
przedruk
4.09.2025, 07:23
Różal, Dziki Trener i influencerzy wyjaśniają nam świat. Na naszą zgubę
Wojciech Mucha
Niestety, polska infosfera praktycznie natychmiast stała się areną dezinformacji. Analiza tego przypadku przynosi bardzo niepokojące wyniki, tym bardziej iż przeprowadzamy ją nie tylko my na użytek Państwa, Czytelników „Codziennej” i portalu niezalezna.pl. Trudno nie odnieść wrażenia, iż jeżeli gdzieś wróg odniósł sukces, to właśnie w walce informacyjnej.
Rosja wybielana w sieci
Proszę sobie wyobrazić, iż – jak wynika z analiz zajmującego się badaniem nastrojów w internetowych dyskusjach Instytutu Res Futura – ponad 1/3 komentarzy, które pojawiały się w środę w polskich mediach społecznościowych… sprzyjała Rosji. Co więcej, w pewnym momencie w internecie treści komentarzy wskazywały, iż większość z internautów odpowiedzialnością za atak obarcza... Ukrainę (38 proc.), kolejna była Rosja (34 proc.), a polski rząd – 15 proc. Sprawa wygląda kuriozalnie, jednak taka nie jest.
Chodzi o komentarze wprost wspierające Rosję lub relatywizujące jej odpowiedzialność za atak na Polskę. I choć komentarze wskazujące Moskwę jako agresora i zagrożenie stanowiły większość (ok. 54 proc.), to sytuacja musi budzić zaniepokojenie.
Oczywiście należy w tym miejscu powiedzieć, iż gros z prorosyjskich i antyukraińskich komentarzy to te produkowane przez zadaniowane do tego boty i „aktorów zewnętrznych”, jednak skala zjawiska i tak musi budzić zaniepokojenie. Tezy o rzekomej „ukraińskiej prowokacji”, wskazywanie na rzekome „braki dowodów” czy wręcz argumenty wspierające Rosję ze względu na jej rzekome „zagrożenie ze strony NATO” pojawiały się bowiem bardzo często i przeciętny internauta mógł się z nimi spotkać niemal powszechnie. Ich autorami i powielaczami byli także zwykli użytkownicy internetu – Polacy.
„Różal”, „Dziki Trener” i inni znawcy geopolityki
Stało się tak m.in. dlatego, iż prorosyjskie i antypaństwowe, podważające zaufanie do służb narracje były wspierane przez część polskich influencerów i internetowych komentatorów. Ci w obliczu ataku na Polskę postanowili (w najlepszym razie) zmonetyzować przeróżne kontrowersyjne tezy, wykrzykując do kręconych przez siebie filmików hasła o „ukraińskiej prowokacji” czy „celowym wciąganiu Polski w wojnę”. Przykładem może być zawodnik MMA Marcin Różalski, którego w serwisie Instagram śledzi blisko 400 tys osób. Filmik, na którym „Różal” wzdycha do kamery, drwiąc z alertu RCB, i podaje w wątpliwość fakt, iż drony, które wleciały na terytorium Polski, były rosyjskie, zdobył ponad 11 tys. polubień i setki komentarzy w stylu: „Mądrego warto posłuchać”, i wezwań, by „Różal” został ministrem spraw zagranicznych. Ja sam na filmik „Różala” podany przez kolejne osoby w różnych mediach społecznościowych natknąłem się kilka razy, choć fanem tego człowieka nie jestem.
Analiza zamiast wyciskania i suplementów
To oczywiście jedynie przykład. Innym może być niejaki „Dziki Trener”. Komentator-celebryta śledzony na Facebooku przez 2 mln ludzi, internetowy krzykacz (wrzaski do kamery to jego znak rozpoznawczy). Ten z kolei wskazywał na obecność „niby-dronów” i powtarzał tezy o próbie „wciągnięcia Polski w wojnę”. Jednocześnie cieszył się, iż „Polacy nie dają się nabierać”, a więc mówiąc wprost: nie ufają własnemu państwu. „Czy było to celowe działanie Rosji? Być może. A być może wcale nie!” – powiadał ze swadą adekwatną dla uczepionego płotu wiejskiego mądrali. Co przerażające, i tu komentarze internautów zdają się raczej sprzyjać takiemu stawianiu sprawy: „Ukropolin chce, byśmy dołączyli do wojny. Sami mogli wysłać te drony” – czytamy np. wpis osoby podpisującej się jako „Tylko Gosia” zamieszczony pod filmikiem „Dzikiego”. I choć trzeba oddać, iż nie brakuje głosów, które sugerują, by „Dziki Trener” zajął się tym, na czym zna się najlepiej, a więc przerzucaniem ciężarów, to entuzjastów jego chłopskiego rozumu zdaje się być więcej.
