Im przez cały czas się chce! Aktywiści w radach powiatów, dzielnic i gmin

3 tygodni temu

Wystartowali z sukcesem w tegorocznych wyborach samorządowych. Zdobyli mandaty radnych: Agnieszka Krzyżak-Pitura, Mikołaj Skrzypiec i Ewa Zabost. W swoich małych ojczyznach walczą o jakość życia, ochronę przyrody, namawiają sąsiadów do działania i wcielania w życie pomysłów ważnych dla lokalnych społeczności. Doświadczeni aktywiści, społecznicy z powołania… a także absolwenci Kuźni Kampanierów prowadzonej przez Instytut Spraw Obywatelskich. Co ich łączy, co różni, jakie mają cele?

Ewa Zabost, prezeska Fundacji Edukacyjnej SIŁACZKA, jest z pochodzenia łodzianką. Osiem lat temu przeprowadziła się do Zielkowic w gminie Łowicz. Ma duszę edukatorki i jak sama o sobie mówi, nie ma problemów w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi. Bliskie są jej tematy zdrowia, ekologii, praw zwierząt. Dołączy do Rady Gminy Łowicz.

Ekologia i ochrona środowiska to również sfery, którymi zajmuje się Mikołaj Skrzypiec na co dzień związany z Mielcem. Współzałożyciel, a także wieloletni prezes stowarzyszenia Specjalna Strefa Ekologiczna będzie działał w Radzie Powiatu Mieleckiego.

W Warszawie do Rady Dzielnicy Mokotów dołączy Agnieszka Krzyżak-Pitura. Od wielu lat związana z sektorem pozarządowym jest fundatorką, prezeską i założycielką fundacji „Rodzic w mieście”. Kiedy została mamą, odkryła, iż jej prawa mieszkanki miasta bywają często ograniczane tylko z tego powodu, iż towarzyszy jej dziecko. Postanowiła to zmienić.

W wyborach samorządowych wszyscy startowali po raz pierwszy. W przyszłości chcieliby łączyć swoją działalność społeczną z pracą w radach.

Gratulujemy odniesionych sukcesów i życzymy powodzenia w działaniach.

Start w wyborach: dlaczego, w jakim celu?

– W pewnym momencie stwierdziłem, iż o ile faktycznie chcę być konsekwentny w realizacji działań, którymi zajmuje się nasze stowarzyszenie, to należy je przenieść do rady powiatu. W naszych uwarunkowaniach to ona ma największy wpływ m.in. na tematy związane z ochroną środowiska, wpływem emisji przemysłowych na miasto i powiat, czy rolnictwem ekologicznym – wyjaśnia Mikołaj Skrzypiec.

W kampanii startował jako kandydat niezależny adekwatnie bez wyborczego hasła:

– Trudno zawrzeć program, postulaty, czy dokonania człowieka w jakimś haśle. Nie zdecydowałem się na to. Przewrotnie stwierdziłem, iż dla mnie będą ważne „Działania, nie hasła”. Chciałbym, żeby moja kadencja była kojarzona właśnie z działaniem – podsumowuje.

Co dalej? Mikołaj Skrzypiec chciałby bardziej otworzyć powiat na turystykę, do czego przydałaby się rozbudowa ścieżek rowerowych. Rozwijać pozyskiwanie środków unijnych z KPO i współpracę między jednostkami samorządu terytorialnego, zachęcać mieszkańców do większego zainteresowania sprawami, które dzieją się dokoła nich. No i oczywiście chciałby kontynuować wątki bliskie mu z wcześniejszej działalności w stowarzyszeniu.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Wzmocnij kampanie obywatelskie Instytutu Spraw Obywatelskich

Przekaż swój 1,5% podatku:

Wpisz nr KRS 0000191928

lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.

Agnieszka Krzyżak-Pitura do startu w wyborach została namówiona: – Nie rozpatrywałam tego, nie brałam pod uwagę w rozwoju mojej działalności społecznej. Zostałam namówiona przez Ruch Miejski, który tworzył listy wyborcze w Warszawie. Podsumowałam moją dotychczasową działalność społeczną, w fundacji, ile jestem w stanie realnie zdziałać.

Pomyślałam, iż wszystko zawsze kończy się na podobnym etapie. Miasto traktuje organizacje społeczne dość instrumentalnie. Wykorzystuje je do realizacji potrzebnych mu celów. Nie wsłuchuje się natomiast w ich postulaty. Stwierdziłam, iż być może to jest jakaś ścieżka, którą można wypróbować do tego, żeby jednak skuteczniej zmieniać miasto.

