Biskupi, prezesi wielkich firm, najbogatsi Polacy, politycy. adwokaci, dziennikarze. Na liście osób, którym włamano się do telefonu jest ponad 3000 osób. PiS przez lata budował swoją władzę na strachu, propagandzie i kontroli. Ale to nie telewizja publiczna, nie obsadzanie spółek partyjnymi nominatami i nie rozdawanie pieniędzy z budżetu były jego najgroźniejszym narzędziem. Najbardziej perfidnym mechanizmem utrzymania się przy sterach był Pegasus – izraelski system szpiegowski używany w Polsce w sposób, który powinien trafić do podręczników pod hasłem największe przestępstwa polityków partii Kaczyńskiego.
Przez lata obóz Jarosława Kaczyńskiego zapewniał, iż podsłuchy były „legalne”, iż dotyczyły „tylko przestępców” i iż „nie ma powodów do obaw”. Tymczasem kolejne śledztwa dziennikarskie ujawniały, iż ofiarami Pegasusa padali polityczni przeciwnicy PiS, dziennikarze, prawnicy, a choćby osoby z własnego obozu, które mogły być niewygodne.
Ujawnienie pełnej listy osób podsłuchiwanych przez służby za rządów PiS byłoby politycznym trzęsieniem ziemi. To nie są zwykłe podsłuchy telefoniczne – Pegasus pozwala czytać wiadomości, przeglądać zdjęcia, podsłuchiwać rozmowy na żywo, a choćby włączać mikrofon i kamerę w telefonie. Pozwala też … wgrywać treści. jeżeli okaże się, iż PiS podsłuchiwał opozycję w czasie kampanii wyborczej, znał ich strategie, prywatne rozmowy i poufne ustalenia – to będzie dowód na największe polityczne oszustwo od 1989 roku. Wtedy już nie będzie mowy o „różnicach programowych”. To będzie sprawa kryminalna, która może trafić prosto do sądu.
Nieprzypadkowo dziś w PiS panuje panika, gdy pojawia się temat Pegasusa. Bo na tej liście mogą być nazwiska, które wywołają szok – od liderów partii opozycyjnych, przez sędziów i prokuratorów, po działaczy społecznych. Może się okazać, iż podsłuchiwano choćby tych, którzy formalnie byli „sojusznikami” władzy. Dlatego tak ważne jest, by Donald Tusk nie zamiatał tej sprawy pod dywan. Nie wolno ograniczyć się do komisji śledczej i kilku konferencji prasowych. Społeczeństwo ma prawo zobaczyć pełną listę osób, które PiS traktował jak wrogów państwa tylko dlatego, iż mogły zaszkodzić jego władzy.
Efekt domina
Ujawnienie tej listy będzie momentem, w którym propaganda „dobrej zmiany” rozpadnie się w proch. To będzie cios, po którym PiS już się nie podniesie. Nie dlatego, iż przeciwnicy polityczni będą krzyczeć o skandalu – ale dlatego, iż zwykli wyborcy PiS zobaczą, iż ich własna partia traktowała państwo jak prywatną agencję detektywistyczną.
Jeżeli ta prawda ujrzy światło dzienne, skończy się mit o „partii prawa” i „obronie zwykłego człowieka”. Zostanie tylko obraz cynicznej mafii politycznej, która podsłuchiwała, by utrzymać władzę za wszelką cenę.