Ja, żołnierz Wojska Polskiego… czyli „silni, zwarci i gotowi”

5 godzin temu

Mógłby być tytuł „Oskarżam”, ale już od ponad 100 lat wyświechtany.
Było tak. Za „moich” czasów o wojsku nie mówiło się dobrze – Jaruzelski, PRL, fala i zmarnowane 2 lata życia.
Co cwańsi (w pejoratywnym znaczeniu tego słowa) załatwiali sobie „niezdolność”. Chętnie pośredniczyli w tym synowie i córki wojskowych.
Degrengolada postępowała w tzw. III RP tak, iż brali kogo popadnie – w wojsku zawsze „sztuka jest sztuka”. Aż do dziś.
Ludzie kombinowali by do 28 roku życia ich nie wzięli – później już nie brali. Wielu uciekało więc „na studia” – byle się załapać na pierwszy rok i kombinować.
Po studiach mnie nie wzięli ale, gdy miałem 27 lat dostałem wezwanie – „bilet”. Szkoła Podchorążych.
Byliśmy pierwszym rocznikiem po przerwie poPRLowskiej. Kompania na całym piętrze w poniemieckich koszarach. Sztuka jest sztuka więc wzięli gościa z nogą w gipsie. Ze 2 miesiące się odwoływał… siedząc na kompanii.
Ponieważ jednak 100 magistrów i mgr inż. więc była kultura. Czasem tylko czyszczenie korytarza trocinami. Dowódca kompanii brał „za free” lekcje angielskiego od naszego kolegi. A „za karę” (zgniłe okno urwało się i rozbiło) mieliśmy odnowić w piwnicy „klub podchorążego”. Na cześć rozkazodawcy nazwałem go Cool Pub – by upamiętnić nazwisko dowódcy. Nie zorientował się – angielskiego dopiero się uczył.
Mycie (prysznic) – z rzadka pod zimną wodą. I generalnie do przysięgi klasyka – Panie kapralu, podchorąży Popiela prosi o pozwolenie skorzystania z toalety, itp.
Gdy później raz dali mi przepustkę 48 h jechałem 1000 km, by umyć się w normalnych warunkach. Opłacało się. Człowiek docenił wannę i ciepłą wodę.
Byłem odpowiedzialny za „gazetkę ścienną” na kompanii.
– Podchorąży Popiela!
– Melduję się.
– Do pułkownika!
– Po co?
– Nie wiem.
(…)
– Podchorąży Popiela, melduję się!
– Panie podchorąży, co żeście tam na tej waszej gazetce powiesili, iż jakiś łańcuch jakaś niewola…?
– Panie Pułkowniku, melduję, iż to Byron:
>Dosyć jest wiedzieć, iż nikt nie zagrzebie
Ducha swobody, chyba on sam siebie!
Bo własne tylko upodlenie ducha
Nagina szyję wolnych do łańcucha!<
…to znaczy, iż gdyby wróg próbował, to my…
– No tak…, no tak! Odmaszerować!
Nie wiem czy ktoś podkablował czy pułkownik był na kompanii i przeczytał…
Szkoła trwała 3 miesiące. Traktowali nas po oficersku – mieliśmy z reguły wyższe wykształcenie niż wszyscy nam rozkazujący. Jedzenie przy stolikach, jak w restauracji.
Bywało zabawnie – gdy jeden „wykładowca” tłumaczył nam jak z kałacha strzelać do F-16, ale na ogół ponuro: obraz rozkradzionej armii, w której prawie każdy młody marzy jak zwiać do BORu albo gdzieś.
W jednostce – życie.
Codzienna patologia u samego szczytu i rozpacz sprzętowa. No i pobór ludzi, którzy nie zdołali się wywinąć i mieli to wszystko w d***. Wycofanie z jednostki chłopaka z IQ w okolicach 60 trwało tygodniami, choć oficjalnie mógł dostać kałacha, 30 ostrych i stać na warcie cały dzień.
Wchodzili wówczas do woja psycholodzy. Na psychologię szło po 15 osób/miejsce i nie bardzo mieli co później z sobą robić. Władza stworzyła im „miejsca pracy”. U nas – wieść niosła – dyżurowała córka pułkownika. Ładna. Były do niej kolejki – chłopaki bajerowali jej cokolwiek byle nie załapać się pod jakiś nasz rozkaz bo „u lekarza są”. A ona tak ich rozumiała…
Był to czas tzw. Jugosławii – oglądaliśmy ten dramat organizacyjny po polskiej stronie. Cud, iż Polski nie napadli wówczas czescy harcerze, albo ktoś…
W pamięci utkwił mi rozkaz deptania „moimi żołnierzami” trawy, „bo może generał przyjedzie na majówkę w te okolice, bo stąd pochodzi”. Powiedziałem, iż głupich rozkazów nie wykonuję i trawy na zielono też malował nie będę. Poskarżył się do Szefa Sztabu, któremu wytłumaczyłem, iż regulamin zabrania mi wykonywania takiego polecenia. Regulamin wiadomo – w wojsku rzecz święta, iż tak zażartuję…
To było 27 lat temu…
Wojsko i politycy mając „przeszkolonego” żołnierza nigdy przez 27 lat nie uznali za stosowne zrobić mu 1 (jednego) dnia szkolenia. Gdy rząd już wiedział, iż będzie obsługiwał Ukrainę (wg mojej oceny PiS po to został dopuszczony do władzy, poprzez kompromitację PO) i zanim podpisał 2 grudnia 2016 umowę, iż da Kijowowi wszystko za darmo – przypomnieli sobie o mięsie armatnim.
Polegało to na czystej fikcji. Kryminał w sumie, lepiej nie opisywać.
Gdy spod zasłony dymnej z chmury covidowej wychodziła wojna, odbyła się klasyka gatunku czyli czysta fikcja wg znanej w wojsku zasady „papier wszystko przyjmie”. I przyjmował – silni zwarci i gotowi.
To tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, iż mentalnie są oni w końcówce PRLu – oszukują sami siebie. Bo, iż nas- podatników, to wiadomo. No i wzięli się za „szkolenie rezerw”. Każdy może zapytać tych co byli jak to się odbywa od momentu wezwania do realizacji… Ujmę to tak: niech nas wszyscy święci mają w swojej opiece.
Symbolicznym było na przykład odesłanie 60 letniego rezerwisty z jednostki, do której stawił się z rana – taką miał kartotekę lekarską…
Wniosek.
W mojej opinii odpowiedzialni za ten stan Wojska Polskiego oficerowie i politycy sprawujący władzę przez 35 lat powinni nie wyjść z lochu do końca życia gdyż nie dość, iż trwonią setki miliardów złotych, to jeszcze bezpośrednio narażają życie 40 mln Polaków.
Przy czym są dwie opcje: albo są to skrajni idioci albo zdrajcy. Nie wiem co gorsze.

Wojciech Popiela

Idź do oryginalnego materiału