Poprzez
dowiedziałem się o wydarzeniu promującym książkę Cyniczne teorie Helen Pluckrose i Jamesa Lindsay’a. Książkę w Polsce wydało Wydawnictwo WEI, które przedstawia się następująco:
Naszą misją jest przybliżanie naszym Czytelnikom nieoczywistych i pobudzających intelektualnie sposobów myślenia o dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości w pierwszych dekadach XXI wieku.
Nim do pobudzeń wywołanych książką Pluckrose i Lindsay’a przejdziemy, chwilę o tym co się wydarzyło w trakcie samej “debaty” z okazji jej promocji.
Profesor Starowicz, znany z wcześniejszych stwierdzeń, iż księża całujący ministrantów w usta i klepiących ich po pośladkach robią to bez podtekstów seksualnych, z przejęciem mówił o “modach w seksie, które mają swoich wyznawców. Jedną z mód jest chirurgia estetyczna. (…) Jest pewna moda na wieloznaczność płci, to nowa rzecz, której kiedyś nie było, były te role wyraźnie ustawione. Jak te mody przychodzą, to jest u nas wielki entuzjazm, ale ta moda nie przyjmuje się bardzo, w sensie powszechnym.”
Doktor Szumlewicz, filozofka identyfikująca się jako feministka, wyciągnęła swoje ulubione straszydło “woke” (zarazem w ten sposób najbardziej chyba zbliżając się do tematyki promowanej książki). Roman Warszawski, znany z redpillowania inceli na TikToku, opowiadał o stosunkach średnicy talii do bioder jako kulturowych uniwersaliach piękna. Profesor Zybertowicz – intelektualne zaplecze Andrzeja “to nie ludzie, to ideologia; to nie pedofilia, to sprawy rodzinne” Dudy – niepokoił się “podbojem Polski” przez różne “korporacje i endżiosy”.
W późniejszych fragmentach Warszawski i Zybertowicz dumali do jakiego stopnia ruchy emancypacyjne to kagiebistowska dywersja mająca na celu destabilizację społeczną “Zachodu”.
Niestety debatującym zabrakło czasu by pochylić się krytycznie nad samą książką, dla której promocji w ogóle zorganizowano ich spotkanie. A jest nad czym się pochylać!
Uwaga dla czytających w newsletterze: ze względu na długość postu, Gmail mógł go przyciąć, dlatego by zobaczyć całość otwórzcie ją w przeglądarce.
Książka
Będę książkę Pluckrose i Lindsay’a cytował w oryginale, by uniknąć ryzyka, iż moje niezborne tłumaczenia przekłamią jakieś treści (a polskiego tłumaczenia wydanego przez WEI nie mam i nie zamierzamy mieć).
Lindsay i Pluckrose uważają, iż wielkim, być może największym zagrożeniem dla liberalnego porządku współczesnych społeczeństw nie są ekscesy skrajnej prawicy, a tak zwana Teoria, złowroga ideologia, która wprowadzana jest jako Społeczna Sprawiedliwość (Social Justice, które piszą z wielkiej litery dla odróżnienia od zwykłej i chwalebnej social justice, wolnej od wypaczeń):
This book aims to tell the story of how postmodernism applied its cynical Theories to deconstruct what we might agree to call “the old religions” of human thought—which include conventional religious faiths like Christianity and secular ideologies like Marxism, as well as cohesive modern systems such as science, philosophical liberalism, and “progress”—and replaced them with a new religion of its own, called “Social Justice.” (…) The faith that emerged is thoroughly postmodern, which means that, rather than interpreting the world in terms of subtle spiritual forces like sin and magic, it focuses instead on subtle material forces, such as systemic bigotry, and diffuse but omnipresent systems of power and privilege.
Większość książki to narracja historyczna, która wyróżnia trzy główne etapy rozwoju “Teorii”. Oryginalny postmodernizm, przez który rozumieją myśl takich filozofów i intelektualistów jak Foucault czy Derrida, który podważył wiarę w “obiektywną rzeczywistość” i “prawdę”.