Ale „Dziki Trener” i „Różal” to jedynie dwa przykłady. Podobnych „włączających myślenie” jest więcej, a jeżeli dodać do tego anonimowe konta, generowane dzięki sztucznej inteligencji filmy czy memy, można uznać, iż skala była i jest powszechna. I choć na polu bitwy to z dronami sukces odniosły siły sojusznicze, to w walce o zamieszanie w głowach Polaków zwycięstwo Rosji jest wyraźne.
Bo dlatego nie sposób zrzucać całości odpowiedzialności za prorosyjskie lub choćby niuansujące rosyjską odpowiedzialność komentarze jedynie na „boty z Petersburga”. Nie, to także świat internetowych celebrytów i niebiorących odpowiedzialności za swoje słowa pohukiwaczy – ludzi rozmywających odpowiedzialność, podających w wątpliwość komunikaty wojska, służb i rządzących (prezydent i premier oraz całość polskich służb, a także politycy rządzący i opozycji mówili jednym głosem) czy wręcz sugerujących, iż Moskwa ma rację lub wręcz jest ofiarą.
Dzieje się tak i dlatego, iż w świecie skompromitowanych mediów III RP i powszechnej wręcz nieufności do polityków i dziennikarzy tego typu idące na przekór oficjalnej wersji „rozważania na chłopski rozum” zdobywają popularność i wprowadzają do głównego obiegu prorosyjskie narracje. Te podbijane są przez rosyjskich trolli, ale nie jest tajemnicą, iż i część Polaków uznaje za stosowne podawać takie treści dalej lub wręcz im sprzyjać.
To nie tylko test bezpieczeństwa, ale i reakcji
Sprawa jest więc bardzo poważna. Oprócz przetestowania zdolności sojuszniczych, reakcji NATO na ingerencję w naszą przestrzeń i badania odpowiedzi Rosjanie przeprowadzili prawdopodobnie także analizę tego, jak ich atak wpływa na postawy polskiego społeczeństwa. I tu prawdopodobnie cieszą się, podobnie jak „Dziki Trener”, z tego, iż „nie wszyscy dali się zwieść propagandzie”, a więc nie ufali oficjalnym komunikatom rządzących.
Jeśli dodać do tego fakt, iż podobne stanowisko jak to prezentowane przez internetowych celebrytów podnosili niektórzy komentatorzy i publicyści (szczęśliwie nikt z polityków nie był chyba na tyle nierozważny), to można uznać, iż tę bitwę Rosjanie w jakiś sposób wygrali.
To tym bardziej smutne, iż sprawa jest oczywista. Wycelowane w Polskę ataki zostały dokonane przez to samo bandycko-terrorystyczne państwo, które od ponad dekady z różnym nasileniem atakuje Ukrainę – przez Federację Rosyjską. Nie ma absolutnie żadnego powodu, by tę wersję wydarzeń podawać w wątpliwość. Znalezione części bezzałogowych statków powietrznych zostały wyprodukowane w Rosji, wszelkie dane pokazują, iż przyleciały z terenu wroga, trudno sobie zresztą wyobrazić, iż Ukraina dysponowałaby tak potężnymi środkami dezinformacji, by pokusić się o wprowadzanie w błąd całego Paktu Północnoatlantyckiego. Atak był rozległy i jednocześnie kontrolowany przez siły RP i sojuszników z NATO przez cały czas jego trwania. Nie ma żadnych wątpliwości, kto jest za niego odpowiedzialny. Sprawy nie sposób więc porównać choćby do rakiety, która spadła w Przewodowie, zabijając dwie osoby.
Jeśli słyszą lub czytają Państwo podobne do wygłaszanych przez „Różala” lub „Dzikiego Trenera” tezy, oznacza to niemal na sto procent, iż wypowiadający je albo postanowił zostać pudłem rezonansowym rosyjskiej propagandy, albo naoglądał się internetowych cudaków liczących na łatwe lajki i pieniądze z wyświetleń, albo sam jest człowiekiem z jakiegoś powodu chcącym zamieszać Wam w głowie.
niezalezna.pl/media/rozal-dziki-trener-i-influencerzy-wyjasniaja-nam-swiat-na-nasza-zgube/551956
21