Jak partia Kaczyńskiego chciała podporządkować Kościół z użyciem CBA (i część hierarchów szantażowała)

4 dni temu

PiS przez lata budował swój wizerunek jako partii katolickiej, wiernej wartościom, stojącej ramię w ramię z Kościołem. Jej politycy przemawiali z ambon, modlili się ostentacyjnie przed kamerami, a plebanie służyły za sztaby wyborcze. Tymczasem dziś wychodzi na jaw prawda, która dla wielu duchownych może być ciosem równie bolesnym, co zdrada przyjaciela: partia rzekomo broniąca Kościoła, w rzeczywistości go inwigilowała. Systemowo. Z zimną krwią. Pegasusem.

Kazimierz Jaworski, były senator, publicznie oskarża polityków PiS – w tym tych z ultrakatolickiego Podkarpacia – o współudział w operacjach specjalnych przeciwko biskupom. W liście otwartym z 10 lipca pisze wprost: działania CBA, instalowanie agentów w kuriach, podsłuchiwanie duchownych, to nie były incydenty. To była świadoma strategia – podporządkowania Kościoła przy użyciu narzędzi zarezerwowanych dla walki z mafią i terroryzmem. Kardynał Grzegorz Ryś, arcybiskupi Galbas i Górzyński, biskupi Lechowicz i Libera – to duchowni, których nazwiska pojawiają się na liście osób podsłuchiwanych Pegasusem. Ich wspólny mianownik? Niezależność myślenia. Otwartość. Odwaga w krytykowaniu patologii, także tych władzy. I właśnie za to trafili na celownik służb – nie rzekomo niezależnych, ale podporządkowanych partyjnym interesom.

Najbardziej oburzające jest jednak to, iż wszystko to odbywało się pod płaszczykiem obrony „tradycyjnych wartości”. Podczas gdy politycy PiS łamali konstytucję, demolowali sądy i zastraszali dziennikarzy, Kościół milczał – licząc na sojusz. Ale w tym sojuszu druga strona trzymała rękę na dyktafonie. Co więcej, jak ujawnia Jaworski, CBA miało „zainstalować” specjalną agentkę-adwokatkę w Kurii Przemyskiej. Służby weszły więc dosłownie do środka instytucji, która miała być autonomiczna i wolna od politycznych gierek. A może po prostu PiS nie ufał już nikomu, choćby własnemu sojusznikowi?

Wszystko to brzmi jak ponura powtórka z historii: tajne służby, operacje specjalne, podsłuchy wśród księży. Tyle iż tym razem nie mamy do czynienia z bezpieką PRL, tylko z partią, która z różańcem na ustach zdobyła władzę, a potem… zrobiła to, co każda władza autorytarna – zapragnęła pełnej kontroli. choćby nad sumieniem. Czy wyborcy z Podkarpacia i innych „bastionów PiS” są gotowi przyjąć tę prawdę? Czy biskupi, którzy dziś dowiadują się, iż byli obserwowani jak przestępcy, dalej będą witać polityków PiS z uśmiechem i mszą na rozpoczęcie kampanii? Kazimierz Jaworski stawia sprawę jasno: „Od tej prawdy już nie uciekniecie”.

A może, jak to bywało w historii, znowu usłyszymy: „Nie wiedzieliśmy…”. Tyle iż to nie PRL. To rok 2025. I ktoś musi za to odpowiedzieć. Także przed Bogiem. A przede wszystkim przed sądami.

Idź do oryginalnego materiału