Jego proliferację i zastosowanie do szczegółowych przypadków, takich jak queer studies, fat studies czy critical race theory, które nazwali “stosowanym postmodernizmem” (applied postmodernism).
Wreszcie “reifikację”, która konstrukty teoretyczne opracowane w poprzednich etapach poczęła traktować jak realne byty, ściśle determinujące warunki społeczne i kryjące się za wszystkim co istnieje i zachodzi pomiędzy ludźmi (reified postmodernism). To w tym trzecim etapie Teoria poczęła, według Pluckrose i Lindsay’a, wywierać swój szczególnie zgubny wpływ społeczny, wręcz zabijać (podkreślenie moje):
It has become an article of faith or an operational mythology for a wide swathe of society, especially on the left. To fail to pay obeisance to it can be literally or—more often figuratively—fatal.
Autorzy nie dali jednak przykładów dosłownie śmiertelnych ofiar religii Social Justice.
Istnieje interesująca sprzeczność w rozważaniach Pluckrose i Lindsay’a. Z jednej strony, jak twierdzą, z gruntu postmodernistyczna Teoria zaprzecza prawdzie obiektywnej. Z drugiej strony grzechem pierworodnym uczonych-aktywistów wykształconych w tym nurcie jest narzucanie swojej wizji świata jako… “prawdy obiektywnej":
Subsequently, especially since 2010, these postmodern ideas have become fully concretized in the combined intersectional Social Justice scholarship and activism and have begun to take root in the public consciousness as allegedly factual descriptions of the workings of knowledge, power, and human social relations. (…)
After decades of being treated like knowns within sectors of academia and activism, the principles, themes, and assertions of Theory became known-knowns—ideas taken for granted as true statements about the world that people “just know” are true. The result is that the belief that society is structured of specific but largely invisible identity-based systems of power and privilege that construct knowledge via ways of talking about things is now considered by social justice scholars and activists to be an objectively true statement about the organizing principle of society. Does this sound like a metanarrative? That’s because it is. Social Justice scholarship and its educators and activists see these principles and conclusions as The Truth According to Social Justice—and they treat it as though they have discovered the analogue of the germ theory of disease, but for bigotry and oppression.
Załóżmy na chwilę, iż ten obraz Teorii jest poprawny. W takim razie: na czym adekwatnie polega problem? Na czym polega unikalne, jak zdają się sugerować, zagrożenie ze strony “Teorii” i “postmodernizmu”, skoro najwyraźniej to tylko kolejna ideologia, która sobie przypisuje roszczenie do Prawdy?1 Czemu postmodernizm ma być bardziej groźny od katolicyzmu, faszyzmu czy komunizmu? Nie ulega przecie wątpliwości, iż ma (nadal? jeszcze?) mniej władzy: co chwila widzimy, iż to prawicowa, konserwatywna mniejszość społeczna narzuca swe ekstremistyczne rozwiązania większości społeczeństwa2.
O kolejnej słabości wywodów Pluckrose i Lindsay’a obficie w swojej recenzji “Cynicznych teorii”, opublikowanej w liberalnym magazynie Liberal Currents, pisał Samuel Hoadley-Brill. Zwrócił uwagę, iż – miejscami być może przez niechlujność, miejscami z premedytacją – zniekształcają i przekłamują to co mają do powiedzenia krytykowani przez nich autorzy, wskazywani jako przykłady “reifikowanego postmodernizmu”. Pisze Hoadley-Brill:
“Social Justice Scholarship and Thought” [ósmy rozdział książki - przyp. slwstr] stands heads and shoulders above the rest of Cynical Theories for its sophistry and imprecision. In it, the authors set out to explain reified postmodernism—the current and most advanced form of Theory—and how it evolved from the applied postmodernism discussed in earlier chapters. Although reified postmodernism is not uniquely tied to any one discipline, eighteen of the twenty-one scholars cited in the authors’ exposition of reified postmodernism are academic philosophers. Presumably, then, we can expect that they’ve assembled a star-studded lineup featuring academic philosophy’s proudest postmodern thinkers. Sadly, none of these philosophers are postmodernists, and none of them can be reasonably interpreted as believers in “The Truth according to Social Justice.”
