W serwisie „Nauka o klimacie” koncentrujemy się zwykle na zagadnieniach, będących tematem badań naukowych – na przykład przyczynach i skutkach zmiany klimatu. Kwestie te są, na szczęście, coraz lepiej znane opinii publicznej, a ciężar dyskusji o zmianie klimatu coraz bardziej przesuwa się w stronę działań, które mogłyby ją złagodzić (Instytut Spraw Publicznych 2022, Painter i in., 2023). W związku z tym negowanie zmiany klimatu coraz częściej zastępują przekazy, które w inny sposób zniechęcają społeczeństwo do ograniczania zużycia paliw kopalnych i wprowadzania innych zmian w gospodarce (Lamb i in., 2020). Często prosicie, żebyśmy odnieśli się do tego typu stwierdzeń. Specjalnie dla Was komentarze (na podstawie ogólnie dostępnych danych) przygotował Marcin Popkiewicz.
W tekście omówione są następujące argumenty zniechęcające do przeciwdziałania zmianie klimatu (możesz od razu przeskoczyć do tego, który najbardziej Cię interesuje, korzystając z linka):
- Polskie emisje CO2 to raptem niecałe 1% globalnych
- Nikt na świecie nic nie robi
- My w Polsce już mocno zredukowaliśmy emisje
- Skompensujemy emisje zalesianiem
- Węgiel jest polskim czarnym złotem; starczy go na długie lata
- Odchodząc od paliw kopalnych zdusimy polską gospodarkę
Zacznijmy od spojrzenia na najważniejszy w kontekście ochrony klimatu wykres: scenariusze redukcji emisji niezbędne do zrealizowania celów ochrony klimatu określonych w Porozumieniu Paryskim. Jak widać, potrzebne jest wyzerowanie emisji w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat, im szybciej, tym lepiej.
To wykres bardzo niewygodny: gospodarczo, politycznie, społecznie i psychologicznie. Od paliw kopalnych zależą nasza gospodarka, miejsca pracy i dobrobyt. Ludzie lubią jeździć swoim samochodem, latać w dalekie kraje, kupować dobra konsumpcyjne czy wcinać steki – i nie życzą sobie słyszeć, iż im skuteczniej podnoszą swój poziom konsumpcji, tym bardziej przykładają się do katastrofy klimatycznej. Ludzie nie dlatego negują powagę zmiany klimatu (a choćby sam fakt jej zachodzenia), bo znają się na efekcie cieplarnianym lepiej od fizyków atmosfery i dawnym klimacie lepiej od paleoklimatologów. ale dlatego, iż nie podobają im się implikacje tego wykresu (patrz np. Dunlap i McCright, 2010 – rozdział 14).
Jest jeden drobny problem, który podsumuję jako fizyk: prawa fizyki mają niestety w bardzo głębokim poważaniu, czy nam podoba się ich działanie – po prostu robią swoje. Ludzie jednak, jak to ludzie, szukają uzasadnień, dlaczego oni tu i teraz, mogą nic nie robić. W Polsce w tym kontekście można spotkać wiele argumentów – przyjrzyjmy się im.
Polskie emisje CO2 to raptem niecałe 1% globalnych – tak, ale…
To prawdziwe stwierdzenie: Polskie emisje CO2 wynoszą ok. 0,3 mld ton rocznie, w porównaniu z ponad 40 mld ton globalnych emisji ze spalania paliw kopalnych, produkcji cementu i zmian użytkowania terenu. Tymczasem sami Chińczycy emitują ok. 10 mld ton CO2 rocznie, a Amerykanie 5 mld ton.
Tyle że, pomijając Chiny i USA, cała reszta emisji (czyli większość emisji światowych) to kraje odpowiadające raptem za pojedyncze procenty czy promile globalnych emisji. Gdyby kraje te uznały, iż ich działania mają marginalne znaczenie i w związku z tym nie będą dążyć do szybkiego wyzerowania emisji, katastrofalna zmiana klimatu stałaby się nieunikniona.
