Jacek Dehnel o Papieżu

polska2031.wordpress.com 6 dni temu
Russian President Vladimir Putin meets with Pope Francis at the Vatican July 4, 2019. Vatican Media/­Handout via REUTERS ATTENTION EDITORS – THIS IMAGE WAS PROVIDED BY A THIRD PARTY.

Mam nadzieję, iż Jacek Dehnel się na mnie nie obrazi za cytowanie Jego tekstu, ale, IMHO, warto przeczytać.

Jak już najechały te wagony lukru na śmierć Franciszka, to nieliczne głosy sprzeciwu w nim toną. Za granicą mamy wojnę, w granicach mamy setki tysięcy uchodźców wojennych, umarł jeden z najpotężniejszych współpracowników propagandowych Putina, a tu smuteczek. I niekiedy jakieś „no tylko nie rozumiałam, czemu on poparł tę Rosję, może dlatego, iż w Ameryce Południowej nie lubią USA”. Otóż nie – stąd przypomnienie, jak to działało.

We wrześniu 2012 roku, jeszcze za samej końcówki Ratzingera, podpisano dokument między putinowską cerkwią a polskim kościołem, który oficjalnie nazywał się ładnie „listem o pojednaniu”. Ze strony Rosji podpisał go patriarcha Cyryl, stary współpracownik KGB, przyjaciel Putina, który teraz błogosławi napaść na Ukrainę. Ze strony Polski podpisał abp. Michalik (ten od „dzieci lgnących” do księży-pedofilów, obrońca pedofila z Tylawy). Odczytano go w Polsce we wszystkich kościołach. Przy okazji Michalik słodził, iż Cyryl taki „kulturalny i odważny”.

W rzeczywistości dokument ten był paktem przeciwko zachodnim wartościom demokracji i praw człowieka. Wśród „wyzwań” stojących przed współpracującymi ze sobą polskim kościołem katolickim i putinowską cerkwią miało być „promowanie aborcji, eutanazji i związków homoseksualnych” i to, iż „współczesny świat propaguje konsumpcjonistyczny styl życia, usuwa tradycyjne wartości i symbole religijne z przestrzeni publicznej”. Hierarchowie obiecali sobie współpracę w „przeciwdziałaniu tym zjawiskom” oraz dodali, iż „szczególną nadzieję upatrują tu w młodzieży”.

Czyli odbyło się to dokładnie tak, jak w XVIII wieku z Targowicą: kościół katolicki, nienawidzący zachodu za „rozpasanie” i gorszącą „wolność jednostki” zawiązał współpracę z Rosją, która może trochę przemocowa, ale jednak „umie zrobić porządek”. To, iż ruble popłynęły jak w XVIII wieku – to skądinąd też wiemy.

Zaraz potem, w 2013, w Rosji ma miejsce seria homofobicznych napadów i morderstw, patriarcha Cyryl mówi, iż równość małżeńska to „znak Apokalipsy”, a Putin wprowadza „zakaz propagandy homoseksualnej”. W Polsce pojawia się wówczas „wojna z gender”; biskupi realizują propagadę Kremla, publikując „list o gender”; powstaje Ordo Iuris (o którym Marta Lempart nie może mówić, kto je finansuje), karierę rozpoczynają takie tuzy, jak Kaja Godek, Dariusz Oko (wydaje wtedy pierwszą ze swoich homofobicznych książek „Bóg kocha homoseksualistów”). Niebawem Andrzej Duda, zapytany, czy podpisałby ustawę „zakazu propagandy homoseksualnej” jak ta putinowska, odpowiedział, iż tak, taką „dobrą” ustawę by podpisał. Z tego wyrasta potem „naukowiec” z katolickiego „uniwersytetu” minister Czarnek i kuratorka Nowak: w końcu cerkiew i kościół „szczególną nadzieję upatrują w młodzieży”. Na okładce Terlikowski w fotoszopowanej muskularnej zbroi miał „bronić Polski przed homoimperium”. w 2015 Franciszek powiedział, iż „ideologia gender jest jak broń nuklearna, która może zgładzić niezliczone ludzkie istnienia”.

Później poszło to wyżej, już na poziomie szefostwa. Wtedy, dwa lata po aneksji Krymu, 12 lutego 2016 roku papież Franciszek i zbrodniarz wojenny patriarcha Cyryl podpisali w Hawanie dokument o kolaboracji. Jego punkty były jasno nakreślone, dokument jest powszechnie dostępny po dziś dzień, choćby tu:

A zatem: przywódcy to „bracia”, a katolicy i prawosławni będą od dzisiaj współpracować.

Prześladowania chrześcijan nie ustają – są mordowani w Syrii (kto tam bombardował, nie rosja z czasem?) – od tego deklaracja płynnie przechodzi do tego, iż w Rosji po dekadach ateizmu taka wspaniała wolność religijna. A tymczasem w innych krajach – konkretnie w zjednoczonej Europie – zeświecczenie, które jest „zagrożeniem wolności religijnej”, a chrześcijanie są „spychani na margines” i „dyskryminowania”.

Dalej pakiet wspólnej walki ideologicznej z prawami kobiet, osób LGBT i innych:

1. walki o tradycyjną, patriarchalną rodzinę, wyłącznie małżeństwo sakramentalne, wyłącznie hetero, a nie „inne formy współżycia”.

2. walki z prawem do aborcji i eutanazji, a także z in vitro

Na koniec jest deklaracja zawieszenia wzajemnego prozelityzmu, historyczne potępienie unitów (że to było niedobre, no ale teraz te wspólnoty mają prawo istnieć), a także bardzo interesujący i na okrągło pisany ustęp o zajętych przez Rosję częściach Ukrainy, iż generalnie wierni mają uszanować tę aneksję i bratersko współpracować, jak gdyby nigdy nic.

Polityka Franciszka wobec agresji rosji na Ukrainę była od samego początku realizacją tej umowie o kolaboracji. Putin wprost mówił, iż wojna jest po to, żeby chronić społeczeństwo przed „paradami równości”. W przemówieniu z okazji „włączenia” ukraińskich ziem do Rosji, osuwając się w dziaderski bełkot, opowiadał, iż robi to, żeby dzieci nie były przymuszane do zmiany płci, żeby miały mamę i tatę, a nie „rodzica 1 i rodzica 2, a choćby 3”, przy okazji powołał się na Jezusa oraz powiedział: „Musimy bronić kultury i wartości – miłość do człowieka, miłosierdzie i współczucie.” Na rosyjskich listach proskrypcyjnych Ukraińców, którzy mieli być zaaresztowani i zamordowani po wkroczeniu wojsk, byli – obok dziennikarzy czy polityków – ukraińscy działacze LGBT.

Podobnie jak w Polsce, gdzie kościół poszedł z PiSem (i za finansowanymi kremlowskimi rubelkami rozmaitymi „inicjatywami obrony rodziny”), tak i kościół powszechny pod przewodnictwem cynicznego jezuity Franciszka poszedł z rosją, bo to mu się po prostu opłacało i przez cały czas opłaca.

Idź do oryginalnego materiału