Szymon Hołownia, marszałek Sejmu i lider Polski 2050, znalazł się w centrum uwagi po doniesieniach o tajnych spotkaniach i spekulacjach dotyczących politycznych ambicji Hołowni. Te wydarzenia rzuciły cień na jego postawę, ujawniając brak transparentności i oportunizm, które podważają zaufanie do polskiej polityki.
Hołownia, który w 2020 roku szumnie zapowiadał „nową jakość” w polityce, coraz bardziej przypomina typowego gracza politycznego, którego działania są podyktowane osobistymi ambicjami. Informacje o jego nocnych spotkaniach z Jarosławem Kaczyńskim i Adamem Bielanem w prywatnym mieszkaniu europosła PiS budzą poważne wątpliwości co do jego intencji. Onet donosi, iż rozmowy miały dotyczyć możliwego odsunięcia Donalda Tuska od władzy, co Hołownia stanowczo dementuje. Jednak sam fakt potajemnych spotkań z liderami opozycji, bez informowania koalicjantów, jest nieetyczny i sprzeczny z deklarowaną przez niego przejrzystością. Hołownia tłumaczył, iż jako marszałek Sejmu ma obowiązek rozmawiać ze wszystkimi stronami, ale wybór prywatnego mieszkania i nocnej pory podważa wiarygodność tych wyjaśnień. „Chcę z całą mocą powiedzieć, iż będę spotykał się z każdym, jeżeli rozmowa dotyczy ważnych spraw” – stwierdził na konferencji prasowej, próbując rozwiać wątpliwości. Jednak takie zapewnienia brzmią jak próba zamaskowania własnych kalkulacji politycznych, zwłaszcza w obliczu napięć w koalicji rządzącej.
Jego postawa budzi niepokój wśród koalicjantów. Jak informuje Newsweek, politycy KO, PSL i Lewicy mają dość „kabaretowego stylu” Hołowni, który „podnosi ciśnienie” swoją nieprzewidywalnością i gwiazdorstwem. Jeden z posłów PSL ironicznie zauważył: „Hołownia chyba się rozpłacze, jeżeli straci stanowisko marszałka, twierdząc, iż świat nie docenił jego geniuszu.” Takie opinie wskazują, iż Hołownia, zamiast budować mosty w koalicji, eskaluje konflikty, co może prowadzić do jej osłabienia. Jego ambicje, jak sugeruje Mariusz Błaszczak, sięgają dalej niż obecny rząd, co rodzi pytanie, czy Hołownia planuje przyszłość poza koalicją, być może choćby w sojuszu z PiS. Tego rodzaju manewry są zdradą wyborców, którzy poparli Polskę 2050 jako alternatywę dla polityki partyjnych układów.
Błaszczak chwali Hołownię za rozmowy z opozycją, jednocześnie dyskredytując „demokrację warczącą” Tuska. Błaszczak, jako prominentny polityk PiS, próbuje wykorzystać napięcia w koalicji rządzącej, by osłabić jej pozycję. Jego stwierdzenie, iż „koalicjanci Tuska mogą zapomnieć o przyszłości, jeżeli będą przy nim trwać”, jest próbą siania niezgody i zachęcania do zdrady obecnego układu rządzącego. Tego rodzaju retoryka jest typowa dla PiS, które od lat stosuje strategię dziel i rządź, zamiast proponować konstruktywne rozwiązania.
Co więcej, Błaszczak sam ma na koncie kontrowersyjne działania. W 2023 roku ujawnił tajne dokumenty dotyczące planu obrony Polski, co spotkało się z oskarżeniami o cynizm i osłabianie bezpieczeństwa narodowego dla partyjnych korzyści. Poseł Maciej Konieczny z Lewicy nazwał to „porażającym cynizmem tej władzy”. Takie postępowanie pokazuje, iż Błaszczak, podobnie jak Hołownia, stawia interes partyjny ponad dobro państwa. Jego pochwały dla Hołowni są więc jedynie narzędziem do destabilizacji koalicji, a nie wyrazem autentycznej troski o demokrację.
Obaj politycy – Hołownia i Błaszczak – reprezentują to, co w polskiej polityce najbardziej problematyczne: brak przejrzystości, oportunizm i dążenie do władzy za wszelką cenę. Hołownia, zamiast realizować obietnice nowej jakości, wikła się w niejasne układy, które podważają jego wiarygodność. Błaszczak z kolei wykorzystuje te słabości, by promować interesy PiS, nie oferując nic poza polityczną manipulacją. Ich działania szkodzą polskiej demokracji, pogłębiając podziały i erozję zaufania do instytucji państwa.