Izrael może niedługo zaatakować Iran, nie oglądając się na USA

dzienniknarodowy.pl 1 tydzień temu

Izrael od lat postrzega irański program nuklearny jako bezpośrednie zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa narodowego i regionalnej stabilności. Pomimo trwających rozmów dyplomatycznych, Tel Awiw nie wyklucza opcji militarnej wobec Teheranu.

Według najnowszych informacji ujawnionych przez agencję Reuters, izraelskie władze wciąż rozważają ograniczony atak na irańskie instalacje nuklearne, niezależnie od stanowiska administracji prezydenta Donalda Trumpa, która nie wykazuje w tej chwili gotowości do udzielenia pełnego wsparcia militarnego dla takiej operacji.

Choć Trump nie zablokował jednoznacznie izraelskich planów, jasno dał do zrozumienia premierowi Binjaminowi Netanjahu, iż preferuje rozwiązania dyplomatyczne i nie zamierza w najbliższym czasie wspierać operacji wojskowej przeciwko Iranowi. Mimo to, izraelski rząd analizuje scenariusze ataku, które mogłyby zostać przeprowadzone z minimalnym zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych. W grę wchodzą uderzenia powietrzne oraz akcje komandosów, mające na celu czasowe zahamowanie zdolności Iranu do wzbogacania uranu do poziomu militarnego.

Warto podkreślić, iż Izrael już wcześniej przedstawiał podobne plany zarówno administracji Bidena, jak i Trumpa. zwykle jednak wymagały one ścisłej współpracy wywiadowczej oraz wsparcia militarnego USA. Obecne rozważania idą krok dalej – Izrael sonduje możliwość przeprowadzenia ograniczonej akcji bez bezpośredniego udziału amerykańskich sił, choć przez cały czas oczekuje, iż Stany Zjednoczone wesprą je w przypadku ewentualnej irańskiej odpowiedzi militarnej.

Netanjahu od lat konsekwentnie powtarza, iż nie dopuści do uzyskania przez Iran broni jądrowej. W jego retoryce nie ma miejsca na kompromisy – irański program nuklearny powinien zostać całkowicie zlikwidowany. W tym kontekście choćby częściowe wznowienie rozmów nuklearnych, takich jak te planowane w Rzymie, postrzegane jest przez Izrael jako mało wiarygodne lub wręcz iluzoryczne. Tel Awiw nie wierzy, iż Teheran kiedykolwiek dobrowolnie porzuci ambicje związane z budową broni atomowej, niezależnie od ustaleń dyplomatycznych.

Po stronie irańskiej reakcje są równie jednoznaczne. Przedstawiciel irańskich służb bezpieczeństwa ostrzegł, iż każdy atak spotka się z „ostrą i niezłomną odpowiedzią”. Dodał, iż Iran posiada informacje wywiadowcze, potwierdzające izraelskie przygotowania do potencjalnego ataku, co tylko podsyca napięcia. Z perspektywy Teheranu, ewentualna agresja ze strony Izraela nie tylko naruszałaby prawo międzynarodowe, ale również stanowiłaby prowokację, której nie można pozostawić bez reakcji.

Eksperci zaznaczają jednak, iż jakakolwiek operacja militarna – niezależnie od jej zakresu – miałaby co najwyżej krótkoterminowy efekt. choćby jeżeli izraelskim siłom udałoby się zniszczyć najważniejsze instalacje, Iran prawdopodobnie byłby w stanie odbudować swój program w przeciągu kilku miesięcy lub roku. Co więcej, taki atak mógłby przyspieszyć decyzję Teheranu o całkowitym wycofaniu się z układów kontrolnych i dążyć otwarcie do posiadania broni jądrowej.

Jednocześnie należy wziąć pod uwagę potencjał militarny Iranu, który czyni ewentualną odpowiedź bardzo realnym zagrożeniem. Irańskie Siły Zbrojne są jednymi z największych w regionie – ich liczebność szacuje się na ponad 500 000 żołnierzy, z czego ok. 350 000 należy do regularnej armii (Artesh), a reszta do elitarnej formacji Strażników Rewolucji (IRGC), która posiada także własne siły lądowe, morskie i powietrzne. IRGC zarządza również programami rakietowymi i dronami bojowymi.

Iran dysponuje dużym arsenałem rakiet balistycznych krótkiego i średniego zasięgu, takich jak Shahab-3, Fateh-110 czy Zolfaghar, które mogą razić cele w Izraelu, Arabii Saudyjskiej czy amerykańskich bazach w regionie. Według różnych ocen, Teheran ma od kilkuset do kilku tysięcy rakiet balistycznych i taktycznych. Kraj mocno zainwestował również w rozwój dronów – zarówno zwiadowczych, jak i uderzeniowych – z których część została już wykorzystana przez Huti czy Hezbollah w konfliktach zastępczych.

