Rodzinne doświadczenia z USA sprawiły, iż już w okresie „późnego Gomółki”, czyli w drugiej połowie lat 60-tych, miałem o tym kraju bardzo negatywną opinię. Złe doświadczenia nie były natury ekonomicznej, ale kulturowej, światopoglądowej i cywilizacyjnej, i sprawiły, iż nie zostałem obywatelem tego kraju. Dobrowolna rezygnacja z tego „szczęścia” była wtedy nie do pojęcia! Byłem wtedy dzieckiem i nie była to moja decyzja, ale nigdy nie miałem wątpliwości, iż była to decyzja słuszna. Rodzinne doświadczenia z Rosją, a adekwatnie z ZSRR, były jeszcze gorsze. Powiem tylko, iż słów „zsyłka” i „Sybir” nauczyłem się zaraz po słowach „mama” i „tata”. Magadan, Kołyma i Workuta były pierwszymi, poznanymi przeze mnie terminami z geografii. Bardzo gwałtownie nauczyłem się także, iż należy być bardzo ostrożnym z głośnym wyrażaniem opinii o tych krajach. Za złą opinię o ZSRR karała ówczesna władza, za złą opinię o USA, otoczenia karało podejrzliwym traktowaniem. A opinię o USA miałem jeszcze gorszą niż głosiła PRL-owska propaganda, więc łatwo można było zostać „czerwoną onucą” (ta onuca pozostała do dziś, zmienił się jedynie przymiotnik)! Wszystkie te doświadczenia nauczyły mnie, iż na świat należy patrzeć racjonalnie, należy kierować się własnym rozumem i samodzielnie wyciągać wnioski z poznanych faktów. I nie przejmować się tym, iż wnioski te najczęściej nie pasują ani do aktualnie głoszonej propagandy, ani do powszechnej opinii, bo ta ZAWSZE kształtowana jest jakąś propagandą. To, co wiedziałem i rozumiałem ponad pół wieku temu, dopiero teraz powoli zaczyna docierać do naszego społeczeństwa. Paradoksalnie zmieniło się moje podejście do Rosji. Musiało się zmienić, bo zmieniła się Rosja. Nie ma już ZSRR, jest inny kraj. USA nie tylko nie zmieniły się, ale są jeszcze gorsze niż za mojej młodości.
Akurat Thierry Meyssan opublikował pierwszą część tekstu na temat naszych błędnych interpretacji wydarzeń w USA. Jak już wielokrotnie wspominałem, jest to moje najwyżej cenione źródło informacji, któremu jak do tej pory nie mogę nic zarzucić (poza tym, iż za mało pisze). Do tłumaczonych tekstów zwykle dodaję własne komentarze i uzupełnienia, ale tym razem wstrzymam się do ukazania się drugiej części.
Początek tłumaczenia.
Błędne interpretacje wydarzeń w Stanach Zjednoczonych (1/2)
autor: Thierry Meyssan
Widzimy, iż pojawienie się Donalda Trumpa w Białym Domu zmienia reguły międzynarodowej gry. Często jednak błędnie interpretujemy jego działania: nie znamy zwyczajów i obyczajów jego kraju i rzutujemy na jego osobę własne debaty polityczne. Jesteśmy tym bardziej zagubieni, iż w ostatnich latach mniej lub bardziej trzymaliśmy się ideologii modnej w Waszyngtonie. Uznaliśmy ją za amerykańską doksę [chodzi chyba o wiodącą myśl], choć był to tylko moment w jej historii i zapomnieliśmy o jej wielu szkołach myślenia.
Pojawienie się Donalda Trumpa w Białym Domu przetasowuje wszystkie ideologiczne, geopolityczne, gospodarcze, a choćby militarne karty. Po raz pierwszy od prawie dwóch stuleci w Stanach Zjednoczonych ponownie rządzi jacksonista. Zapomnieliśmy o tym sposobie myślenia (z wyjątkiem westernów) i nie jesteśmy już w stanie go przewidzieć. Jednak Trump sprawował już władzę przez cztery lata, ale w tym czasie jego właśni republikańscy sojusznicy w dużej mierze uniemożliwiali mu wdrażanie jego polityki, podczas gdy demokratyczna prasa zapewniała nas, iż jest chory psychicznie lub jest faszystą.
