Inteligencja vs "Elyta"

niepoprawni.pl 19 godzin temu

To dla mnie istotny tekst. Długo do niego dojrzewałem. Czy zadaliście sobie kiedyś pytanie, jaka jest różnica między Matejką, Paderewskim, a Holland lub Zalewskim?

To będzie dłuższy tekst, ale są momenty, kiedy człowiek czuje, iż musi coś powiedzieć. Nie dlatego, iż to coś zmieni, ale dlatego, iż milczenie byłoby współudziałem. A więc mówię: jesteśmy w stadium czwartego stopnia rozkładu i musimy zdecydować, co dalej.

To nie dzieje się z dnia na dzień. To nie wojna. To nie katastrofa naturalna. To coś gorszego – proces rozkładu, który zaczyna się od duszy narodu. A duszę narodu najpierw atakuje się przez kulturę.

Kiedyś rola artysty była jasna. Artysta był rycerzem ducha. Tworzył mit, cementował wspólnotę, dawał ludziom wyobrażenie o tym, kim są, skąd przyszli i dokąd zmierzają. Matejko nie malował obrazów, by ktoś mu poklepał plecy na wiedeńskim bankiecie. Malował, by w narodzie, który nie miał państwa, zostało jeszcze coś z ducha – z tego niepoddającego się rdzenia polskości.

Czy wiecie, iż w 200. rocznicę bitwy pod Wiedniem, gdy Rzeczypospolitej nie było na mapie, a Wiedeń usilnie próbował przypiąć sobie polskie zasługi, Matejko wynajął w Wiedniu salę, za własne pieniądze i wystawił "Sobieskiego pod Wiedniem" za darmo. To było wówczas szokujące. Zobaczyły ją tłumy.

Rok wcześniej Matejko sprowadził z Paryża ogromne płótno (9×4,5 m) i zaczął wyścig z czasem. Po co? By ta gigantyczna kompozycja była gotowa na jubileusz. "Nigdy jeszcze żadnego dotąd z takim zawzięciem nie malował obrazu, wkładał on, rzec można, całą w ten obraz swą duszę. Zapał artysty do pracy był gorączkowy i nadzwyczajny!" – pisał jego powiernik Marian Gorzkowski. Podobnych rozmiarów "Bitwę pod Grunwaldem" Matejko malował przecież przez kilka lat.

Nie zrobił tego dla pieniędzy, bo kosztowało go to krocie. Nie zrobił tego dla nagrody, bo niczego nie dostał. Zrobił to dla pamięci. Dla przyszłości. Bo ukazanie zwycięstwa Jana III Sobieskiego nad wezyrem Kara Mustafą stało się dla Jana Matejki doskonałym pretekstem, by przypomnieć dawną potęgę Rzeczypospolitej oraz jej istotną rolę w dziejach Europy. Bo rozumiał, iż naród bez dumy i pamięci o własnej przeszłości nie ma perspektywy przetrwania i istnienia.

A Paderewski? Jeden z największych pianistów w dziejach. Z każdej sali koncertowej czynił ambasadę sprawy polskiej. Każdą nutą, każdym gestem, każdym koncertem przygotowywał świat na przyjęcie idei niepodległości Polski. I kiedy nadszedł moment, usiadł do stołu jako polityk, bo wiedział, iż Rzeczypospolita to idea większa i ważniejsza niż wszystkie nasze indywidualne osiągnięcia razem wzięte.

Będąc u szczytu sławy mówił: "Jestem Polakiem, wiernym synem Ojczyzny. Myśl o Polsce wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej była i jest treścią mojego istnienia. Urzeczywistnienie jej było i jest jedynym celem mojego życia".

Jak trzeba kochać Rzeczpospolitą, by nie mieć jej, słyszeć o niej jedynie z opowieści i uczynić z niej cel swojego życia? Jakie wychowanie musieli dać mu jego rodzice i dziadkowie? W jakim środowisku trzeba dojrzewać, aby wzrosnąć z takim kręgosłupem wartości?

Zastanówcie się też, co zostanie po Agnieszce Holland, którą przedstawia się nam, jako artystkę? Jak ukazaliśmy samych siebie – za własne, publiczne pieniądze, filmem "Zielona Granica? Czy naprawdę szczyt naszych intelektualnych możliwości ma twarz Krzysia Zalewskiego, który wykrzykuje osiem gwiazdek i Konfederację na scenie, a w telewizyjnym studiu pyta o petycję, żeby odwołać Trumpa? Czas wyciągnąć wnioski.

