W obliczu rosnących napięć wokół migracji rząd Pedra Sáncheza balansuje między presją wewnętrzną a europejską izolacją. Fala protestów i nowe dane sondażowe ujawniają głębokie podziały społeczne i polityczne, które mogą zaważyć na przyszłości hiszpańskiej polityki migracyjnej.
W obliczu antyimigracyjnych protestów w całej Hiszpanii oraz przesuwania się opinii publicznej w stronę prawicy, rząd Pedra Sáncheza znajduje się pod rosnącą presją wewnętrzną, by zaostrzyć politykę migracyjną. Jednocześnie staje się coraz bardziej izolowany na arenie europejskiej z powodu oporu wobec zaostrzającego się kursu UE.
Obrazy zamieszek na tle antyimigracyjnym w niewielkim, rolniczym miasteczku Torre Pacheco, położonym w południowo-wschodnim regionie Murcji, od tygodni dominują w lokalnych mediach.
To, co zaczęło się jako reakcja na napaść na starszą osobę, przerodziło się w pięć nocy zamieszek i niepokojów społecznych, podsycanych dezinformacją w internecie oraz mobilizacją skrajnej prawicy.
Protesty te obnażyły gwałtowne przesunięcie nastrojów społecznych w kierunku prawicowego podejścia do migracji, odzwierciedlające szerszy trend w całym kraju.
Z niedawnego sondażu Sigma Dos dla ogólnokrajowego dziennika „El Mundo” wynika, iż 70 proc. Hiszpanów popiera deportacje migrantów – w tym 91,7 proc. wyborców centroprawicowej Partii Ludowej (PP) oraz 57,1 proc. sympatyków rządzącej Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE).
Samotność w Brukseli
Podczas wtorkowego nieformalnego posiedzenia Rady UE ds. wewnętrznych w Kopenhadze, hiszpański minister spraw wewnętrznych Fernando Grande-Marlaska ponownie wyraził sprzeciw Madrytu wobec unijnego rozporządzenia dotyczącego powrotów migrantów, podnosząc kwestie prawne i humanitarne.
Zgodnie z oficjalnym komunikatem resortu, Grande-Marlaska wyraził „poważne zastrzeżenia polityczne, prawne, ekonomiczne i dotyczące zrównoważonego rozwoju” wobec tworzenia ośrodków powrotów dla osób ubiegających się o azyl oraz masowych deportacji do państw trzecich.
Hiszpania w dalszym ciągu opowiada się za modelem współpracy dwustronnej z krajami pochodzenia i tranzytu – takimi jak Mauretania, Mali czy Senegal – jako bardziej zrównoważoną alternatywą.
„W pierwszej połowie 2025 roku odnotowaliśmy 42-procentowy spadek liczby przybyć na Wyspy Kanaryjskie” – poinformowało ministerstwo, podkreślając również ogólny 27 proc. spadek liczby nielegalnych przyjazdów do Hiszpanii, przy średniej unijnej wynoszącej 20 proc. Eksperci jednak ostrzegają, iż może to być zjawisko tymczasowe.
— Surowsze kontrole graniczne w krajach tranzytowych prowadzą do powstawania wąskich gardeł, które prędzej czy później się załamią — zaznaczył Xavier Aragall z Europejskiego Instytutu Śródziemnomorskiego (IEMed). Jego zdaniem przepływy migrantów zostaną wznowione, a choćby mogą wzrosnąć.
Mimo ogólnego spadku liczby nielegalnych przekroczeń granic w Europie (o 20 proc.) i w Hiszpanii (o 27 proc.), szlak migracyjny z Afryki Zachodniej przez Wyspy Kanaryjskie pozostawał najczęściej uczęszczaną trasą w pierwszych dwóch miesiącach roku. W 2024 roku Hiszpania odnotowała tam 47 000 przyjazdów – w porównaniu do 39 900 w 2023 i 15 680 w 2022.
W miarę jak środkowomedyterańska trasa migracyjna ulega ograniczeniom w wyniku nasilonych kontroli w Afryce Północnej, przewiduje się, iż presja migracyjna przesunie się na zachód – w kierunku Hiszpanii.
Kraj ten, tradycyjnie współpracujący z innymi państwami południowej flanki UE, takimi jak Włochy i Grecja, w tej chwili znajduje się w coraz większej izolacji.
– Solidarnościowa postawa Madrytu sprawia, iż zostaje sam w Brukseli – komentuje Aragall.
Kwestia wewnętrzna
Niechęć Hiszpanii do przyjęcia twardszego stanowiska UE w sprawie migracji odzwierciedla polityczne ograniczenia kruchej koalicji rządzącej, w której panują rozbieżne poglądy na ten temat.
Lewicowy koalicjant – partia Sumar (SMR), dysponująca 26 mandatami i pięcioma ministerstwami – forsuje projekt ustawy o szerokiej legalizacji, który miałby przyznać prawo pobytu około 500 000 nieudokumentowanych migrantów. Partia zdecydowanie sprzeciwia się również unijnym planom „outsourcingu” polityki migracyjnej.
— Głęboko niepokoją nas plany dotyczące ośrodków powrotów, centrów detencyjnych, które mogą naruszać prawo humanitarne — powiedział jeden z posłów Sumar w rozmowie z portalem Euractiv.
Propozycję tę popierają również Republikańska Lewica Katalonii (ERC) oraz partia Jedność Kraju Basków (Bildu) – dwa najważniejsze ugrupowania niepodległościowe wspierające koalicję rządzącą, co znacząco ogranicza możliwości Sáncheza do przesunięcia kursu w stronę bardziej restrykcyjnej polityki.
Tymczasem niektóre siły nacjonalistyczne w koalicji obierają przeciwny kierunek. Katalońscy separatyści z partii Razem dla Katalonii (JxCat) przyjęli bardziej zdecydowaną postawę wobec migracji, a baskijska Nacjonalistyczna Partia Basków (PNV) domaga się surowszego egzekwowania przepisów – wywierając presję ze strony politycznego centrum.
Jednym z punktów zapalnych jest kwestia relokacji 3 000 nieletnich migrantów bez opieki z Wysp Kanaryjskich. Dekret w tej sprawie został przyjęty w tym tygodniu, jednak sześć wspólnot autonomicznych – w tym Madryt, Walencja i Andaluzja – złożyło skargi do Trybunału Konstytucyjnego.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, iż Katalonia i Kraj Basków, rządzone przez sojuszników Sáncheza, zostały z obowiązku relokacji zwolnione, co wywołało oskarżenia o nierówne traktowanie.
Uwięziony między sprzecznymi siłami, rząd Sáncheza niechętnie dołącza do unijnych zwolenników twardej linii migracyjnej, obawiając się wewnętrznych napięć, które mogłyby zagrozić jego przetrwaniu w parlamencie.