2 godzin temu
Politycy z całej holenderskiej sceny politycznych potępili skrajnie prawicowe, antyimigracyjnych zamieszki i starcia z policją, do których doszło w związku z przedterminowymi wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 29 października.
Sobotnia antyimigracyjna demonstracja w Hadze przerodziła się w zamieszki – uczestnicy blokowali autostradę, podpalili radiowóz i zdewastowali biura liberalnej partii Demokraci 66 (D66).
Lider D66 Rob Jetten potępił ataki, nazywając na platformie X uczestników zamieszek „szumowinami”. Użycie przemocy ostro skrytykowała także liderka centroprawicowej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) Dilan Yeşilgöz.
Geert Wilders, szef skrajnie prawicowej Partii Wolności (PVV), również określił we wpisie w serwisie X blokadę autostrady i ataki na policję jako „nieakceptowalne”. To właśnie Wilders wcześniej wycofał swoich ministrów z rządu w sporze o politykę migracyjną, co doprowadziło do upadku koalicji premiera Dicka Schoofa i przedterminowych wyborów.
Ustępujący premier Schoof oraz minister sprawiedliwości Foort van Oosten także stanowczo wyrazili się na temat zachowania demonstrantów. „Wstrząsający był obraz bezczelnej przemocy w Hadze na demonstracji, która wymknęła się spod kontroli”, stwierdził szef rządu.
Wyraził szacunek dla działań policji i burmistrza miasta Jana van Zanena z VVD. „Mamy pełne zaufanie, iż policja i prokuratura dołożą wszelkich starań, aby ująć i ukarać sprawców. Zawsze jest miejsce na demonstracje, ale nie ma miejsca na przemoc”, dodał.
„To są trumpowskie sceny, podsycane przez polityków siejących strach i podziały”, napisał lider Partii Pracy (PvdA) Frans Timmermans, unijny komisarz w KE Jeana-Claude’a Junckera i Ursuli von der Leyen. Była to wyraźna krytyka pod adresem Wildersa.
