Starsi czytelnicy pamiętają prawdopodobnie jak komuniści definiowali swoich wrogów. Nie mam bynajmniej na myśli obywateli państw zachodnich, których bez przerwy nazywali zgniłymi kapitalistami, tylko to jak odnosili się do rodaków, którzy nie podzielali ich ideologii. Kiedy rozprawiono się ze zbrojnym podziemiem czyli żołnierzami wyklętymi, zabrano się za młodzież hołdującą burżuazyjnym wzorcom. Nazywano ich bikiniarzami. Za społecznie naganny wygląd można było nieźle pałką dostać. Nie patyczkowano się z młodzieżą studencką w latach 60-tych, która śmiała przeciw władzy protestować. Bojówki partyjne biły warchołów bez litości. Później urządzano pamiętne ścieżki zdrowia, pałując protestujących w latach 70-tych robotników. Kiedy powstawała Solidarność, władza na początku odpuściła przerażona ogromem jedności narodu, ale po wprowadzeniu stanu wojennego praktyki siłowe wróciły.
Przypominam w telegraficznym skrócie te haniebne czasy rządów komunizmu, bo dzisiaj pod innymi sztandarami zaczynają wracać tamte czasy. W zeszłym roku rolnicy zobaczyli co znaczy opowiedzieć się przeciwko władzy. Pokojową demonstrację rozpędzono siłą. Obecne metody rządu koalicji 13 grudnia są niesłychanie wyrafinowane. Zanim zabiorą się przysłowiowego Kowalskiego, chcą zniszczyć partie opozycyjne. Jak to robią, widzimy na co dzień w prorządowych mediach. Tam usłużni dziennikarze i tzw. eksperci od wszystkiego głoszą wszem i wobec, iż całe zło bierze się od ludzi prawicy, szczególnie od tych związanych z Prawem i Sprawiedliwością. Dlatego nieustanie metodą goebbelsowską wbija się ludziom do głów, jakoby ludzie prawicy byli przestępcami. Zapowiada się odebranie immunitetów kolejnym posłom. Szykuje się ustawy niezgodne z konstytucją, mające doprowadzić do odebrania parlamentarzystom praw, choćby przed prawomocnym wyrokiem sądowym. Kuriozalne jest też szykowanie ustawy o mowie nienawiści czy coś podobnego, co ma powstrzymać niekontrolowaną wymianę myśli i krytykę, według władzy, nieuprawnioną i inspirowaną z zewnątrz. Chodzi tu głównie o media społecznościowe, nad którymi władza nie ma pieczy. Chińczycy, Rosjanie, Białorusini czy Koreańczycy z Północy doskonale sobie z tym poradzili. Ursula von der Leyen i Donald Tusk mają skąd czerpać wzorce.
Obiektem bezustannego ataku jest też nasz, niestety w większości milczący Kościół. Biskupi zobaczyli ostatnio jak wyglądają negocjacje w sprawie religii, w których nic do powiedzenia nie mieli. Przynajmniej wydali w końcu jakiś komunikat. A czemu nie biorą w obronę atakowanego bezpardonowo ojca Tadeusza Rydzyka. Radio Maryja obchodzi właśnie 33 lata swojego istnienia i obok telewizji Trwam służy nie tylko Redemptorystom, ale całemu Kościołowi i społeczeństwu. Chociaż zasięg mediów toruńskich nie jest wielki bardzo drażni władzę. Są choćby ludzie, którzy nieustannie je monitorują i co rusz zgłaszają rzekome nadużycia.
Ludziom pokroju Tuska marzy się nieograniczona władza bez liczącej się opozycji i niezależnych mediów. Niestety, podobne myślenie jest dzisiaj w Unii i jeżeli te siły będą dalej rządziły, to mogą przeforsować rozwiązania prawne doprowadzające do dyktatury.
Tylko, iż to już wszystko było i choćby gdyby w jakiejś formie wróciło, to nie sądzę, by trwało dłużej. Dzisiaj ludzie mają inną świadomość i inne narzędzia komunikowania. Nie wyobrażam sobie, by młode pokolenia dały sobie odebrać nabyte prawa. jeżeli już to tylko na chwilę. Starsi obywatele coraz częściej otwarcie mówią o buncie obywatelskim, o niezgodzie na bezprawie, na łamanie konstytucji, do której jeszcze tak niedawno się odwoływano.
Do sierpnia br. można mieć niemal pewność, iż Prezydent Andrzej Duda nic antyobywatelskiego nie przepuści, a co będzie później zależy od nas wszystkich. Czy wybierzemy Prezydenta, który będzie myślał w interesie społecznym czy też obecnej władzy? Niepokoić mogą, póki co, mam nadzieję, iż akademickie dyskusje o zatwierdzeniu wyborów. Oby to, co stało się w Rumunii, gdzie wybrany Prezydent nie objął funkcji, nie stało się i u nas. Dlatego trzeba dzisiaj o tym głośno mówić, żeby taki Tusk, Hołownia czy jeszcze paru innych, choćby o tym nie pomyśleli.
Janusz Wolniak