Sejm uchwalił w piątek nowelizację ustawy o ochronie zwierząt, która wprowadza zakaz hodowli na futra. Przedsiębiorcy mający takie hodowle muszą je wygasić do końca 2033 roku. Im szybciej to zrobią, tym wyższe odszkodowanie dostaną. Po 2031 roku nie dostaną ani grosza.
Hodowli zwierząt na futra nie dało się obronić w Sejmie
Za zakazem głosowało 339 posłów, m.in. posłowie KO, PiS, PSL, Polski 2050 i Lewicy, przeciw była cała Konfederacja (15 z 15 głosujących), ale też część posłów PiS (55 osób ze 173 głosujących). Przeciw była też jedna osoba z PSL. Teraz projekt trafi do Senatu.
Zaskakiwać może fakt, iż naprawdę trudno dziś znaleźć głosy przeciwne ustawie. W mediach społecznościowych wszyscy są zadowoleni. Popularność zyskuje stwierdzenie promotorki tych przepisów, Małgorzaty Tracz, która stwierdziła, iż "niemożliwe stało się możliwe".
Posłowie i działacze głosującej przeciwko zakazowi Konfederacji na razie nie publikują protestów. To choćby zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, iż zawodowo z przemysłem futrzarskim związana była obecna eurodeputowana Ewa Zajączkowska-Hernik.
Ustawa musi przejść przez Senat i biurko prezydenta
Przypomnijmy: nowelizacja autorstwa posłanki Małgorzaty Tracz (KO) została złożona w Sejmie przez posłów KO, Polski 2050 i Lewicy. Zakłada ona wprowadzenie bezwzględnego zakazu chowu i hodowli zwierząt futerkowych na futro. Ma to się stać w 14 dni po ogłoszeniu ustawy. Ta musi jeszcze przejść przez Senat i biurko prezydenta. Wyjątkiem od ustawy mają być króliki. Być może dlatego, iż króliki hoduje się też (albo przede wszystkim) dla mięsa.
"To bardzo dobre, humanitarne prawo. Trzeba mieć nadzieję, iż tym razem K. Nawrocki wykaże się wrażliwością" – komentuje eurodeputowany Krzysztof Brejza.
Nieliczni użytkownicy mediów społecznościowych zauważają, iż nie zakazano importu futer, więc jak ktoś będzie chciał sobie kupić np. płaszcz z norek, to i tak kupi. Wybór jest jednak ograniczony, bo świat odchodzi od hodowania zwierząt dla ich skór.