I co dalej, monsieur le président? O co chodzi Macronowi

3 miesięcy temu

Ów kordon złamał Éric Ciotti, pierwszy przywódca partii gaullistowskiej, szef Republikanów, który poparł sojusz z Marine Le Pen w przyśpieszonych wyborach parlamentarnych ogłoszonych przez Emmanuela Macrona. Prezydent nazwał tę deklarację paktem z diabłem, a minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin porównał do podpisania układu monachijskiego z Hitlerem w 1938 roku. Ciotti z dnia na dzień został wykluczony z partii przez jej biuro polityczne, czego nie uznał, oświadczając, iż „decyzja nie ma mocy prawnej”, i przez cały czas pozostaje na czele Republikanów, ugrupowania kontynuującego pod różnymi nazwami tradycje gaullistowskie, ruchu przez wiele lat rządzącego Francją, z którego wywodzili się prezydenci Pompidou, Chirac oraz Sarkozy. Le Pen z zadowoleniem przyjęła złamanie kordonu, „który doprowadził do naszej przegranej w wielu wyborach”. Od lat prowadziła strategię oddemonizowania skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego, dawnego Frontu Narodowego, założonego przez jej ojca Jeana-Marie Le Pena.

– Maski opadły – stwierdził Macron na konferencji prasowej po wygraniu przez Zjednoczenie Narodowe wyborów europejskich z wynikiem ponad 30 proc. głosów wobec 15 proc. kolejnej w klasyfikacji partii prezydenckiej o nazwie Odrodzenie. W następstwie przegranej Macron rozwiązał Zgromadzenie Narodowe (parlament), ogłaszając decyzję o rozpisaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych, których pierwsza tura odbędzie się 30 czerwca, a druga 7 lipca. – Będą one miały konsekwencje najbardziej znaczące dla Francji i Francuzów w historii V Republiki. Ich stawką jest to, czym stanie się naród francuski w ciągu następnych lat i dekad – oświadczył minister gospodarki Bruno Le Maire.

Idź do oryginalnego materiału