Ignacy Paderewski siadając za instrumentem naprawdę porywał tłumy. Nazywano go „lwem Paryża” i „drugim Chopinem”. Potrafił tysiącami słuchaczy zapełniać koncertowe sale z amerykańską Carnegie Hall na czele. Był wybitnym interpretatorem muzyki Chopina i Liszta.
Ignacy Jan Paderewski, człowiek wielu talentów, czegokolwiek się „złapał”, robił znakomicie. Pianista i kompozytor (jego Menueta G-Dur rozpoznaje i lubi z pewnością wielu melomanów) był poliglotą, wybitnym mówcą, filantropem chętnie dzielącym się majątkiem, mecenasem sztuki, aktorem i… hodowcą winorośli. Kiedy pojawi się szansa na powrót Polski na mapę Europy, zaangażuje się w to dzieło jako polityk.
Pomogła mu Modrzejewska
Trudno było to przewidywać przez pierwsze – spędzone na Kresach – lata życia (urodził się w Kuryłówce na Podolu). Miał 12 lat, gdy przyjechał do Warszawy, gdzie uczył się grać na fortepianie. Jak sam mówił, gdyby tu został, nie byłby nikim więcej niż nauczycielem muzyki. Rusza więc po naukę dalej. Do Berlina.
Kiedy poznaje Helenę Modrzejewską, ta proponuje mu wspólny koncert w Hotelu Saskim. Jest rok 1884. Wielka aktorka recytuje, pianista gra. Musieli się podobać, bo recital przyniósł 200 dolarów zysku. Wtedy fortunę. (Krowę można było kupić za równowartość kilku centów). Gwiazda sceny zrzeka się swojej części honorarium. A Paderewski spełnia wielkie pragnienie – może wyjechać do Wiednia na studia pianistyczne u sławnego Teodora Leszetyckiego. Doskonali technikę gry, pozbywa się złych nawyków i z adekwatnym dla siebie samozaparciem uczy się kompozycji. Pracował ciężko. Zwykł później powtarzać: iż droga do sukcesu to dziesięć procent talentu i dziewięćdziesiąt procent pracy.
Publiczność pokochała „kowala fortepianu”
Prawdziwą karierę pianisty rozpoczął późno, w roku 1888. Miał już 28 lat. Za to w Paryżu i z sukcesem. W Londynie może nie od razu się spodobał. Miejscowi krytycy niekoniecznie akceptowali jego dynamiczną grę. Pisali złośliwie, iż jest kowalem fortepianu. Ale i tu publiczność go pokochała. I to ta – ze społecznego punktu widzenia – najważniejsza.
„Grałem już u Rothschildów i u Lady Brownlow – pisał w jednym z listów. – Ten ostatni wieczór był, jak utrzymują, koroną mego powodzenia w Londynie. Cała arystokracja angielska, ciało dyplomatyczne, najwybitniejsi artyści mający wstęp do Society, finanse, księstwo Walii – wszystko było obecne. Grałem sam jeden – i, rzecz dziwna, słuchano mnie, nie rozmawiano. Ale też grać mi kazano bez przerwy, bez wytchnienia, siedemnaście kawałków, i to najbardziej męczących”.
W ciągu kolejnych lat podróżował z koncertami po całym ówczesnym świecie z wyjątkiem Azji. Koncertował – i to dwa razy – w niemieckim Wrocławiu. Ku uciesze miłośników muzyki, ale i zamieszkałych tam Polaków.
Był prawdziwą gwiazdą. jeżeli dziś świetnymi ambasadorami Polski w świecie są wybitni sportowcy – Iga Świątek czy Robert Lewandowski – to Paderewski był – zachowując wszystkie proporcje jako wybitny pianista i wirtuoz – Lewandowskim swoich czasów do kwadratu.
Jego popularność w krajach Europy Zachodniej i w USA była na przełomie XIX i XX wieku ogromna. Kobiety zabiegały o pukiel jego włosów, autograf miał wartość wręcz bezcenną. Konstruktor George Pullman zaprojektował dla niego specjalny wagon-salonkę. Chcieli go znać przywódcy i w ogóle wielcy ludzie ówczesnego świata.
