Ikea reaguje na aferę z Berkowiczem. Wszystko się nagrało

3 godzin temu
O tym incydencie z udziałem Konrada Berkowicza mówi niemal cała Polska. Polityk został złapany na niezapłaceniu za swoje zakupy w Ikei i ukarany mandatem. Przedstawiciele znanej sieci sklepów zabrali głos w sprawie. Wiadomo, jak wyglądała interwencja.


Konrad Berkowicz wiceprezes krakowskiej Nowej Nadziei (partii Mentzena, która współtworzy Konfederację) trafił na pierwsze strony gazet i serwisów informacyjnych po tym, jak wyszło na jaw, iż został przyłapany przez ochronę na wyniesieniu za linię kas Ikei towaru o wartości 390 zł.

Pierwszy poinformował o tym Mariusz Gierszewski z Radia ZET. Jak dodał, sprawca został zatrzymany przez ochronę sklepu. Niedługo potem na miejscu pojawiła się policja. Berkowicz ostatecznie przyjął mandat w wysokości 500 zł.

Potem tłumaczył się tym, iż doszło do pomyłki przy kasowaniu rzeczy. "Robiłem dziś w dużym pośpiechu spore zakupy w IKEA, słuchając czegoś na słuchawkach. Kasowałem wszystko, ale okazało się, iż nie wszystko się nabiło. Zwykła nieuwaga. Patelnia i talerze. Głupi błąd, za który przeprosiłem i przyjąłem mandat. Nie zasłaniałem się immunitetem jak Mejza czy Sterczewski. PS. Zgadnijcie, czego słuchałem…" – napisał na platformie X.

Berkowicz przyłapany na kradzieży? Jest stanowisko Ikei


Choć Sławomir Mentzen wstawił się za swoim kolegą z partii, to ogólnie innym ludziom trudno było uwierzyć w jego tłumaczenia. "Rozumiem, iż w Ikei nie ma wag przy kasach, iż kasuje się samemu i czasem można coś przegapić. Ale do diaska, można przypadkiem ominąć kieliszek, klamerki, ale nie patelnię i zestaw talerzy" – pojawił się komentarz.

A co na to wszystko sieć sklepów Ikea? Stanowisko w sprawie incydentu z udziałem polityka przedstawił Igor Stypa z biura prasowego firmy. "Z klientem rozmawiała zewnętrzna, współpracująca z nami firma ochroniarska, która po ustaleniu, co faktycznie zaszło, zaprosiła klienta do pokoju, gdzie czekali na przyjazd policji" – opisał redakcji tvn24.pl.

Berkowiczowi trudno byłoby jednak wybrnąć z tej sytuacji, bowiem wszystko, co zrobił, zarejestrowały kamery. "Nagranie z monitoringu, zgodnie z obowiązującymi przepisami, udostępniamy wyłącznie sądom, prokuraturze, policji i innym upoważnionym do tego służbom oraz osobie, której dane zostały zapisane na nagraniu" – podkreślił na koniec Stypa.

Idź do oryginalnego materiału