„Patrole obywatelskie” poszukujące uchodźców, żeby ich pobić, to jeszcze nie bojówki NSDAP szukające Żydów, ale kilka brakuje. Dobrze, iż policja zareagowała. Niedobrze, iż zabrakło powszechnego oburzenia opinii publicznej. Przemoc, a zwłaszcza wobec obcych, nie robi na nas już wrażenia.
Jest też przyzwolenie na przemoc wobec biednych. Skopanie bezdomnego na śmierć nie zawsze trafia na pierwsze strony gazet. Spowszedniało, jak nielegalne eksmisje lokatorów, po których przychodzą osiłki z firm specjalizujących się w łamaniu prawa.
Codzienne ludobójstwo w strefie Gazy niespecjalnie kogoś obchodzi. A Donald Trump, nowy prezydent USA, choćby zachęcał ostatnio Netanjahu, żeby „dokończył robotę”, mając na myśli czystki etniczne w Gazie. O tym, iż w wielu miejscach świata władza przestała mieć monopol na przemoc, świadczą strzelaniny w amerykańskich szkołach i rozdanie stu tysięcy pozwoleń na broń nielegalnym żydowskim osadnikom na Zachodnim Brzegu, którym izraelska policja i wojsko dają do ręki przesłane z USA karabiny.
Były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro wzywał kierowców ciężarówek, aby zrywali znaki ograniczenia prędkości, bo „mężczyzna nie powinien mieć ograniczeń”. Na tle tego powszechnego zdziczenia zapowiedź premiera Donalda Tuska, iż będzie dążył do zawieszenia prawa do azylu, już tak nie szokuje.
Tryumfalny pochód rasizmu, ksenofobii i nietolerancji nie byłby możliwy, gdyby nie era Thatcher i Reagana, gdyby nie neoliberalna rewolucja, która przyspieszyła bogacenie się bogatych kosztem ubożejącej większości. 26 milionów Amerykanów nie jest objętych opieką zdrowotną, kolejne miliony mają ubezpieczenie niepełne, nieobejmujące poważniejszych chorób i wypadków. A Trump zapowiada, iż wyrzuci z kraju imigrantów. Nie poprawi to wprawdzie losu bezrobotnych z pasa rdzy, gdzie już dawno padł przemysł, ani milionów pracujących biednych, którzy mimo iż ciężko harują, nie dają rady opłacić rachunków i kosztów utrzymania – za to pozwoli im myśleć, iż ktoś ma jeszcze gorzej od nich.
Ludzi sfrustrowanych, żyjących w niedostatku, nietrudno na kogoś poszczuć. Siekierą można rąbać drzewo, ale i zabić sąsiada. Podobnie jest z demokracją. Brunatne siły zła nie muszą szturmować pałaców władzy. Dobrze poszczuty lud może wbrew własnym interesom wynieść do władzy najgorszych socjopatów. Władza wyrosła na nienawiści do obcych, a pieniądze potrzebne na leczenie i zasiłki wydaje na zbrojenia. Strzelba, która już od pierwszego aktu sztuki wisi na ścianie, w trzecim akcie musi wystrzelić. I wystrzeliła.
Po dekadach coraz bardziej niesprawiedliwego dzielenia dochodu narodowego musiały nadejść czasy odradzania się faszyzmu. I to gdzie? W Niemczech. Kanclerz Scholz słusznie zwolnił ministra finansów – liberała, który chciał ciąć socjal i obniżać podatki bogatym. Liberałowie w ten sposób podsycają ogień, przy którym grzeją się faszyści z Alternatywy dla Niemiec (AFD). Przypuszczalnie Niemcy ogłoszą przedterminowe wybory, które jeszcze bardziej przybliżą do władzy pogrobowców Adolfa Hitlera.
Czując oddech AfD na karku, niemieckie władze odsyłają do Polski uchodźców – tych, którzy uciekają przed nędzą, wojną i krwawymi reżimami. I których coraz powszechniej przedstawia się jako jeszcze gorsze zło niż to, przed którym uciekają. To z kolei staje się pożywką dla naszych rodzimych rasistów z Konfederacji. W walce o rząd dusz na prawicy PiS też brunatnieje.
Kiedy tłumaczę na antenie telewizji, iż nie ma się co cieszyć ze zwycięstwa Trumpa, bo on porzuci Ukrainę na pastwę wojsk Putina, prowadząca dziennikarka odpowiada, iż dość już słania pieniędzy Ukrainie, bo tam jest straszna korupcja. I koło się zamyka. W antyputinowskiej ponoć telewizji Republika słyszę słowa kremlowskiej propagandy, która właśnie w ten sposób uzasadniała napaść na Ukrainę, twierdząc, iż Ukraina to nie jest żadne państwo.
Wypada sobie zadać pytanie: dlaczego Putin przerzuca do Polski (czyli do Unii) uchodźców? Bo wie, iż wywoła w ten sposób poczucie zagrożenia, antyimigracyjna histerię, która wyniesie do władzy siły antydemokratyczne i faszyzujące. Takie, które już dziś robią do niego oko, a często, jak choćby Front Narodowy Marine Le Pen, przyjmują od niego pieniądze.
Wydawało się, iż znosząc w Europie karę śmierci, trochę się ucywilizowaliśmy. Państwo, którego kodeks przez cały czas tę karę zawiera, nie dołączy do Unii Europejskiej. Tymczasem większość opinii publicznej w Polsce akceptuje pushbacki, które niejeden uchodźca przypłacił już życiem. Bo wysłanie rodziny z dziećmi z powrotem na bagna lub oddanie jej w ręce białoruskich siepaczy to często właśnie wyrok śmierci, chociaż nie wydał go żaden sąd.
Ze zwycięstwa Trumpa cieszą się w Rosji; Aleksander Dugin napisał nawet: „zwyciężyliśmy”! Nie mniej cieszy się teraz i emocjonuje prawica w Polsce i Europie, bo widzi w Trumpie te same antywartości, którym sama hołduje: prymitywny nacjonalizm, szowinizm, pogarda dla praw człowieka, a szczególnie dla praw kobiet. Politycy PiS przejawiają jakąś zdumiewającą wiarę, iż rozstrzygnięcia wyborcze w USA mają bezpośredni wpływ na nasz kraj i jego legislację. Mariusz Błaszczak posunął się do twierdzenia, iż po zwycięstwie Trumpa Donald Tusk powinien podać się do dymisji. Mentalnie ci pisowcy żyją już w amerykańskim protektoracie.
Liberalni politycy, którzy swoją antyludową polityką niesprawiedliwości społecznej doprowadzili masy ludzi do frustracji, ścigają się teraz z faszystami o to, kto jest bardziej bezwzględny dla uchodźców. Kto zbuduje wyższy płot, kto zawróci więcej łodzi pełnych ludzi na pełnym morzu.
Jestem przerażony. Mam wrażenie, iż historia się powtarza. Że w odpowiedzi na nieuniknioną wędrówkę ludów niejeden Adolf obejmie niedługo urząd premiera czy prezydenta. I iż większość ludzi temu przyklaśnie.