Co dziwne, influencerzy sieci społecznościowych, którzy bronią jego punktu widzenia, informują nas tylko o jego ideologicznej walce z wokizmem, nigdy o jego koncepcji stosunków międzynarodowych, a tym bardziej o jego ambicjach politycznych. Jest to tym bardziej dziwne, iż od wyborów 5 listopada zespół Donalda Trumpa pozyskał dużą liczbę influencerów w Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii oraz zaczął im sowicie płacić.
Na tę sprzeczność można spojrzeć na wiele sposobów. Albo Donald Trump zamierza wprowadzić Europejczyków w błąd co do swoich prawdziwych intencji, albo wierzy, iż mogą oni zrozumieć tylko jedną rzecz na raz. Z naszej strony będziemy kontynuować naszą pracę, opisując różne aspekty jego charakteru, nie pomijając żadnego.
Walka z ideologią Woke
Wokizm jest ogólnie przedstawiany jako reakcja na niewolnictwo i segregację rasową. Europejscy kolonialiści, teraz świadomi okrucieństw, których się dopuścili, próbowali to naprawić.
To wcale nie jest mój pogląd. Moim zdaniem wokizm nie ma nic wspólnego z tymi zbrodniami. jeżeli przyjmiemy antropologiczny punkt widzenia, musimy uznać, iż identyczne zjawiska występują we wszystkich głównych religiach. W chrześcijaństwie uosabiał je Orygenes, ojciec Kościoła z III wieku, który wykastrował się, aby uniknąć grzechu, a ostatnio Jan Kalwin, znany z tego, iż stosował te same metody co hiszpańska inkwizycja w teokratycznej Republice Genewskiej.
Stany Zjednoczone wywodzą się z purytańskiej kolonii Plymouth (Nowa Anglia, a dokładniej Massachusetts). Koloniści ci byli purytanami, czyli kalwinistami. Lord Protektor, Oliver Cromwell, wysłał ich jako misjonarzy, nie tyle w celu nawracania Indian, co Europejczyków bardzo katolickiego króla Hiszpanii. W ich koloniach kobiety musiały być zasłonięte, a modlitwa była obowiązkowa. Homoseksualiści byli biczowani i tak dalej. Ci fanatycy znani są jako „Ojcowie Pielgrzymi” (nie mylić z „Ojcami Założycielami”, którzy są prawnikami). Ich pamięć obchodzona jest co roku w Święto Dziękczynienia. To oni zaimportowali ideę, iż polityka powinna być „czysta”, a posągi heretyków powinny być niszczone.
Od 2014 roku termin „woke” jest używany do określenia osób, które są świadome społecznych konsekwencji niewolnictwa i dyskryminacji rasowej, a choćby – w miarę zacieśniania się działań – orientacji seksualnej, a choćby płci. Ruch ten, który dąży do „czystości” w religijnym znaczeniu tego terminu, wyznaczył sobie „dobre praktyki” mające na celu zwalczanie dyskryminacji rasowej, zarówno jawnej, jak i „systemowej”. W praktyce dąży do „pozytywnej dyskryminacji” na rzecz wszystkich mniejszości.
Oczywiste jest, iż niewolnictwo było rzeczywistością w Stanach Zjednoczonych i iż ta miniona rzeczywistość warunkuje obecne zachowanie. Wątpliwe jest jednak, by zniszczenie czegokolwiek, co przypomina nam o tamtej epoce, rozwiązało problemy naszych czasów, a jeszcze bardziej wątpliwe jest, by faworyzowanie czarnoskórych kandydatów pozwoliło im uwolnić się od warunków, w jakich żyli ich przodkowie. Każdy instynktownie dostrzega, iż środki zaradcze są gorsze niż problemy, które rzekomo zwalczają. Tak przynajmniej myśleli przytomni mieszkańcy Los Angeles, gdy ich domy spustoszył pożar. Zastanawiali się nad nieskutecznością strażaków zatrudnionych na podstawie pozytywnej dyskryminacji, a nie kompetencji. Ruch ten stracił popularność w Stanach Zjednoczonych w poprzednich latach, o czym świadczy wyrażenie get woke, go broke! („jak obudzisz się, to splajtujesz!”).
