W Polsce są ludzie niezłomni. Tak jak Waldemar Żurek nie poddał się Ziobrze i dzisiaj go rozliczy, tak historia policjanta Remigiusza Barona to nie tylko dramat jednostki. To lustro całego systemu PiS, w którym partia rządząca przez lata wykorzystywała aparat państwa do ochrony swoich ludzi i niszczenia tych, którzy mieli odwagę mówić prawdę. To opowieść o naciskach, strachu i politycznym parasolu rozciągniętym nad „swoimi” – kosztem prawa, sprawiedliwości i życia zwykłych funkcjonariuszy.
18 lutego 2019 roku dyżurny nyskiej komendy, Remigiusz Baron, zauważył czarnego SUV-a zaparkowanego na przejściu dla pieszych. Standardowa interwencja? Nie tym razem. Kierowcą okazał się Arkadiusz Sz., radny PiS z Opola, człowiek powiązany z wojewodą i lokalnym układem. Policjant zrobił to, co nakazują procedury – zarejestrował sprawę i nie zamiótł jej pod dywan. W normalnym kraju to polityk poniósłby konsekwencje. W Polsce rządzonej przez PiS – karę poniósł policjant.
Jeszcze tego samego dnia Barona wizytuje ekipa z Komendy Wojewódzkiej. Bez papierów, bez procedur, za to z jasnym przekazem: „To ten dyżurny”. Kilka tygodni później do komendy trafia nowy komendant – mł. insp. Edward F., człowiek wysłany nie po to, by uzdrawiać sytuację, ale by ją „posprzątać”. Czytaj: uciszyć niewygodnych.
Baron od tego momentu staje się celem. Kontrole, szykany, bezpodstawne kary – wszystko po to, by złamać człowieka, który miał czelność ruszyć „świętą krowę” lokalnych struktur PiS.
Kiedy pojawiały się kolejne fałszywe zarzuty, kiedy próbowano przypisać mu nieistniejące przewinienia – Baron milczał. Aż do grudnia 2020 roku, gdy próbowano go obciążyć za obrażenia zatrzymanego mężczyzny. Przełożeni wymuszali fałszowanie dokumentacji, zastraszali młodych policjantów, by podpisywali nieprawdziwe raporty. Kto się nie zgadzał – stawał się wrogiem. Baron płacił za to zdrowiem. Alkohol, depresja, izolacja. A potem… bunt. Powrót do walki. Bo – jak mówi dziś – „jeśli milczysz, oni wygrywają”.
Sprawa Barona obnażyła mechanizm, który przez lata działał w całej Polsce. Politycy PiS byli nietykalni – choćby jeżeli łamali prawo. Funkcjonariusze, którzy mieli odwagę działać zgodnie z przepisami, stawali się celem czystek, mobbingu i dyscyplinarek. Wyroki sądów? Ignorowane. Zastraszanie? Na porządku dziennym. Nie chodzi o jeden przypadek. Podobnych historii w policji, wojsku, straży granicznej czy służbach specjalnych są dziesiątki. Za czasów PiS aparat państwa działał jak mafia – lojalność wobec partii była ważniejsza niż prawo, a strach skuteczniejszy niż jakiekolwiek procedury.
Dzisiaj jest szansa ukarać winnych – dość milczenia. Pokazujmy patologię PiS, pokazujmy winnych, pokazujmy iż można ich posadzić do więzienia. Dość niszczenia ludzi. Dość bierności. Wsadzamy PiS za kratki.