Po drugie, o skali globalnego ocieplenia decydują nie chwilowe emisje, ale emisje skumulowane, a tu świat Zachodu ma per capita największą odpowiedzialność. Przez dekady rozbudowywaliśmy naszą infrastrukturę dzięki energii pozyskiwanej ze spalania paliw kopalnych, bez oglądania się na emisje. Nasz kraj w czasach komunizmu miał rozdęty, nieefektywny przemysł ciężki zasilany węglem, dzięki czemu w rankingu skumulowanych emisji Polska jest na jedenastym miejscu na świecie! jeżeli ludzkość ma podjąć skuteczne działania ograniczające emisje gazów cieplarnianych, kraje zamożne (do których należy Polska), muszą dawać przykład, a nie migać się od odpowiedzialności.
W czerwcu 2019 roku Polska zablokowała na szczycie Unii Europejskiej uzgodnienie celu neutralności klimatycznej (zero emisji CO2 netto) do 2050 roku, twierdząc, iż „potrzebne są działania globalne”, więc nie ma sensu, żeby Unia wychodziła z ambitniejszym planem redukcji emisji. Jak to wygląda z perspektywy państw Globalnego Południa? Mogą powiedzieć: „w ochronie klimatu konieczne są działania globalne, a skoro Unia Europejska, która emituje dużo dłużej i jej wkład w zmianę klimatu jest dużo większy od naszego, nie zamierza podnosić ambicji ochrony klimatu, to dlaczego niby my mamy to robić?”. W taki sposób Polska – nieproporcjonalnie do swojej wagi niecałego 1% globalnych emisji – negatywnie wpływa na globalną politykę ochrony klimatu.
Po trzecie, to my (Polska i inne kraje uprzemysłowione) mamy technologię oraz środki finansowe i organizacyjne, pozwalające na stworzenie alternatyw dla dotychczasowego wysokoemisyjnego modelu energetyczno-gospodarczego. W swoim czasie, gdy Duńczycy czy Niemcy stawiali pierwsze farmy wiatrowe i fotowoltaiczne, były to drogie i nieefektywne technologie. Ale dzięki ich inwestycjom i związanym z nimi postępem technologii i efektem skali stały się dziś najtańszymi źródłami energii na świecie (Lazard 2023, BNEF 2022). Dzięki temu Indie rezygnują ze stawiania nowych elektrowni węglowych, bo taniej jest już dostarczać mieszkańcom prąd ze słońca. Skuteczna transformacja UE do gospodarki zeroemisyjnej zredukuje nie tylko 8% globalnej emisji gazów cieplarnianych, ale poprzez stworzenie i rozpowszechnienie technologii i rozwiązań gotowych do wykorzystania w innych miejscach pozwoli na redukcje emisji w innych krajach.
Jeśli mówisz „niech Chińczycy robią więcej”, wnosi to coś do transformacji – jeżeli żyjesz w Chinach. Jak mówisz tak żyjąc w Polsce, jest to nic nie wnosząca do tematu spychologia. O podobnych sposobach na przerzucanie odpowiedzialności przeczytasz na przykład w artykule Discourses of climate delay (Lamb i in., 2020), w którym analizowano różne rodzaje argumentacji opóźniającej przeciwdziałanie zmianie klimatu.
Ochrona klimatu na świecie – czy naprawdę nikt nic nie robi?
Gdy patrzy się na politykę ochrony klimatu z polskiej perspektywy, można odnieść wrażenie, iż kilka się dzieje… Ale nie oddaje to w pełni obrazu sytuacji. To, jak bardzo jesteśmy wyjątkowi, można zobaczyć, patrząc na udział źródeł niskoemisyjnych w produkcji energii elektrycznej w krajach UE, w 2021 r. oraz plany na 2030 r. Znajdź Polskę.
Nasi politycy chwalą się czasem tym, jak gwałtownie rozbudowujemy czyste źródła energii – faktycznie, przybywa ich. Jednak w porównaniu z innymi krajami, nasze tempo nie jest imponujące. Do 2030 r. wiele państw UE prawie całkowicie odejdzie od produkcji prądu z paliw kopalnych, a choćby drugi kraj od końca listy (Bułgaria) planuje redukować ich udział w krajowej produkcji energii do 1/3, podczas gdy w Polsce wciąż mają one stanowić większość.
Mówi się też, iż „Unia Europejska przesadza z tą całą dekarbonizacją, a Chiny, USA i inne kraje w ogóle się tym nie przejmują”. Zobaczmy więc, w co inwestują Chiny.
