Hołownia i Kosiniak-Kamysz uciekają ze stołu Tuska

1 rok temu

Nie dały się pożreć niedoszłe przystawki, ale trudno było się spodziewać, iż PSL znany z nadzwyczajnych umiejętności politycznego przetrwania, da się złapać w tak ordynarną pułapkę. Hołownia dla odmiany może nie jest wybitnym intelektualistą, jak się sam przedstawia i jak go lansują, ale swój rozum ma i dlatego woli koalicję z partnerem niż z kierownikiem. Specjaliści od polityki powiadają, iż wszystko się jeszcze może pozmieniać i ostatecznie kwestia jednej listy nie jest zamknięta. Wyjątkowo mogę się zgodzić, wiadomo „nigdy nie mów nigdy”, ale technicznie i politycznie byłoby to dużym cudem.

Na czym polega start w wyborach? Oczywiście na „jedynkach”! Każda partia ma wielkie wewnętrzne problemy z układaniem list, a wczoraj Tusk ogłosił budowanie samodzielnej listy PO, do której ewentualnie można dopisać „koalicjantów”. Żart, ponury żart, ale na pewno rozśmieszy działaczy PSL i Hołowni, którzy będą mieli jedynki i niemal pewny wstęp do Sejmu. Kto kogo w takiej sytuacji przekona? Koszula bliższa ciału przekona ciało polityczne. Dla PSL i Hołowni koalicja z PO to same straty od startu do mety. Na starcie nie ma szans, żeby przy tak rozbudowanej liście, bo przecież jeszcze „Lewica” miała dołączyć, wdrapali się na szczyt. Jakiś interes byłby to dla liderów tych mniejszych partii, ale po pierwsze liderzy i tak się załapią na immunitety, a po drugie przestaliby być liderami, gdyby wystawili partyjny kolektyw. Tusk myślał, iż zaszczuje „koalicjantów” medialnie i choćby próbował to robić, zaraz po kongresie Polska 2050, jednak gwałtownie odpuścił, bo straty były obustronne.

W aktualnych realiach politycznych poza samym Tuskiem koalicja nie jest potrzebna nikomu, PO również, w końcu i w tej partii chętnych do miejsc biorących nie brakuje. Gdy się to wszystko poskłada do kupy, to widać wyraźnie, iż wspólna lista to polityczna mrzonka i pułapka jednocześnie. choćby perspektywa utrzymania przez PiS władzy nie powstrzymuje potencjalnych koalicjantów PO przed ucieczką od PO. Dlaczego tak się dzieje? Ciężko się zawiera porozumienia z modliszką, będąc muchą. Cóż z tego, iż Kosiniak-Kamysz zostałby ministrem rolnictwa, a Hołownia wicepremierem od kultury, kiedy za chwilę obaj skończyliby jak Kukiz i to jest wspomniana wcześniej meta. Lepiej być głową mrówki niż ogonem słonia, również z powodów higienicznych i honorowych. Poza tym jeżeli PiS przegra, to i tak Hołownia z Kosiniakiem-Kamyszem dostaną swoje, ale z zupełnie innej pozycji i na zupełnie innych warunkach, będą mieli własne partie, własne kluby w Sejmie i własne żądania.

W polskiej polityce wszystko już było i wszystko się powtarza, co oznacza, iż nie potrzeba tęgiej głowy, aby się w tym poruszać. Pojęcia nie mam na co liczył Tusk przy tak prymitywnej strategii, jaką przyjął. Zastraszać i szantażować można, ale przecież to nigdy nie zadziała, jeżeli skutkiem szantażu i zastraszania ma być pożarcie szantażowanych i przestraszonych. Syndrom rannego zwierzęcia robi swoje. Im bardziej straszysz i próbujesz zagonić w ślepy róg, tym bardziej się będzie ofiara odgryzać. Liderzy PSL i Polska 2050 nie dali się zastraszyć i wybrali wolność zamiast złotej klatki, czy raczej srebrnego półmiska, na którym zostaliby ułożeni i pożarci. Pozostaje jeszcze jedna przystawka – Lewica i tutaj też sprawy nie rozwijają się korzystnie dla „lidera opozycji”. Co innego jedna wielka komuna, czyli jedna lista, co innego wchłonięcie Lewicy przez PO. Sensu politycznego i żadnego innego w tym nie ma za grosz.

Ostatnią deską ratunku może się okazać interwencja zewnętrza, ale i w tym przypadku mamy poważny konflikt interesów. Złośliwi powiadają, iż PO jest partią niemiecką, a Hołownia bardziej amerykańsko-tvnowską. PSL i Lewica teoretycznie poszłyby tam, gdzie każą, ale najpierw musieliby się dogadać Niemcy z Amerykanami, na co kilka wskazuje. Zresztą to już trochę inne czasy, owszem dalej można sobie w Polsce hasać, ale raczej z przyzwyczajenia i nudów, bo wielkie biznesy dawno zostały zrobione i nic im nie zagraża, bez wzglądu na to, kto zdobędzie lub utrzyma władzę.

Idź do oryginalnego materiału