Szacun dla polityków z południa za skuteczność. Są wirtuozami, od których możemy się uczyć. Na pierwszy rzut oka to śmiała koncepcja, by z Poznania do Berlina podróżować przez Zieloną Górę. Logika oraz mapa temu przeczą. Wszystko można jednak merytorycznie obudować, uzasadnić. Skutecznie przekonywać w sejmowych kuluarach oraz ministerialnych gabinetach. Zielonogórzanie to silna drużyna, która podjęte tematy lubi dowozić do celu.
Trudno nie zauważyć, iż w kluczowych strukturach obu lubuskich urzędów: wojewódzkiego oraz marszałkowskiego wśród kadry zarządzającej oraz doradczej (odpowiedzialnej za rozwój kolei) z Gorzowa nie ma nikogo. Twierdze południa. To mówi wszystko o faktycznej pozycji naszego miasta we wspólnym województwie.
Dla gorzowskich elit to czas na działanie. Nim będzie za późno. Nie prześpijmy (być może jedynej) szansy na włączenie Gorzowa w kolejowy krwiobieg z prawdziwego zdarzenia. Pytanie tylko, kto ma dopilnować naszych interesów. Jedna posłanka? Gorzowianie w swojej "mądrości" więcej poselskich mandatów ludziom stąd przyznać nie raczyli. Rozumiem, iż Zielona Góra to dynamiczne miasto, kontrastujące z nijakością Gorzowa. W szarym Gorzowie uwodzi luksusem jak mityczne syreny piratów. Może dlatego nad urną wyborczą wielu gorzowianom ręka z długopisem jakoś tak bezrefleksyjnie skręca na południe? Co tylko sprawczą bezradność Gorzowa pogłębia…
Może czas obudzić się z letargu, dokonując innych wyborów? Tak by Gorzów we wspólnym województwie był poważnym partnerem. Z silną reprezentacją, która wnosi wkład we wspólne lubuskie, ale także asertywnie przekonuje do swoich koncepcji. Odnoszę subiektywne wrażenie, iż jak na razie jesteśmy szarą myszką, której czasem coś tam skapnie. O ile w Zielonej Górze uznają za niepotrzebne...
Najbliższy test skuteczności naszych elit przy okazji trasowania kolei dużych prędkości Warszawa - Berlin. Czy będzie to hit, czy kolejny kit? Czas pokaże!
Robert Trębowicz,
Forum Interesów Komunikacyjnych Gorzowa