„Jak przegrać wybory samorządowe”

erykmistewicz.pl 5 lat temu

39/2014

 Zapominając, iż trzeba wyborców poprosić o głos. Idąc jak po swój. Traktując wyborców „z buta”- i z butą. Widzę ten błąd we wszystkich partiach. W wielu kandydatach każdej z partii.

 Niedoceniając konkurencji. Szczególnie, gdy młoda, niedoświadczona. Lub przeciwnie, konkurencja sprawująca urząd wójta, burmistrza, prezydenta miasta kilkanaście, kilkadziesiąt już lat. A przecież – z czegoś ta akceptacja się bierze.

 Przeceniając media. Uważając, iż lokalne układy z regionalnym ośrodkiem telewizyjnym, radiowym, papierową gazetą i lokalnym tygodnikiem dają zwycięstwo. Od kilku już lat nie dają.

 Niedoceniając siły lokalnych układów, tkanki społecznej, która od dziesięcioleci obrosła miasto. Tak, brak nam arystokracji rozumu, ale kształtuje się lokalna elita: ksiądz, naczelnik Urzędu Pracy, dyrektor liceum, wzięty ginekolog, aktywna społecznie przedszkolanka… Tak, znam miasteczko, w którym urzędujący od kilku dekad burmistrz – został pokonany przez przedszkolankę. Na którą postawili wszyscy pozostali mający już dość starego układu.

 Przeceniając siłę dobrej opinii, która powinna iść za włodarzem miasta. Kandydat na prezydenta miasta mógł być aresztowany, mógł spędzić kilka miesięcy w więzieniu, zarzuty korupcyjne były i są wciąż poważne, a mimo to ludzie na niego głosują. Bo swój. Do dziś nie rozumiem do końca fenomenu tego miasta.

 Niechlujnością. Tak w zachowaniach wobec wyborców, jak i niedochowaniem staranności we wszystkich przygotowanych materiałach. Wyborcy chcą być zawsze traktowani poważnie, z wielką kulturą.

 Przeceniając znaczenie nowych mediów: Twittera, Facebooka, Instagramu… Owszem, sympatyczne, fajne, skracające drogę do liderów opinii (szczególnie Twitter), ale nie zastępujące pracy każdego dnia, w każdej dzielnicy…

 Zapominając o dobrej opowieści. Często proszę kandydata na prezydenta miasta czy burmistrza o jego opowieść. Serwuje mi hasło. Nie, hasło mnie nie interesuje. Dlaczego miałbym zagłosować właśnie na niego?

 Budząc się w ostatniej chwili. Nie wykorzystując wcześniejszej kampanii do PE do pokazania się. Nie budując siebie w ostatnich latach. Wierząc w siłę billboardów. W siłę pieniędzy, którymi można przekupić, kupić, zarzucić miasto tonami ulotek i przykryć plakatami.

 Nie mając strategii. Dobra strategia bierze pod uwagę lokalną specyfikę, silne punkty kontrkandydatów, posiłkuje się „czarnym PR-em” (w polskich realiach oznacza to wszystkie słabe punkty konkurencji), sprawia, iż kandydat wygrywa wszystkie batalie w mediach i miejscach publicznych.

Eryk Mistewicz

Idź do oryginalnego materiału