Ja sam byłem zszokowany z kolei tym, co kryło się w kolejnym rozdziale, gdzie autorzy przeszli wreszcie do wskazywania konkretnych przykładów społecznych katastrof wynikłych z “Teorii”. Zaczynają od rozsądnych pytań:
Theory has broken the bounds of academia and exerts a profound in- fluence on our culture. This might seem implausible. How can abstruse Theories about knowledge, power, and language survive outside the rarefied environment of the ivory tower and affect everyday life? Is the supermarket assistant really reading Gayatri Spivak on his tea break? Is your doctor devouring queer Theory on the train? How likely is it that your computer technician reads feminist epistemology in his spare time or that your favorite sports commentator is well versed in critical race Theory?
Na które udzielają jednak osobliwej, w kontekście reszty ich książki, odpowiedzi:
Not very. But that’s not what we’re arguing. Theory is obscure, and most people never engage with it directly. However, many of us are in- fluenced by it, and no one is entirely safe from its abuses.
Czyli tak: nie, zwykli ludzie tak naprawdę nie mają pojęcia o ezoterycznych dociekaniach uczonych (które, o czym wspominałem, przynajmniej częściowo były przedstawione przez Pluckrose i Lindsay’a w wypaczony sposób), ale Teoria i tak na nich oddziałuje w sposób subtelny, trudno uchwytny, pośredni, wywołując, jak widzieliśmy, wręcz “fatalne” skutki, także dosłownie.
Sam w sobie pogląd jak pogląd. Każdy może postulować istnienie jakichś trudno uchwytnych, niejasnych mechanizmów pośredniego społecznego wpływu na to czy tamto.
Ale prawie cała książka Pluckrose i Lindsay’a to krytyka “Teorii”, której największą wadą, wedle autorów, jest “reifikacja”, a więc urzeczowienie, wątpliwych “relacji władzy” jako podstawy organizacji społecznej i używanie ich jako wytłumaczenia wszelkich rzeczywistych, jak i urojonych społecznych bolączek. Pluckrose i Lindsay widza w tym “cyniczną” manipulację, po czym w zamian oferują nam praktycznie tego samego rodzaju obraz: gdzie krytykowane przez nich obskurne teorie, z którymi nikt nie ma na co dzień kontaktu, jednak istotnie wpływają na życie społeczne, choćby '“fatalnie”.
“Reifikowany postmodernizm zły, ale reifikowana krytyka postmodernizmu dobra” - do tego w zasadzie sprowadza się ich cała argumentacja. A gdy już ją przeprowadzą, pozwala to na niewiarygodnej jakości rozumowania dostarczające koroboracji ich, eee, teorii o szkodliwości postmodernizmu (podkreślenia moje):
In the United States, software engineer James Damore was fired by Google for writing an internal memo that men and women differ psychologically on average—in an attempt to seek solutions to the four-to-one gender disparity in tech. This follows from the assumptions underlying queer Theory and intersectional feminism. The British football commentator and comedian Danny Baker lost his job at the BBC for not realizing that a photograph of a chimpanzee in a smart coat and bowler hat that he tweeted could be construed as racist. This follows from the way critical race Theory describes the world.
No nie wiem, czy cokolwiek w podanych przykładach faktycznie “wynika z Teorii”. Sądzę, iż choćby gdybyśmy zgodzili się z interpretacjami “Teorii”, które oferują nam Pluckrose i Lindsay, bardzo trudno byłoby znaleźć w pismach “Teorii” reguły, iż gdy ktoś dokona grzesznej transgresji, należy go od razu zwolnić z pracy. Ten niewiarygodny skok w rozumowaniu to ordynarna manipulacja i projekcja. Nader dziwny chwyt u autorów stroskanych “cynizmem religii Social Justice”.