Umie z tej globalnej popularności korzystać. Ale o Polsce też nie zapomina. Angażuje się – także finansowo – m.in. w budowę Filharmonii Warszawskiej. Gra na jej otwarcie w 1901 roku. Z orkiestrą koncert fortepianowy własnej kompozycji, solo utwory Chopina. Wspiera wiele inicjatyw związanych z edukacją polskich dzieci, także na rodzinnym Podolu i Wołyniu. Funduje hojne stypendium dla uczestników słynnego szkolnego strajku w obronie języka polskiego we Wrześni.
Ignacy Paderewski. Fundator Pomnika Grunwaldzkiego
W 1910 roku Paderewski przechodzi do historii niezwykłym gestem patriotycznym. Funduje w Krakowie – korzystając ze względnej swobody, jaka panowała w zaborze austriackim i zgody samego Najjaśniejszego Pana – Pomnik Grunwaldzki.
„Byłem zaledwie dziesięcioletnim chłopcem, gdy po raz pierwszy przeczytałem o bitwie pod Grunwaldem – wspominał. (…) Reakcja moja na to historyczne wydarzenie była tak gorąca, iż już wtedy pomyślałem: Jakże byłbym szczęśliwy, gdybym mógł uczcić to wspaniałe zwycięstwo – żyć tak długo, by stać się bogatym i móc uczcić pięćsetną rocznicę tej sławnej bitwy pomnikiem ku pamięci wielkich patriotów. Od tej chwili mego dzieciństwa stało się to marzeniem mego życia i utkwiło na zawsze w sercu i myśli. W roku 1910 przyszła chwila urzeczywistnienia – i marzenie moje wreszcie się spełniło. Całe życie zbierałem na ten cel pieniądze, odkładając pewną część z każdej zarobionej sumy. Już w roku 1908 zamówiłem pomnik, postanowiłem jednak, iż uroczystość odsłonięcia nastąpi w pięćsetną rocznicę w roku 1910. Byłem tym bardzo przejęty i bardzo uszczęśliwiony”.
Pomnik stanął na placu Matejki w Krakowie „praojcom na chwałę, braciom na otuchę”.
– Dzieło, na które patrzymy – mówił w krótkim przemówieniu Paderewski – nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka Ojczyzny nie tylko w jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, ale i w jej jasnej silnej przyszłości, zrodziła je miłość i wdzięczność dla tych przodków naszych, co nie po łup, nie po zdobycz szli na walki pola, ale w obronie słusznej, dobrej sprawy zwycięsko dobyli oręża”.
Słynna mowa o Chopinie i sukcesy w USA
Fantastycznie obyty w świecie zachował jakąś niebywałą wrażliwość na polskie motywy obecne w kulturze i w historii. W tym samym 1910 roku podczas lwowskich obchodów 100. rocznicy urodzin Chopina wygłasza słynne, często cytowane przemówienie.
– W Chopinie tkwi wszystko, czego nam wzbraniano, barwne kontusze, pasy złotem lite, posępne czamarki, krakowskie rogatywki i szlachecki brzęk szabel naszych, kos chłopskich połyski, jęk piersi zranionej, bunt spętanego ducha, krzyże cmentarne, przydrożne wiejskie kościółki, modlitwy serc stroskanych, niewoli ból, wolności żal, tyranów przekleństwo i zwycięstwa radosna pieśń.
Jako kompozytor i pianista Paderewski wszędzie odnosił sukcesy, ale największe w USA. Już pierwsza trasa po Stanach Zjednoczonych w 1891 roku, okazała się triumfem. Koncertował 107 razy. W samym Nowym Jorku odbyły się 32 koncerty dla blisko 200 tysięcy słuchaczy. Dochód był wręcz kosmiczny: 100 tysięcy dolarów.