Czy praca w radzie przełoży się na większą sprawczość niż czysto społeczne inicjatywy? – Myślę, iż być może tak, z dwóch powodów: jako radna będę miała dostęp do pewnej wiedzy, do dokumentów, w które zwykle organizacje nie posiadają wglądu, albo wnioskowanie o niego odbywa się w trybie dostępu do informacji publicznej. A to nie jest narzędzie idealne. Drugi powód: mam poczucie, iż kiedy będę radną, rozmowa z urzędnikami i przedstawicielami instytucji może układać się inaczej. Do ludzi, którzy działają na rzecz miasta, przykleja się wlepkę miejskiego aktywisty. To sprawia, iż nie jesteśmy do końca traktowani poważnie. Przynajmniej w Warszawie. Wydaje mi się, iż mandat radnej trochę zmieni moją pozycję jako współrozmówczyni – wyjaśniła.

Priorytety na przyszłość? Zwiększanie i ochrona obszarów zielonych w mieście, czyste powietrze, bezpieczeństwo szkolnych ulic, tworzenie transportu miejskiego i przestrzeni w kształcie bardziej odpowiadającym na potrzeby wszystkich mieszkańców, nie tylko zmotoryzowanych.

Ewę Zabost do startu w wyborach również zmotywowała zachęta z zewnątrz. Nigdy nie kusiło jej bycie radną. Do tej pory nie chciała mieć nic wspólnego z polityką: – Zawsze mówiłam, iż jestem apolityczna, iż nie interesuję się takimi zagadnieniami. Kiedy pojechałam na Kuźnię Kampanierów, dalej mówiłam, iż polityka mnie brzydzi. Wtedy ktoś przypomniał powiedzenie, iż jak się nie zainteresujesz polityką, to ona zainteresuje się tobą. Jak zostałam radną, sprawdziłam w słowniku, jak jest zdefiniowane pojęcie polityki. Bo może dla mnie polityka jest czym innym niż w definicji? Teraz myślę, iż polityka to możliwość oddziaływania na otoczenie, żeby osiągnąć cele, które człowiekowi przyświecają. I to nie musi się wiązać z niemoralnym zachowaniem.

Dodatkowo udział w gminnym programie konsultacyjnym przekonał ją, iż choćby jeżeli mamy logiczne i sprecyzowane cele, nie muszą znaleźć uznania rady. Ludzie mogą się obawiać, iż zmiany ściągną na nich choćby dodatkową pracę. choćby jeżeli tak nie jest:

– Żebym nie miała poczucia, iż się poddałam, wyjściem był start w wyborach. Zderzyłam się ze ścianą i dowiedziałam, iż to być może jedyny sposób, żeby być bliżej tych spraw, poznać ludzi, którzy później będą podnosić rękę „za” lub „przeciw”.

– W kampanii postanowiłam być czarnym koniem wyścigu. Napisałam na ulotce, iż nie chcę niczego konkretnego obiecywać, bo nie wiem, czy jest możliwe do zrealizowania. Odwiedzałam mieszkańców w domach. Dla mnie ważne było pokazanie im, w jakim zakresie mogą uczestniczyć w stanowieniu prawa, co przekłada się na satysfakcję z jakości życia naszej społeczności. Bardziej postawiłam na to, iż będę do nich wychodzić, zbierać opinie. Pokazałam sposób działania, jak chcę z nimi i dla nich pracować. Ludzie potrzebują innych ludzi, którzy wyjdą do nich i zainspirują, albo coś zainicjują. Często mówi się o czymś, ale nie wszyscy wiedzą, jak to zrealizować. To jest kooperacja i tego nauczyła mnie Kuźnia – dodaje.

Najbliższe zadania? – Pomyślałam, iż powinnam poznać członków rady, rozeznać sytuację, bardzo dobrze przygotować się merytorycznie, zapoznać z wszelkimi dokumentami, jakie funkcjonują w gminie. Zresztą zawsze tak robię, jeżeli chodzi o dokumenty. Ważnym dla mnie aspektem mojej przyszłej pracy na rzecz gminy jest kontakt z mieszkańcami, myślę nad stworzeniem sprawnego obiegu informacji w społeczności, takiego, który będzie dostosowany do ludzi w różnym wieku i tym samym o różnym dostępie do sposobów informowania.

