Na początku lat 90-tych, na długo zanim przyjęli nas do NATO i UE, poleciała do Nowego Yorku delegacja polskiego Sejmu na obrady ONZ-u. Z różnych państw ludzie opowiadali oczywistości, a to, iż trzeba mieć czyste rzeki, a to, iż trzeba walczyć z terrorystami, a to, iż trzeba pomagać głodującym dzieciom w Afryce. Natomiast jako przedstawiciel polskiego Parlamentu wystąpił Janusz Korwin-Mikke i powiedział, iż każdy kraj powinien mieć broń atomową, bo wtedy wojen nie będzie- każdy kraj będzie się bał innego kraju.
Wtedy byłem nieźle zniesmaczony wystąpieniem JK-M, bo z nikim (np., z prezydentem Wałęsą, czy premierem Morawieckim) swoich pomysłów nie uzgodnił. Uważałem, iż jakby napisał coś takiego w swoim „Najwyższym czasie”, to byłaby pewna prowokacja intelektualna. Natomiast na forum ONZ słuchacze tylko popukali się w głowę- ot, taki „Polish joke”.
Natomiast teraz coraz częściej ludzie mówią, iż gdyby Ukraina nie oddała broni jądrowej Rosji, to ta pewnie by jej nie zaatakowała. Gdyby Izrael nie miał broni jądrowej, to by Go sąsiedzi dawno rozjechali.
W dyskusji na Facebooku zażartowałem, iż Polska powinna sprawić sobie broń atomową. Mój Syn pierworodny Leszek wziął (albo udawał, iż wziął) to na poważnie i stwierdził, iż to nierealne. Miał oczywiście rację, ale potem dodał coś, co bardzo mi się spodobało i powtarzam Jego słowa już nie na żarty, bo naprawdę uważam, iż Polska do tego powinna dążyć.
Otóż Leszek zaproponował, żeby armia europejska miała broń jądrową.
Technicznie sprawa jest prosta- Francja i UK technologię mają, więc zwiększenie kilkukrotne arsenału jądrowego w Europie to kwestia roku, czy dwóch. Tego rodzaju ruch kosztowałby 5% tego, co wydajemy bezsensownie na różne abramsy, czy inne efy, a byłby zdecydowanie czynnikiem bardziej odstraszającym Rosję od zaatakowania nas, niż drony i czołgi.
Apeluję do Ministra Sikorskiego, żeby po cichu zaczął rozmawiać z partnerami europejskimi. PO cichu, ale jak najszybciej!
Michał Leszczyński