Matejko tworzył, by podnieść naród z kolan. Paderewski grał, by świat usłyszał, iż Polska ma prawo istnieć. A dzisiejsza awangarda? Holland, Ostaszewska, Stuhr? Cała ta klasa etatowo zatrudniona w fabryce wstydu. Jaki jest ich cel, oprócz tego byśmy zniknęli? Milcząco. Pokornie. W poczuciu winy.

To nie są artyści. To są kołchoźnicy propagandy, których największym osiągnięciem jest owacja na stojąco w Berlinie po pokazie filmu, w którym pogranicznik ma twarz esesmana, a Polska jest laboratorium opresji.

Gdzie ta ich Polska? Gdzie jej bohaterowie? Gdzie wartości, które chcą ocalić? Otóż nigdzie. Bo oni nie chcą ocalać czegokolwiek. Oni chcą rozłożyć Polskę na części, zalać to winą historyczną, okadzić niemiecką nagrodą i pochować pod płaszczem "artystycznej wolności".

Nie da się zbudować państwa, którego elita artystyczna pracuje na jego demontaż. Nie da się zbudować państwa ludźmi, których bardziej obchodzi to, co powie krytyk we francuskiej gazecie, niż to, co poczuje dziecko w polskiej szkole. Nie da się ocalić duszy wspólnoty, w której środowisko artystyczne walczy z własnym narodem. Zastanówcie się nad tym, jak to się stało, iż żyjemy w kraju, który sam sobie pisze nekrolog?

I kiedy tak patrzymy, jak nasz świat się rozmywa, jak słowo "Polska” znika z ust tych, którzy powinni je nieść wysoko, być może musimy zapytać nie o nich, ale o nas? Gdzie my w tym wszystkim jesteśmy?

Mam taki apel. Rodzice! Mówcie dzieciom o Polsce. Mówcie, jaka może być – silna, mądra, piękna, jeżeli tylko stworzymy jej do tego warunki. Mówcie, iż nie musi być obciachem, za który przeprasza się w Brukseli, ale marzeniem, które się realizuje – od szkoły po sejm, od warsztatu aż po scenę. Marzeniem każdego dnia.

Niech Twoje dzieci wiedzą, iż nie trzeba się do niczego przypinać, by zmieniać świat. Nie trzeba przyklejać się do asfaltu, by zostawić po sobie ślad.

Trzeba kochać i pracować. Wierzyć i budować. Tak, jak robili to ci, których imiona dziś spychane są z podręczników przez "nowoczesność", "krytyczne myślenie" i grant z Fundacji Batorego.

Powiedzcie im, iż z tą Polską – choć tak często wyszydzaną – mogą zrobić rzeczy wielkie. Naprawdę wielkie. Nie przez wstyd, ale przez dumę.

Jeszcze możemy wygrać ten bój o kulturę, o sens, o narrację, ale nie zrobi tego Holland z tą dziwną panią, odbierającą niemiecką nagrodę w Berlinie, opowiadającą o tym, iż to Rosja wybrała Polakom Nawrockiego.

Zrobią to ojcowie, którzy będą opowiadać synom o Pileckim. Matki, które pokażą córkom miłość do ojczyzny nie jako balast, ale jako zaszczyt. Rodziny, które przestaną milczeć, kiedy znów ktoś nazwie Polskę "ciemnogrodem". Rodziny, które powiedzą swoim dzieciom: "nie wstydź się być Polakiem, bo to najpiękniejsza rzecz, jaką możesz mieć w metryce". Proszę Was o to.

Ja takich rodziców miałem. W moim domu była książka o Cichociemnych, o Pileckim, o Wyklętych. Był proces toruński. Był poczet Królów Polskich i album z zamkami w Polsce w takiej grubej okładce. Były zdjęcia z Popiełuszką i ks. Suchowolcem. Ja tylko pytałem i szukałem więcej.

Mamo, Tato! Przepraszam, iż czasem tego nie doceniałem. Z całego serca Wam dziękuję, iż nadaliście mojemu życiu sens. Dziękuję, bo tak wielu go dziś nie ma.

Wasz syn.

(LEMINGOPEDIA 3.0)

Idź do oryginalnego materiału