazisz się na Jego wiekuisty gniew (napomknęłabym tu jeszcze coś o św. Augustynie, ale z takim nazwiskiem nie wypada, poza tym Pinker wspaniałomyślnie go był pominął – przyp. Recenzująca). Zakład Pascala został sformalizowany w 1944 roku przez matematyka Johna von Neumanna i ekonomistę Oskara Morgensterna. W odróżnieniu od papieża bon Neumanna naprawdę uchodził za kosmitę – z powodu swojej nieziemskiej inteligencji. Zawdzięczamy mu również wspomnianą teorię gier, komputer cyfrowy, samoreplikujące się maszyny, logikę kwantową, wynalazki, które umożliwiły powstanie broni jądrowej oraz dziesiątki innych przełomowych odkryć w matematyce, fizyce i informatyce.”
I tak docieramy do mojej ulubionej części. „Co jest nie tak z ludźmi”. Wrodzona złośliwość filozoficzna kusi o natychmiastową odpowiedzieć: „całkiem sporo”. I tu Pinker nie zawodzi, gdyż w tym rozdziale zmierzymy się z całym spektrum irracjonalności: teoriami spiskowymi, zjawiskami paranormalnymi, przesądami, sektami, ideologiami i tym podobnymi „smaczkami”. Wśród wspomnianych bzdur znajdziemy również fake newsy, postprawdę, manipulację danymi i sporo Donalda Trumpa. Jako wisienkę na torcie paradoksu racjonalności otrzymamy dualizm przekonań, rozciągnięty pomiędzy sferą realną a mitologiczną, obnażający nieprzewidywalność ludzkich zachowań.
Jasną gwiazdką w tunelu jest zakończenie książki, czyli ostatni podrozdział: „Racjonalność a postęp moralny”, zostawiający w czytelniku odrobinę otuchy, iż ten nasz gatunek to jednak nie zawsze bezduszny przedstawiciel homo economicus. Czy zatem pozostało nadzieja dla ludzkiego ratio? „Jak napisał autor powieści fantastyczno-naukowych Philip K. Dick, rzeczywistością jest to, co nie znika, kiedy przestajesz w to wierzyć”.

2 tygodni temu









