Humor na poziomie piwnicy. Ziobro odpowiada Żurkowi jak bohater kiepskiej satyry

4 godzin temu
Zdjęcie: Ziobro


Zbigniew Ziobro pojawił się ponownie w przestrzeni publicznej – i jak zwykle nie zawiódł tych, którzy oczekują od niego politycznego teatru w wersji groteskowej. Problem w tym, iż tym razem, siląc się na dowcip, były minister sprawiedliwości osiągnął jedynie efekt żenującego kabaretu. A przecież mówimy o polityku, wobec którego prokuratura formułuje zarzuty dotyczące 26 przestępstw. To nie jest ten moment, w którym ironia czy „ostre riposty” mogą kogokolwiek przekonać o jego niewinności.

Waldemar Żurek – w imieniu Prokuratora Generalnego – poinformował marszałka Sejmu o podejrzeniach wobec Ziobry w związku z jego pełnieniem funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. To procedura absolutnie standardowa, przewidziana w ustawie o Trybunale Stanu. Jednak Ziobro postanowił potraktować ją jak polityczny stand-up.

W reakcji na możliwe postawienie go przed Trybunałem Stanu odpowiedział Żurkowi słowami, które miały być najpewniej błyskotliwe, ale okazały się jedynie rozpaczliwą próbą przykrycia powagi sytuacji: „Towarzyszu Żurek, skoro nie potrafi mnie Pan skutecznie zatrzymać, to wymyślił Pan teraz Trybunał Stanu. Dlaczego tak mało ambitnie? A może od razu gilotynę?”

Można odnieść wrażenie, iż humor Ziobry zatrzymał się w okolicach politycznych kabaretów sprzed dwóch dekad. W dodatku osadził to wszystko w retoryce rodem z PRL-u, co miało pewnie ośmieszyć Żurka, a jedynie ośmieszyło autora. Tak wygląda desperacja podlana resentymentem.

Co więcej, Ziobro – najwyraźniej niezrażony tym, iż jego żart i tak już przekroczył granice dobrego smaku – poszedł dalej. Stwierdził, iż Żurek „udaje silnego drwala, a jest jedynie fujarą”. Trudno o bardziej podręcznikowy przykład retoryki, która ma być mocna, ale jest po prostu nieporadna. To język polityka, który nie ma nic na swoją obronę poza inwektywami.

Kulminacją tej żałosnej próby dowcipu było stwierdzenie: „Takiej karykatury ministra w resorcie sprawiedliwości choćby Mrożek by nie wymyślił.”

Paradoks polega na tym, iż Ziobro – kierując tę frazę do Żurka – opisał raczej samego siebie. Trudno znaleźć dziś w polskiej polityce bardziej mrożkową postać niż były minister, który wielokrotnie przekraczał granice prawa, niszczył instytucje, podporządkowywał prokuraturę własnym interesom politycznym, a teraz, gdy zbliża się moment rozliczenia, reaguje poczuciem humoru na poziomie gimnazjalnego konkursu kabaretowego.

Prokuratura informuje, iż zarzuty wobec Ziobry dotyczą działań z okresu, gdy był najpotężniejszym politykiem w państwie po Jarosławie Kaczyńskim. Słynny model „prokuratura pod butem ministra”, arbitralne nominacje, polityczna ręka na śledztwach – to wszystko wraca jak bumerang. I nie są to żarty.

Tymczasem Ziobro, zamiast merytorycznej obrony, zamiast stanowiska, które poważnie odnosiłoby się do przedstawionych zarzutów, wybiera tryb: śmiejmy się, może ktoś uzna to za siłę. Problem w tym, iż to śmiech pusty, nerwowy, nieprzekonujący. I przede wszystkim – nieadekwatny.

Narracja PiS-u, iż jest to jedynie „polowanie na opozycję”, również nie pomaga. Zarzuty są konkretne, procedura zgodna z prawem, a Sejm – zgodnie z konstytucją – może zdecydować o postawieniu Ziobry przed Trybunałem Stanu większością 3/5 głosów. To nie „gilotyna”, jak próbuje nas przekonywać Ziobro. To po prostu państwo prawa nadrabiające straty po ośmiu latach demolki.

Na końcu swoje teatralne wystąpienie Ziobro puentuje groźbą wobec Żurka: „Strach się bać, ale o Pana polityczną głowę.”

I tu właśnie kończy się śmieszkowanie, a zaczyna klimat znany z czasów, gdy Ziobro miał pełnię władzy. Grożenie prokuratorowi? Insynuacje? Przypisywanie innym politycznych intencji, choć sam przez lata tworzył aparat nacisku? To już nie jest choćby kabaret. To powrót do stylu, który doprowadził go do obecnej sytuacji – i który teraz staje się jego największym obciążeniem.

Czy Ziobro naprawdę wierzy, iż kpinami uratuje się przed odpowiedzialnością? jeżeli tak, to – jak pisał Mrożek – „śmieszność jest najcięższą z kar”, a Ziobro wymierza ją dziś sam sobie.

Idź do oryginalnego materiału