Wokizm jest nowoczesną adaptacją purytanizmu „Ojców Pielgrzymów”. Ale Stany Zjednoczone są krajem złożonym, w którym wiele kultur zmieszało się ze sobą.
Tak jak Partia Republikańska, wchłonięta przez Trumpistów, stała się Jacksonowska, tak Partia Demokratyczna, wchłonięta przez Obamę i Bidena, stała się Woke. Doprowadziło to do wielu nieporozumień, ponieważ Waszyngton jako całość ideologicznie porzucił swoje tradycyjne zachowanie, do którego teraz powraca.
Podczas prezydenckiej kampanii wyborczej dwoje młodych influencerów ostro potępiło wokizm. Czarnoskóra dziennikarka Candace Owens (która w tej chwili atakuje parę Macron [1]) opisała Black Lives Matter jako „grupę marudzących bachorów udających ucisk, by [w ten sposób] zwrócić na siebie uwagę”. Podczas gdy gej Milo Yiannopoulos (żonaty z innym mężczyzną) wyrobił sobie markę swoimi parodiami lesbijskiego feminizmu i ruchu LGBTQIA+. Ci dwaj wpływowi ludzie sprawili, iż wielu czarnoskórych i gejów nie głosowało na Partię Demokratyczną, jak ich poprzednicy, ale na Donalda Trumpa.
W swoim przemówieniu inauguracyjnym Donald Trump ogłosił koniec polityki akcji afirmacyjnej i stwierdził, iż od tej pory państwo federalne będzie uznawać tylko dwie płcie. Jest to spektakularne, ale dzieje się to w czasie, gdy zdecydowana większość amerykańskich wyborców jest już o tym przekonana [2].
Amerykańska wyjątkowość
Donald Trump jest zwolennikiem „amerykańskiej wyjątkowości” [3], doktryny, zgodnie z którą Stany Zjednoczone są „światłem na szczycie góry”, z woli Boga oświecającym świat.
Doktryna ta, która również wywodzi się bezpośrednio z przykładu „ojców pielgrzymów”, twierdzi, iż ich podróż była porównywalna z podróżą starożytnych Hebrajczyków. Przekształciła ich w „naród wybrany”, ponieważ uciekli przed faraonem (brytyjską monarchią, która właśnie została obalona przez lorda Cromwella), przekroczyli Morze Czerwone (Ocean Atlantycki) i odkryli ziemię obiecaną (Amerykę Północną). Każdy z 47 prezydentów Stanów Zjednoczonych, bez wyjątku, powoływał się na tę mitologię. Mitologia ta leży u podstaw zarówno odrzucenia przez nich zasad prawa międzynarodowego, jak i poparcia dla państwa Izrael.
Z amerykańskiego punktu widzenia (i nie ma to nic wspólnego z Donaldem Trumpem), Waszyngton nigdy nie zgodzi się na odpowiedzialność przed kimkolwiek, a już najmniej przed Organizacją Narodów Zjednoczonych lub jej agencjami. Może i przyjęli wielu nazistowskich zbrodniarzy w czasie zimnej wojny, może i masakrowali Koreańczyków, Wietnamczyków, Afgańczyków, Irakijczyków, Libijczyków, Palestyńczyków, Syryjczyków, etc., ale żaden z ich prezydentów nie powinien zostać postawiony w stan oskarżenia przed jakimkolwiek międzynarodowym trybunałem.
W tekście opublikowanym w 2013 r. przez New York Times, prezydent Rosji Władimir Putin podkreślił, iż „niezwykle niebezpieczne jest zachęcanie ludzi do uważania się za wyjątkowych, niezależnie od ich motywacji” [4]. Doktryna ta implikuje różnicę i hierarchię między ludźmi, podobnie jak wtedy, gdy stosujemy teologiczną koncepcję „narodu wybranego” do rzeczywistości politycznej.