Sytuacja w ostatnich latach zmieniła się diametralnie. Najwięcej funduszy Pekin przeznacza na energetykę wiatrową, fotowoltaiczną i wodną. Na energetykę jądrową idzie kolejnych kilka procent inwestycji (co, w związku z rozmiarem chińskiej gospodarki, i tak daje największy program jądrowy na świecie). Inwestycje w elektrownie węglowe i gazowe to już łącznie zaledwie niecałe 10%. W rezultacie Chiny swoje cele rozbudowy OZE na 2030 rok prawdopodobnie zrealizują już do 2025 r.
Warto zauważyć, iż te inwestycje Chin nie są efektem tego, iż ktoś na nich coś wymusza (co zresztą, przy obecnej asertywności Chin na arenie międzynarodowej, nie wchodzi w grę). Azjatycki gigant działa w swoim własnym interesie. Po pierwsze, jest jednym z krajów, które szczególnie silnie odczuwają i będą odczuwać skutki zmiany klimatu (patrz np. Nizina Chińska niezdatna do życia pod koniec stulecia?, Powodzie w Chinach: jak globalne ocieplenie wpłynie na straty). Po drugie, Chiny nie posiadają znaczących złóż ropy i gazu, co uzależnia je od importu, a w sytuacji potencjalnego konfliktu z kontrolującymi szlaki żeglugowe Stanami Zjednoczonymi stawia w bardzo trudnej sytuacji. Po trzecie, bazowanie na węglu przyczynia się do powstawania groźnego dla zdrowia smogu. Oparcie się na własnych, odnawialnych, źródłach energii, elektryfikacja transportu i innych działania ukierunkowane na odejście od paliw kopalnych, to dla Chin także okazja do zdominowania tych przyszłościowych sektorów i wzmocnienia konkurencyjności swojej gospodarki.
Również Stany Zjednoczone intensywnie rozwijają bezemisyjne źródła energii i do 2035 roku planują osiągnąć zeroemisyjność tego sektora. Uchwalona w 2022 r. w Stanach Zjednoczonych ustawa Inflation Reduction Act to wart blisko 400 mld dolarów program wsparcia inwestycji w odnawialne źródła energii, termomodernizację domów, elektromobilność czy bezemisyjny wodór (McKinsey, 2022). Szacuje się, iż w ciągu kilku lat stanie się on tańszy od produkowanego z paliw kopalnych.
Szeroko zakrojone programy odchodzenia od paliw kopalnych w energetyce, produkcji nawozów i pozostałych sektorach uruchamiają też Japonia, Indie i inne kraje. Opisywanie, co na tym polu gdzie się dzieje, zajęłoby bardzo dużo miejsca, spójrzmy więc zbiorczo na trendy światowe. Tak wyglądają nowo oddawane do użytku moce w energetyce.
Trend jest ewidentny: coraz więcej wiatru i fotowoltaiki, coraz mniej paliw kopalnych. Globalne inwestycje w transformację energetyczną bardzo gwałtownie rosną, zaledwie w ciągu ostatnich 3 lat podwajając się.
Tak więc w Europie i na świecie zachodzą szybkie zmiany na drodze transformacji energetycznej. Świat zdecydowanie nie jest na trajektorii redukcji emisji zgodnej z celem 1,5°C (patrz Jak nam idzie realizacja Porozumienia Paryskiego?), ale widać, iż trwający od dawna trend gwałtownego wzrostu emisji uległ wyhamowaniu i szacuje się (np. IEA World Energy Outlook 2022), iż w ciągu kilku lat osiągną one szczyt i zaczną spadać.
Zniechęcający do działania argument typu „ale przecież nikt nic nie robi” nie znajduje więc oparcia w faktach.
Czy Polska rzeczywiście „już mocno zredukowała emisje”?
Słyszymy często, iż Polska osiągnęła już duże redukcje emisji – o ponad 30%. Formalnie rzecz biorąc to prawda, względem 1988 roku, będącego poziomem odniesienia polskich redukcji emisji zgodnie z Protokołem z Kioto, zredukowaliśmy emisje CO2 z 470 do 320 mln ton, czyli o ponad 30% (całości emisji gazów cieplarnianych zgodnie z ekwiwalentem CO2, podobnie).