Gdyby autorzy sami unikali cynicznych manipulacji, mogliby co najwyżej bronić tezy znacznie słabszej. Gdy jakaś osoba, rzekomo, poddana jest cenzurze czy kanselacji, sprawcy tychże, zapytani, być może będą racjonalizować swe działania rozumowaniami umocowanymi w “Teorii”. Ludzie tak mają - szukają racjonalizacji swych działań. Ale Pluckrose i Lindsay stawiają inną tezę: gdyby “Teoria” nie istniała, nie byłoby tych, w ich mniemaniu, patologii.
Pozostanę sceptyczny. Ludzie najpierw zakazują aborcji, często na gruncie najbardziej niechlujnych intuicji moralnych, a co najwyżej potem dorabiają do tego co raz bardziej wyrafinowane, lub chociaż retorycznie skuteczne, wyjaśnienia.
Podobnie, jeżeli choćby przyjmiemy, iż strona liberalna i lewicowa ma swoje patologie społeczne "kanselacji”3, próba przyczynowego wyciągnięcia ich z barokowych w formie, a obskurnych w kontekście popularności, teorii filozoficznych, wydaje się stawianiem wozu przed koniem.
Mistyfikacja mistyfikacji
Wydawnictwo WEI zachęca do kupieni książki Pluckrose i Lindsay’a następująco:
Czy współczesne renomowane czasopismo naukowe mogłoby opublikować spreparowany artykuł, który jest parafrazą niesławnego Mein Kampf i nazwać go rzetelną pracą badawczą? (…)
Książka, którą trzymasz w ręku została napisana przez współautorów sławnej prowokacji, tzw. Grievance Studies Affair. W latach 2017–2018 J.A. Lindsay, H. Pluckrose i P. Boghossian przygotowali 21 projektów artykułów, które zgłoszono do publikacji w czasopismach naukowych z obszarów socjologii, kulturoznawstwa i nauk krytycznych. Na skutek prowokacji cztery zostały opublikowane, trzy przyjęto do publikacji, siedem pozostawało na etapie recenzji i oceny. W artykułach celowo dokonano wielu nadużyć, a konsekwencją każdego z nich były równie absurdalne wnioski.
Dlaczego więc czasopisma naukowe zgodziły się na ich publikację? Odpowiedź na to pytanie czeka na Ciebie w pozycji Cyniczne Teorie!
Wbrew pozorom żadna taka odpowiedź nie czeka na czytelnika we wspomnianej książce, a sama niesławna “grievance studies affair” raczej nie dowiodła tego, co twierdzą jej autorzy.
W mega-eseju opublikowanym w internetowym magazynie Areo przedstawili oni nie tylko wyniki swej prowokacji, ale także postawili daleko idące tezy, często potem bezkrytycznie powielne przez prasowe relacje, czy zajawkę książki na stronie wydawnictwa WEI (maszynowe tłumaczenie dzięki GTP-3 z moimi poprawkami):
Coś poszło nie tak na uniwersytecie, zwłaszcza w pewnych dziedzinach w ramach humanistyki. Nauka oparta mniej na znalezieniu prawdy, a bardziej na koncentrowaniu się na społecznych niesprawiedliwościach, stała się mocno zakorzenioną, jeżeli nie całkowicie dominującą, w tych dziedzinach, a jej uczeni coraz bardziej terroryzują studentów, administratorów i inne działy, aby zmusić do przyjęcia swojego światopoglądu. Ten światopogląd nie jest naukowy ani nie jest rzetelny. Dla wielu ten problem stawał się coraz bardziej oczywisty, ale brakowało im silnych dowodów. Z tego powodu spędziliśmy ostatni rok pracując w ramach nauki, którą postrzegamy jako nierozerwalną część problemu.
W wypowiedzi dla Vox Lindsay wprost stwierdził, iż wydziały poświęcone dziedzinom, które imitowały artykuły z ich mistyfikacji, powinny się zreformować, albo zamknąć (co interesujące stanowisko to zostało złagodzone w samej książce, pewnie by wzmocnić pozornie “liberalny” charakter wywodów).