Jego kariera muzyczna trwała pół wieku. W tym czasie właśnie w USA odbył ponad 30 tras koncertowych. Podróżował – jak wspomniano wyżej – własnym wagonem. Zabierał ze sobą kilka instrumentów i – niezwykle pracowity – ćwiczył po drodze. Wszędzie witały go tłumy, odprowadzając z kolejowego dworca aż do koncertowej sali. Odwzajemniał się za te hołdy hojnie. Bisował godzinami. Był wystarczająco bogaty i wielkoduszny, żeby na Targach Światowych w Chicago w 1893 roku wystąpić za darmo. Publiczność wiedziała, iż się nie oszczędza i kochała go za to. W trakcie jednej z amerykańskich tras dał 60 koncertów w trzy miesiące.
W 1902 roku grał w Carnegie Hall w tym samym czasie, gdy w Metropolitan Opera odbywała się premiera jego opery „Manru”. Można by go uważać za szaleńca, który o względy publiczności konkuruje sam ze sobą gdyby nie to, iż obie sale wypełniły się publicznością po brzegi.
„Paderewski gra tu z olbrzymim sukcesem. Kobiety szaleją za nim. Krytycy chwalą go bez granic. Jedyne, co krytykują, to jego wykonanie Beethovena i zbyt wielką szopę włosów. Ktoś z moich przyjaciół nazywa go chryzantemą, co bardzo trafnie określa jego głowę. Byłam na jednym z jego koncertów, naprawdę gra jak anioł. Prosto, wyraziście” – pisała po jednym z pierwszych amerykańskich występów Modrzejewska.
Memoriał do prezydenta USA i sprawa polska
Wielką amerykańską popularność potrafił Paderewski przekuć w konkretną inicjatywę, która pomogła przywrócić niepodległość Polski. Prezydent USA, Thomas Woodrow Wilson, który był profesorem, człowiekiem wysokiej kultury, często się z wielkim artystą z Polski kontaktował. Można się spodziewać, iż właśnie te osobiste spotkania przyczyniły się do tego, iż Paderewski w styczniu 1917 roku pisze memoriał adresowany do prezydenta Wilsona. W dokumencie tym uzasadniał konieczność odbudowy niepodległości Polski. Postulował także włączenie w przyszłe granice Rzeczypospolitej Prus Wschodnich i Gdańska.
Ta perswazja Paderewskiego prawdopodobnie nie została bez wpływu na politykę amerykańską.
W orędziu do Senatu USA z 22 stycznia tegoż 1917 roku prezydent Wilson mówił, iż „wszyscy politycy są zgodni, iż powinna istnieć niepodległa, zjednoczona Polska”.
To bezpośrednie zaangażowanie prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki widać jeszcze lepiej w programie pokojowym, który został przedstawiony 8 stycznia 1918 roku w orędziu do Kongresu.
Thomas Woodrow Wilson zaprezentował wówczas słynne 14 punktów będących projektem uporządkowania sytuacji politycznej w Europie po pierwszej wojnie światowej. Trzynasty punkt tego programu głosił: „Stworzenie niepodległego państwa polskiego na terytoriach zamieszkanych przez ludność bezsprzecznie polską, z wolnym dostępem do morza, niepodległość polityczną, gospodarczą, a integralność terytoriów tego państwa ma być zagwarantowana przez konwencję międzynarodową”.
Do czasu nawiązania znajomości z Paderewskim, Wilson nie interesował się problemem niepodległości Polski. Wcześniej w amerykańskiej opinii publicznej była ona jedynie postrzegana jako kraj zniszczony przez wojnę, który wymaga udzielenia pomocy humanitarnej.
Jednym z osiągnięć Paderewskiego było uzyskanie u władz amerykańskich zezwolenia na werbunek ochotników w Ameryce. Na apel artysty odpowiedziało ponad 22 tysiące Polaków, którzy ostatecznie zasilili szeregi Armii Polskiej we Francji. Armię tę, nazywano – od koloru jej mundurów – Błękitną Armią generała Hallera.
Z postacią Paderewskiego wiąże się jeszcze jedno historyczne wydarzenie związane z odzyskiwaniem przez Polskę niepodległości. 11 listopada 1918 roku Paderewski podjął decyzję o powrocie do Polski. 25 grudnia na pokładzie brytyjskiego krążownika HMS „Concord” przypłynął do Gdańska. A stamtąd pociągiem wyruszył do Poznania.
