Imigranci jak niewolnicy, czyli POPiS cofa nas do innej epoki

5 godzin temu

W jednym z zakładów mięsnych w Radomiu wprowadzono reżim niewolniczy, znany z filmów o starożytności. W systemie pracy przymusowej, pracowali w nim Kolumbijczycy, którzy wjechali do Polski przez Hiszpanię. Zarabiali miesięcznie zaledwie 1,5 tys. zł, przy czym zabrano im paszporty, zakazano opuszczania hostelu, zmuszano do pracy chorych oraz kobietę w ciąży. Poganiaczami niewolników było troje Ukraińców. Po wykryciu afery przez Straż Graniczną, główny podejrzany – Dmytro Cz. ukrywał się na terenie kraju przez kilka miesięcy.

Imigranci jak niewolnicy, czyli POPiS cofa nas do innej epoki. W zakładzie mięsnym w Radomiu przymusowo pracowało 5 obywateli Kolumbii, wobec których stosowano przemoc fizyczną i słowną. Zarzuty w tej sprawie usłyszeli Polska rekruterka oraz Ukrainiec, który poganiał niewolników do pracy. Dwoje innych Ukraińców, zamieszanych w proceder, uciekło do swojego dzikiego kraju. Zatrzymanym grozi kara od 3 do 20 lat pozbawienia wolności.

W lutym 2023 roku obywatele Kolumbii zostali wylegitymowani w Radomiu przez funkcjonariuszy Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Cudzoziemcy mieli pozwolenie na pracę w naszym kraju, ale nie posiadali prawa pobytu na terenie Polski. Jak wyjaśnili śledczym, zdecydowali się przyjechać do naszego kraju, bo obawiali się o swoje bezpieczeństwo w zdominowanej przez kartele narkotykowe Kolumbii. W trakcie kontroli wyszło na jaw, w jakich warunkach pracowali w radomskim zakładzie.

W znalezieniu zatrudnienia pomogła im Karina W., biegle władająca językiem hiszpańskim i współpracująca z ukraińską agencją pośrednictwa pracy w Radomiu. Przedstawiła im warunki pracy oraz zakwaterowania, które na miejscu okazały się zupełnie inne.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód. Prokurator Cezary Ołtarzewski stwierdził, iż handel ludźmi, który zarzuca się podejrzanej grupie polsko-ukraińskiej, polegał na werbunku i pracy przymusowej. Kiedy Kolumbijczycy przyjechali do Polski, na kilka miesięcy pozbawiono ich paszportów. Stosowano groźby, używano słów wulgarnych, przymuszano do pracy niezależnie od aktualnego stanu zdrowia.

Podejrzani to obywatelka Polski Karina W., pracownica ukraińskiej agencji pośrednictwa pracy w Radomiu, która zajmowała się naborem niewolników i Dmytro Cz. – „uchodźca wojenny” z Ukrainy, który nadzorował pracę Kolumbijczyków na miejscu.

Podejrzani nie przyznali się do winy i złożyli wyjaśnienia. Według nich cudzoziemcy wiedzieli, w jakich warunkach mieli pracować i dobrowolnie się na to zgodzili. Według Kariny W. i Dmytro Cz. wobec pracowników nie była stosowana żadna forma przemocy.

NASZ KOMENTARZ: Ta sprawa to kolejny dowód na ukrainizację Polski. Bez wątpienia, gdyby nie kooperacja z Ukraińcami w ramach ukraińskiej agencji pośrednictwa, obrzydliwa Polka nie wpadłaby na pomysł zniewalania obcokrajowców. Tego typu praktyki są bowiem typowe dla naszych wschodnich sąsiadów z cywilizacji turańskiej. Swoją drogą, jak widzimy, Ukraińcy uwielbiają być nadzorcami; kiedyś w Auschwitz i innych obozach zagłady, dziś w zakładach mięsnych…

Polecamy również: Pracownik został zwolniony za pomyłkę w genderowych zaimkach

Idź do oryginalnego materiału