Flota powietrzna Iranu jest przestarzała, oparta głównie na samolotach produkcji amerykańskiej z lat 70. oraz maszynach radzieckich. Jednak systemy obrony powietrznej, w tym rosyjskie S-300, jak również własne konstrukcje, zwiększają koszty ewentualnych nalotów. Marynarka wojenna Iranu – szczególnie ta operująca w Zatoce Perskiej – może zagrażać szlakom transportu ropy dzięki flotylli małych szybkich łodzi, rakiet przeciwokrętowych oraz minom.

Iran ma także bogatą sieć sojuszników i milicji w regionie, które mogą zostać aktywowane w razie izraelskiego ataku. Hezbollahu w Libanie przypisuje się dziesiątki tysięcy rakiet skierowanych na Izrael. Inne grupy, takie jak bojówki szyickie w Iraku, Huti w Jemenie czy siły w Syrii, również mogą zareagować, co może rozszerzyć konflikt na kilka państw i zmienić go w wojnę regionalną.

Również konsekwencje geopolityczne byłyby trudne do przewidzenia. Izraelski atak bez zgody USA mógłby poważnie nadwyrężyć relacje z Waszyngtonem, zwłaszcza w kontekście ewentualnych ofiar cywilnych i eskalacji konfliktu w całym regionie. Z drugiej strony, brak reakcji ze strony Izraela mógłby być odczytywany jako słabość, zwłaszcza przez jego wrogów.

Nie bez znaczenia jest także wewnętrzna sytuacja polityczna zarówno w Izraelu, jak i w Iranie. Dla Netanjahu, który walczy z krytyką i protestami wewnętrznymi, konflikt z zewnętrznym wrogiem może służyć jako narzędzie do konsolidacji władzy i odwrócenia uwagi opinii publicznej od problemów krajowych. Z kolei w Iranie, gdzie społeczeństwo walczy z kryzysem gospodarczym i represjami, zewnętrzna agresja mogłaby posłużyć jako pretekst do zaostrzenia kontroli i legitymizowania reżimu.

W tle tych wydarzeń toczą się rozmowy między USA a Iranem, które – choć oficjalnie mają charakter wstępny – mogą w perspektywie czasu doprowadzić do nowego porozumienia nuklearnego. Trump, który wcześniej wycofał USA z umowy JCPOA, teraz wydaje się gotów dać szansę dyplomacji. W jego słowach: „Iran ma szansę być wspaniałym krajem i żyć szczęśliwie bez śmierci”. Ale dodał też, iż jeżeli dyplomacja zawiedzie, „druga opcja byłaby bardzo zła dla Iranu”.

Scenariusz ataku izraelskiego, choć ograniczonego, niesie ogromne ryzyko. Nie tylko może on uruchomić lawinę działań odwetowych ze strony Iranu i jego sojuszników, ale także skomplikować pozycję USA na arenie międzynarodowej. Waszyngton stara się w tej chwili prowadzić politykę zbalansowaną – z jednej strony nie chce dopuścić do uzbrojenia Iranu w broń jądrową, z drugiej nie dąży do otwartego konfliktu militarnego w regionie, który i tak już jest wystarczająco niestabilny.

W kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich w USA oraz napięć geopolitycznych na linii Zachód–Rosja i Zachód–Chiny, administracja Trumpa nie chce otwierać kolejnego frontu, zwłaszcza tak ryzykownego. Dlatego jakiekolwiek działania militarne Izraela bez amerykańskiej zgody będą przez Waszyngton obserwowane z dużym niepokojem, a ewentualne wsparcie – choćby pośrednie – będzie uwarunkowane reakcją społeczności międzynarodowej i oceną ryzyka.

Reasumując, sytuacja wokół irańskiego programu nuklearnego ponownie znalazła się na krawędzi. Z jednej strony toczy się dyplomatyczna gra o przywrócenie kontroli nad ambicjami atomowymi Teheranu, z drugiej Izrael szykuje się do potencjalnego uderzenia, które może wstrząsnąć całym Bliskim Wschodem. Niezależnie od ostatecznej decyzji, jedno jest pewne – konflikt izraelsko-irański wchodzi w nową fazę, w której każde posunięcie może mieć dalekosiężne skutki.

Idź do oryginalnego materiału