Ich mistyfikacja wywołała liczne entuzjastyczne reakcje: Dawkins, Pinker czy Dennett to tylko niektóre, liczące się nazwiska publicznych intelektualistów komentujących aferę jako ukazującą istotny problem w naukach humanistycznych.
Szybko jednak pojawiły się także głosy krytyczne. Jeden z najbardziej komentowanych artykułów - opublikowana w feministycznym piśmie (rzekoma) parafraza rozdziału Mein Kampf Hitlera - okazała się być czymś innym, niż to sugerowali autorzy. Z wypowiedzi autorów mistyfikacji można niemal odnieść wrażenie, iż wystarczyło, iż podstawili “patriarchat” i “mężczyzn” za Żydów, a feministyczne pismo z ochotą opublikowało ludobójczy manifest (“parafrazę niesławnego Mein Kampf” - jak to w swojej zajawce wyjaśniło Wydawnictwo Wei).
Rzeczywistość okazała się mniej efektowna. Mikael Nilsson piszący dla Haaretz zwrócił uwagę, iż gdy usunąć pseudo-feministyczne wtręty, z Hitlera zostaje tyle:
[…] to appeal to […] contented and satisfied, […] to embrace […].
[…] half-measures, by […] a so-called objective standpoint, […] the goal […]. That is to say, […] in the sense […] many limitations, […]. […] countered only by an antidote, […] only the […]. […] people […] neither […] nor […]. […] abstract knowledge […] directs their […]. […] is where their […] lies. […] receptive […] in one of these two directions […] never to a […] between the two.
[…] emotional […] stability. […] than respect, […] is more […] than aversion, […] weakness) […], […] will […] power.
The future of a movement is […].
Nilsson zauważa: użyte fragmenty nie zawierają nic szczególnie nazistowskiego, dodatkowo te resztki Mein Kampf w artykule są rozsmarowane na przestrzeni wielu stron, każdy nawias z wielokropkiem kryje bowiem obfite wtręty oryginalnego pseudofeministycznego kontentu sfabrykowanego przez mistyfikatorów. A jednak do mediów przedostał się jednoznaczny przekaz: feministyczne pismo opublikowało sparafrazowany bełkot Hitlera.
Przede wszystkim jednak wątpliwa jest główna teza mistyfikatorów: iż odsłonili coś unikalnie złego w naukach humanistycznych. Jeślibyśmy na serio potraktowali, iż przejście przez sito peer review treści fałszywych lub absurdalnych kompromituje całą naukę, to nie tylko badacze w dziedzinach takich jak fat studies mają problem.
Obecnie trwa kryzys replikacji w psychologii, medycynie, ekonomii. Duży projekt związany z biologią raka obnażył głębokie problemy z jakością publikowanych badań i replikacją wyników, które, przypomnijmy, przeszły peer review nim zostały opublikowane.
Siedemnaście lat temu trzech doktorantów z MIT z sukcesem podesłało na jedną z konferencji naukowych bełkotliwy artykuł wygenerowany przez stworzony przez nich program komputerowy (organizatorzy wycofali zaproszenie, gdy mistyfikacja została ujawniona). W 2021 roku Nature donosiło o setkach bełkotliwych artykułów wygenerowanych przez ten sam program komputerowy, które doczekały się publikacji, głównie w pismach informatycznych.
Cała gałąź badań nad terapią choroby Alzheimera okazała się ostatnio wyrastać z pracy badawczej, która była naukowym oszustwem.
Czy to znaczy, iż informatyka powinna być zlikwidowana, jak fat studies według Lindsay’a? choćby pobieżna analiza “grievance studies affair” ukazuje, iż niezależnie od wątpliwej jakości artykułów, które udało się im opublikować, wyciąganie z tego wniosków takich jak oni wyciągnęli, jest nieuprawnione. Nie ma żadnych dowodów, iż pisma z innych dziedzin zniosły by podobną mistyfikację lepiej, a sporo wskazuje, iż mógłby znieść co najmniej równie źle.