Niestety cała redukcja emisji miała miejsce w poprzednim wieku, przy czym najszybsza była na przełomie lat 80. i 90., kiedy to urealniliśmy ceny energii i wyeliminowaliśmy marnotrawstwo charakterystyczne dla gospodarki centralnie sterowanej z dużym udziałem przemysłu ciężkiego. Przez ostatnie ćwierć wieku emisje utrzymywały się na mniej więcej stałym poziomie. jeżeli ktoś chwali się dziś, iż „ograniczyliśmy emisje o ponad 30%”, to opowiada o czymś, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat temu. W ostatnich latach trajektoria naszych emisji ma się nijak do celów Porozumienia Paryskiego, tudzież planów redukcji emisji przez UE.
Skompensujemy emisje zalesianiem? Nie ma tak łatwo!
Słyszymy czasem, iż skompensujemy nasze emisje ze spalania paliw kopalnych poprzez zalesianie. w tej chwili polskie lasy pochłaniają ok. 10-20 mln ton CO2 rocznie (patrz ilustracja 5), czyli kilka procent naszych emisji ze spalania paliw kopalnych. Czy da się zwiększyć pochłanianie CO2 przez lasy? Jak najbardziej. Ale czy można to zrobić w dużym stopniu? Pewną wskazówką skali możliwych działań są oszacowania Lasów Państwowych potencjału tzw. „Leśnych gospodarstw węglowych”. Zdaniem Lasów Państwowych, w ciągu 10 lat pozwoliłyby one zakumulować w polskich lasach dodatkowe 40 mln ton CO2. Biorąc pod uwagę, iż rocznie emitujemy 300 mln ton CO2 ze spalania paliw kopalnych, taki 10-letni program sadzenia lasów skompensowałby około 1,5 miesiąca emisji z węgla, ropy i gazu.
Słyszymy czasem, iż skompensujemy nasze emisje ze spalania paliw kopalnych poprzez zalesianie. w tej chwili polskie lasy pochłaniają ok. 10-20 mln ton CO2 rocznie (patrz ilustracja 5), czyli kilka procent naszych emisji ze spalania paliw kopalnych. Czy da się zwiększyć pochłanianie CO2 przez lasy? Jak najbardziej. Ale czy można to zrobić w dużym stopniu? Pewną wskazówką skali możliwych działań są oszacowania Lasów Państwowych potencjału tzw. „Leśnych gospodarstw węglowych”. Zdaniem Lasów Państwowych, w ciągu 10 lat pozwoliłyby one zakumulować w polskich lasach dodatkowe 40 mln ton CO2. Biorąc pod uwagę, iż rocznie emitujemy 300 mln ton CO2 ze spalania paliw kopalnych, taki 10-letni program sadzenia lasów skompensowałby około 1,5 miesiąca emisji z węgla, ropy i gazu.
Oczywiście można stworzyć ambitniejszy program zalesiania. Gdybyśmy, nie przejmując się uwarunkowaniami społeczno-gospodarczymi, zalesili Polskę do stanu z czasów wczesnych Piastów, kiedy aż 3/4 powierzchni Polski pokrywały bory, puszcze i mokradła, rosnący przez 75 lat las wyciągałby co roku ok. 60 mln ton CO2, czyli 1/5 naszych emisji ze spalania paliw kopalnych. Po tym okresie lasy byłyby już dojrzałe, a dalsze usuwanie CO2 spowolniłoby do poziomu nie mającego praktycznego znaczenia dla sekwestracji węgla (choć oczywiście ilość węgla zmagazynowanego w dojrzałych drzewach byłaby bardzo duża). Tak więc zalesianie (właściwiej byłoby powiedzieć – przywracanie lasów tam, gdzie rosły wcześniej) nie może skompensować emisji z paliw kopalnych, tym bardziej, iż jest to „przerzucanie” węgla w ramach szybkiego cyklu węglowego, podczas gdy wydobywanie i spalanie paliw kopalnych jest wprowadzaniem do niego nowego węgla. Więcej w Leśne gospodarstwa węglowe pod lupą: listek figowy czy realne rozwiązanie?
Węgiel, polskie czarne złoto – na ile go jeszcze wystarczy?
O ile nasz kraj importuje prawie całość ropy i gazu ziemnego, to wiele mówi się o naszym „czarnym złocie” – węglu. Wciąż ma on największy udział w zaspokajaniu polskich potrzeb energetycznych, a w większości pochodzi z krajowego wydobycia. Jednak już od dziesięcioleci gwałtownie ono spada – w ostatnich latach do poziomu najniższego od okresu bezpośrednio po 2 wojnie światowej.