Kuźnia Kampanierów: czy było warto?

VI Kuźnia Kampanierów 2023. Dzielna i zmotywowana ekipa w Spale.

Cała trójka to społecznicy z dużym doświadczeniem, ludzie mający określone cele i niejedną kampanię za sobą. Startując w wyborach, zdecydowali się na pójście dalej, kolejny krok.

Byli też uczestnikami VI Kuźni Kampanierów 2023. Dlatego zapytaliśmy, czy na kuźniowych szkoleniach i warsztatach znaleźli dla siebie coś ciekawego? A może Kuźnia to miejsce dla początkujących? Albo strata czasu…

Działaj!

Dla Mikołaja Skrzypca nie był to na szczęście czas stracony:

– Bardzo dużo skorzystałem z Kuźni. Z jednej strony dostarczyła narzędzi, sposobów działania. Z drugiej możliwość kontaktu nie tylko z prelegentami, ale też z innymi społecznikami. Wymiana doświadczeń jest naprawdę bardzo ważna.

Wiele zyskałem z programu coachingu, identyfikowania własnych mocnych i słabych stron.

Nie miałem aż tak rozbudowanego doświadczenia odnośnie do finansowania działań i pozyskiwania funduszy. Nasze stowarzyszenie działa raczej pomimo braku funduszy. Wydaje mi się, iż choćby osobom doświadczonym w prowadzeniu organizacji czy kampanii Kuźnia może się przydać. Na wielu polach wyzwolić autorefleksję. Będę polecał – dodaje.

Podczas naszej rozmowy Ewa Zabost często podkreślała, jak istotny był dla niej cały pobyt na Kuźni. A tu jeden z przykładów: – W trakcie Kuźni mieliśmy moduł „Sztuka wojny”. Wtedy wydawał mi się bardzo abstrakcyjny, nie rozumiałam tego. Teraz patrzę inaczej. Widzę, iż polityka w dużej mierze jest takim wyścigiem zbrojeń.

Niezwykłe jest to, iż odkąd Kuźnia się zakończyła, zaczęły się w człowieku rozwijać rozpoczęte na niej procesy. Zaczęłam inaczej obserwować rzeczywistość. Mieliśmy bardzo dobrych nauczycieli.

Agnieszka Krzyżak-Pitura do swoich spostrzeżeń dodała pomysły na dodatkowe kuźniowe działania: – Dla osób zaangażowanych społecznie, bądź chcących działać społecznie, dostęp do wiedzy na poziomie ponadpodstawowym jest w Polsce deficytowy. o ile nie jesteś członkiem lub pracownikiem dużej międzynarodowej organizacji, która może cię szkolić w ramach swojej sieci, jesteś w stanie nauczyć się z bezpłatnego dostępu podstawowych rzeczy: FB, księgowość, zarządzanie projektem. Natomiast jeżeli chodzi o realne doświadczenia kreowania i wygrywania kampanii, myśląc o niej jak o projekcje a nie kampanii fejsbukowej, takiej wiedzy nie ma; i to jest bardzo dobra inicjatywa. Dobra inicjatywa, która nie powinna mięknąć.

Gdybym miała coś zasugerować organizatorom, poszłabym w kierunku utrzymywania wysokiego poziomu gości, liderów, podejmowanych tematów. Ukazywania nietypowych przypadków albo nietypowych ludzi. Mierzenia się ze sobą, swoimi zamysłami, a tym, co jest realne, niż jakiegoś zmiękczania wiedzy po to, żeby była bardziej dostępna, czy żeby odpowiadała większej liczbie odbiorców.

Lubię takie warsztaty i szkolenia, które otwierają nowe klapki i karzą się weryfikować, zatrzymać i pozastanawiać, bo to jest megarozwojowe. W Polsce nie ma programu rozwoju kampanierstwa.

Gdyby udało się inicjować choćby od czasu do czasu forum kampanierów, na którym ludzie mogliby się powymieniać swoimi doświadczeniami, porozmawiać o błędach, trudnościach w gronie osób doświadczonych, to też byłoby super. Forum do pogadania o tym, po co się robi kampanie, czemu służą, a nie tylko o tym, ilu zaangażowano celebrytów.

Zapraszamy na staże, praktyki i wolontariat!

Dołącz do nas!
Idź do oryginalnego materiału