Wątpliwe, by w tej “aferze” chodziło o obnażenie jakiejkolwiek “prawdy”, trudno widzieć w niej coś więcej, niż emanację uprzedzeń autorów usilnie starających się nas przekonać, iż jest coś unikalnie złego w widzeniu świata krytycznym wobec uprzedzeń rasowych, płciowych czy innych.
Ludzi tak uprzedzonych zwykle nazywamy “konserwatystami”, gdy chcemy być wobec nich mili, lub “prawicowymi ekstremistami”, gdy pozwalamy sobie na szczerość. Ale cała trójka od “grievance studies affair” odcina się od takich klasyfikacji, usilnie pozując na “liberałów” i “rozsądnych centrystów”. Dlaczego?
Ekspert od marksizmu rasowego
Zarówno Lindsay, jak i Pluckrose i Boghossian podają się za “liberałów o lewicowych skłonnościach”. Lindsay jeszcze dwa lata temy twierdził, iż chwilę wcześniej był wyborcą Demokratów z rodzaju “vote blue no matter who”:
Jednak gdy przyjrzymy się jakie mają powiązania, ich “lewicowość” i “liberalizm” zaczynają jawić się jako zagadka. Boghossian od lat współpracuje z białym supremacjonistą i otwartym rasistą Stefanem Molyneux, który między innymi: “nie postrzega ludzkości jako jednego gatunku”, uważa, iż “czarni są kolektywnie głupsi”, zaś holocaust traktuje jako “przesadzoną reakcję” na lęk egzystencjalny wywołany “komunizmem, któremu przewodzą Żydzi”. W ostatnich wyborach Boghossian wsparł Andrew Yanga, “liberalnego” kandydata, które teraz objeżdża spędy skrajnej, nacjonalistycznej i antysemickiej prawicy.
Lindsay także wykazuje skłonność do interesujących kolaboracji. Ma własny profil na stronie Turning Point USA (TPUSA), prawicowego think-tanku “promującego konserwatywne wartości w szkołach średnich, wyższych i na kampusach uniwersyteckich”. TPUSA z kolei współpracuje z organizacjami takimi jak PragerU, ośrodek szerzenia prawicowej dezinformacji, czy Students for Trump, którego natura jest chyba zrozumiała sama przez się. Czasopismo Chronicles of Higher Education donosiło, iż TPUSA starało się wpływać na wybory samorządów studenckich celem “walki z liberalizmem”.
Ale Lindsay to “liberał”, jak sam o sobie mówi.
Jest tego więcej! James Lindsay, liberał, pracuje dla Michaela O’Fallona, chrześcijańskiego nacjonalisty, który jest formalnym szefem New Discourses, strony założonej przez Lindsaya. O’Fallon uważa na przykład, iż “judeochrześcijańskie dziedzictwo Ameryki jest atakowane przez Open Society Foundation [George’a Sorosa - przyp. slwstr]”.
Związki z O’Fallonem wywołały pewne zakłopotanie na dedykowanej New Discourses stronie Reddita. Zaniepokojony użytkownik pytał tam, po ujawnieniu powiązań między Lindsay’em a O’Fallonem:
(…) jaka jest dokładna natura relacji między nimi? Czy O'Fallon naprawdę jest właścicielem ND z Lindsay’em na stanowisku kierowniczym? Jakie są intencje Lindsay’a, a jakie O'Fallona? I jak to wpływa na walkę Lindsay’a z teoriami krytycznymi? przez cały czas uważam, iż jego argumenty są słuszne, ale to sprawia, iż kwestionuję jego motywacje.
Szybko zbeształ go inny użytkownik:
Argumenty Lindsay’a przeciwko krytycznej teorii rasy są z konieczności złożone, ponieważ sama teoria krytyczna jest bardzo złożona (jak wiele teologii).
Jeśli jesteś na tyle prosty, by sądzić, iż samo robienie interesów z konserwatywnym chrześcijaninem jest powodem do podejrzenia wobec jego motywów, jak możesz podążać za argumentem odnoszącym się do teorii krytycznej?