W całej swojej historii Waszyngton nigdy nie zgodził się na rozliczanie się przed osobami z zewnątrz. Błędnie przypisujemy niektóre z jego ostatnich decyzji obecnym ideologiom, podczas gdy i tak zostałyby one podjęte. Na przykład błędnie uważamy, iż Donald Trump wycofał się z porozumień paryskich w sprawie walki z globalnym ociepleniem, ponieważ uważa je za głupie. Oczywiście nie wierzy on, iż IPCC jest akademią nauk. Ale w żadnym wypadku Stany Zjednoczone nie mogły zgodzić się na podpisanie umów, które poddawałyby je osądowi innych. Obama i Biden zajęli stanowisko sprzeczne z tradycją ich kraju z powodu ideologii; Trump zajął stanowisko zgodne z jego tradycją, która również odpowiada jego własnej ideologii.
Zachodnia wersja wolności
Gdy w 1776 roku, 13 lat przed Rewolucją Francuską, zostały założone Stany Zjednoczone, ojcowie założyciele mieli swoją własną koncepcję wolności i praw człowieka. W przeciwieństwie do francuskich wolterian, nie myśleli oni o tych kwestiach zarówno z indywidualnego, jak i zbiorowego punktu widzenia. Dla nich wolność oznaczała po prostu możliwość robienia w domu tego, co się chce. Dlatego na przykład są uczuleni na zasadę obowiązkowych składek na ubezpieczenie społeczne.
Ten sposób myślenia nie jest pozbawiony wad. Na przykład ich koncepcja „praw człowieka” jest całkowicie sprzeczna z francuską koncepcją „droits de l’homme et du citoyen”. Z anglosaskiego punktu widzenia (odnosząc się do tradycji brytyjskiej) jest to po prostu kwestia ochrony przed uciskiem państwa. Z drugiej strony, z punktu widzenia francuskich rewolucjonistów, nie chodziło o to, by nie być torturowanym na posterunku policji, ale o to, by uczestniczyć w tworzeniu prawa [5].
Debata na temat wolności słowa jest zniekształcona przez nałożenie [na nią] schematów interpretacyjnych. Administracja Bidena uważała, z punktu widzenia woke, iż ma obowiązek informować społeczeństwo o zagrożeniach związanych z COVID i ratować je przed chorobą. W związku z tym zakazała wszelkiej debaty naukowej i ocenzurowała wszystkie odmienne opinie. Zgodnie z tradycją „ojców założycieli”, państwo federalne nie miało prawa ingerować w wymianę informacji na portalach społecznościowych. Zgodnie z wolterowską tradycją, państwo nie miało prawa niczego zakazywać, ale miało prawo nakazać sądom zakazanie wiadomości, które wprowadzały użytkowników Internetu w błąd i szkodziły ich zdrowiu (w tym przypadku były to wiadomości dotyczące powszechnego obowiązkowego przyjęcia pewnych środków medycznych).
[1] “After the United Kingdom, Germany and Denmark, the Trump team prepares an operation for France”, Translation Gregor Fröhlich, Voltaire Network, 18 January 2025.
[2] Donald Trump nie zaprzeczył, iż kilku rzadkich przedstawicieli gatunku ludzkiego nie ma ani chromosomalnych cech męskich, ani żeńskich. Zaatakował fakt, iż państwo federalne narzuciło społeczeństwu organizowanie się tak, jakby te wyjątki były regułą.
[3] Read absolutely the proceedings of the conference organized by the Carr Center for Human Rights Policy: American Exceptionalism and Human Rights, Michael Ignatieff, Princeton University Press (2005).
[4] “A Plea for Caution From Russia”, by Vladimir Putin , New York Times (United States) , Voltaire Network, 12 September 2013.
[5] Brytyjczyk Thomas Paine, który rozpoczął amerykańską wojnę o niepodległość, został wybrany na przedstawiciela Pas-de-Calais we francuskiej Konwencji Narodowej w 1792 roku. Odmówił głosowania za śmiercią króla, ponieważ według niego uczynienie jednego człowieka odpowiedzialnym za niesprawiedliwość położyłoby kres procesowi transformacji społeczeństwa. Napisał książkę na temat dwóch sprzecznych koncepcji praw człowieka. Była to najbardziej poczytna książka podczas rewolucji francuskiej.
Koniec tłumaczenia.