Ignacy Paderewski – wywołał powstanie samą obecnością
Jego przybycie staje się impulsem do wybuchu powstania wielkopolskiego.
Stało się tak, choć wcale nie przyjechał on po to, by wzywać do insurekcji. Miał świadomość, iż jako polski dyplomata w niemieckim mieście wręcz nie powinien tego robić.
Witany 26 grudnia entuzjastycznie przez Polaków wygłosił w hotelu „Bazar” dwa przemówienia z okna do tłumu i w holu do oficjeli i przedstawicieli mediów. Mówił o euforii z odzyskania niepodległości przez Polskę ani słowem nie wzywał do akcji militarnej. Jak oceniono to później porwał tłumy nie tym, co mówił i nie jakimkolwiek agresywnym zachowaniem, ale samą obecnością.
By nie eskalować emocji wśród Polaków, Paderewski uciekł się do choroby dyplomatycznej i jeszcze 26 grudnia przestał się pojawiać publicznie. Po wybuchu walk aż do wyjazdu z Poznania nie opuszczał hotelu. Wszelkie rozmowy z lokalnymi politykami prowadził w swoim pokoju. Nie było też mowy o tym, choć takie plotki potem kolportowano, by odwiedzał walczących powstańców i zagrzewał ich do boju.
W noc sylwestrową Paderewski opuszcza miasto. Przesyła do Poznania depeszę, w której dziękuje za przyjęcie, ale o powstaniu nie wspomina ani słowem.
4 stycznia 1919 roku Paderewski spotkał się w Warszawie z Tymczasowym Naczelnikiem Państwa Józefem Piłsudskim.
Piłsudski zdawał sobie sprawę, iż w obliczu nadchodzących rokowań pokojowych w Wersalu Polska potrzebuje rządu jedności narodowej, którym kierowałaby osoba ciesząca się odpowiednim autorytetem na arenie międzynarodowej. 16 stycznia 1919 roku Piłsudski odwołał gabinet swojego człowieka, Jędrzeja Moraczewskiego i podpisał nominację dla rządu Ignacego Jana Paderewskiego. Ten ostatni obok funkcji prezydenta Rady Ministrów objął także stanowisko ministra spraw zagranicznych.
Każdy chciał mu podać rękę
Paderewski reprezentował Polskę – wraz z Romanem Dmowskim – na konferencji w Paryżu. Nie uczestniczył w niej od początku i zbyt dużego doświadczenia politycznego nie miał. Mimo to był kimś takim, komu każdy polityk chciał podać rękę i trudno mu było czegoś odmówić. Kiedy znajduje się w Paryżu, jest prezesem Rady Ministrów, ministrem spraw zagranicznych, pianistą i gwiazdą jednocześnie.
Pod jego przewodnictwem – nie zapominając o zasługach podczas konferencji w Paryżu Romana Dmowskiego – polska delegacja zyskuje bardzo wiele. Do maja 1919 roku Polsce udało się uzyskać obietnicę otrzymania części Śląska i przyłączenia Wielkopolski oraz części Pomorza z dostępem do Bałtyku.
Atakowany z obu stron
Paderewski ma świadomość, iż jego rząd miał charakter tymczasowy. Atakowany z prawej i lewej strony sceny politycznej pod koniec 1919 roku podaje się do dymisji. Był premierem tylko 10 miesięcy, ale w tym czasie miejsce miały przełomowe wydarzenia: demokratyczne wybory do Sejmu, ratyfikacja Traktatu Wersalskiego, traktat na temat ochrony mniejszości narodowych w nowym państwie, ustanowienie publicznego szkolnictwa itd.
„Do polityki odnosił się z pozycji artysty, zwracając uwagę na jej moralny sens, formę, styl, język. Był świadomym dziedzicem romantycznej idei niepodległości Polski w dawnych granicach Rzeczypospolitej” – pisał jego biograf, prof. Marian Marek Drozdowski.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

2 godzin temu



![Widok na miasto i okolice z wiatraka garbarskiego już wkrótce! [FOTO]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/11/wiatrak-garbarski-Strzegom-7.jpg)