Nasze złoża węgla się wyczerpują i już widać kres ich wydobycia (szczegółowe podsumowanie informacji z różnych źródeł znajdziesz w serwisie Demagog). choćby nasz rząd planuje zakończyć wydobycie węgla energetycznego na Śląsku do lat 2040.; wydobycie węgla brunatnego zakończy się zaś w latach 2030. (może jeden Turów dotrwa do lat 2040.). Trudno więc traktować węgiel jako źródło energii, na którym Polska będzie mogła bazować w przyszłości.
Odchodząc od paliw kopalnych zdusimy polską gospodarkę… (?)
To właśnie konserwowanie kopalnego status quo będzie coraz większym obciążeniem dla naszej gospodarki. Pomijając choćby kwestie środowiskowe: konsekwencje zmiany klimatu, smogu, szkód górniczych czy silnie zasolonych wód kopalnianych przyczyniających się do wytrucia życia w Odrze, utrzymywanie naszej zależności od paliw kopalnych staje się coraz bardziej problematyczne.
Zacznijmy od kosztu importu paliw kopalnych do Polski. Nasz kraj importuje prawie całą ropę naftową, ponad 80% gazu ziemnego i sporo węgla (w 2022 r. blisko 20 mln ton).
W ostatniej dekadzie wysyłaliśmy za granicę blisko 100 mld zł rocznie, głównie do Rosji. W ostatnim roku, w związku ze wzrostem cen wywołanym agresją Rosji na Ukrainę, koszt ten wzrósł do blisko 200 mld zł. Dzieląc na 38 mln Polaków daje to ponad 5000 zł rocznie na osobę, albo ponad 20 000 zł na 4-osobowe gospodarstwo domowe. Każda tona spalanych węgla, gazu ziemnego i produktów ropopochodnych mniej to mniejsze koszty importu i lepsze bezpieczeństwo energetyczne.
Podsumowanie
W poprzednich punktach przyjrzeliśmy się konsekwencjom zmiany klimatu i naszej odpowiedzialności za jego ochronę, ale też transformacji energetycznej zachodzącej w innych krajach Unii Europejskiej, Chinach i na świecie oraz wyczerpywaniu naszych własnych złóż, co w kontekście niestabilnego geopolitycznie świata staje się coraz większym ryzykiem. Dochodzą do tego smog (European Environment Agency), szkody górnicze (Kawulok 2010), zasolenie rzek (WWF 2023) i inne problemy środowiskowe związane z naszym energetycznym nałogiem palenia.
Europejskie regulacje oraz cele dekarbonizacyjne największych globalnych firm dążących do redukcji emisji w całym swoim łańcuchu wartości powodują, iż produkty wysokoemisyjne mają coraz gorsze perspektywy na rynku. Będą z niego wypierane przez produkty wytwarzane z użyciem bezemisyjnej energii. jeżeli zależy nam na polskich miejscach pracy, firmach uczestniczących w globalnych łańcuchach odstaw i eksportujących innowacyjne produkty, powinniśmy przyspieszać transformację energetyczną. Polski przemysł potrzebuje przewidywalności działań polityków i regulacji sprzyjających szybkiemu rozwojowi czystej energii.
Jeszcze kilka lat temu mówienie, iż „albo paliwa kopalne i silna gospodarka, albo ochrona klimatu i problemy gospodarcze” było w jakimś stopniu uzasadnione – teraz jednak można już powiedzieć, iż ochrona klimatu, przyszłość naszej gospodarki i jakość życia idą w parze, a osoby mówiące, iż Polska dalej powinna trzymać się paliw kopalnych działają na ich szkodę.
Ochrona klimatu i odchodzenie od paliw kopalnych to olbrzymie wyzwanie, jednak świat wchodzi na tę drogę. Z punktu widzenia praw fizyki powinniśmy to oczywiście robić szybciej. Nie szukajmy więc pretekstów, aby robić mniej, ale dokładajmy swoją cegiełkę.
Marcin Popkiewicz, konsultacja merytoryczna Kacper Szulecki, profesor polityki klimatycznej w Norweskim Instytucie Spraw Zagranicznych i na Uniwersytecie w Oslo