Ten sam user wyjaśniła pózniej: w walce z “woke” warto wchodzić w alianse z prawicowymi, religijnymi ekstremistami:
Aby chronić swoją religię przed inwazją Obudzonych [woke - przyp. slwstr]. Obudzeni chcą zaatakować wszystko. I na przykład wprowadzili ogromną ilość swojej ideologii do Południowego Kościoła Baptystów. Społeczność szydełkujących [sic] zupełnie się Obudziła. jeżeli poprzesz Trumpa, zostaniesz zbanowany na prawie wszystkich forach o szydełkowaniu. To gatunek inwazyjny.
Czy istnieje inne, prostsze wyjaśnienie, które pasuje do faktów?
Rozumiecie, to zwyczajna, liberalna pozycja współpracować z chrześcijańskimi nacjonalistami w ich walce z wszechobecnymi, kontrolującymi wszystko, w tym fora szydełkowania, Mędrcami Syjonu, tfu, Obudzonymi (woke). Takie koncepcje rosną w głowach ludzi śledzących Lindsay’a, “liberała”.
Ale jest tego więcej!
W ostatnich miesiącach głównym oszustwem, z którego żyje Lindsay, jest straszenie czy to “krytyczną teorią rasową” (CRT, ang. critical race theory), czy konstruktami zupełnie fantastycznymi, jak “marksizm rasowy” (“race marxism”). jeżeli to ostatnie przypomina wam “marksizm kulturowy”, to słusznie, to podobnego rodzaju straszak. Zaś wzbudzanie lęku wobec CRT jest dostosowaną do amerykańskiego rynku wersją “ideologii gender”, która czarnoskórych i lęki rasowe podstawia za gejów i fobie seksualne4.
W wywiadzie udzielonym Glennowi Beckowi – który jest prawicowym promotorem teorii spiskowych, denialistą klimatycznym, zwolennikiem niekontrolowanego dostępu do broni palnej, a także szerzył kłamstwa, iż Soros jako nastolatek pomagał posyłać Żydów do obozów koncentracyjnych – Lindsay wieszczył “światowym elitom”:
To nadchodzi. Utracą całą swoją moc. Zostaną ujawnieni jako winni zbrodniom, jakich nigdy nie widzieliśmy w historii ludzkości.
Wywiadem tym promował swoją książkę o “marksizmie rasowym”. Lindsay, który zaczynał jako młode pokolenie “nowych ateistów”, włączył się w 2021 r. w wewnętrzne dyskusje Kościoła baptystycznego, dostarczając frakcji konserwatywnej argumentów za tezą, iż “woke” stanowi największe zagrożenie dla ich wiary.
Spiskowe nonsensy Lindsay’a szerzone są też przez bardziej radykalnych ekstremistów, na przykład Christophera Rufo. Rufo wskazywał CRT jako “egzystencjalne zagrożenie dla Ameryki”. Wyciągał z tego wniosek o konieczności agresywnej cenzury nauczania czegokolwiek związanego z CRT w instytucjach otrzymujących jakiekolwiek publiczne środki. Trump spełnił jego, publicznie sformułowane, żądanie.
Jednakże w ostatnich miesiącach w centrum jego zainteresowania pojawiło się coś nowego: zrównywanie lesbijek i gejów z pedofilami. Jako swoją intelektualną inspirację Rufo wskazuje… Lindsay’a:
Mam na myśli, iż James jest encyklopedią teorii łączącą wszystkie kropki i odsłaniającą prawdę… tworzy ten gigantyczny przewodnik po tym świecie. A potem tak myślę, ja wchodzę jako uzupełnienie tego, co robi James, naprawdę podążając za jego przykładem pragmatycznego działania, które polega na przekładaniu teorii na sferę praktycznej polityki (…).
Skoro Lindsay atakuje “lewicowe ekscesy” w naukach społecznych, skoro współpracuje z prawicowymi i religijnymi ekstremistami, skoro propaguje straszydła w postaci wizji “critical race theory” i “marksizmu rasowego” jako zagrożeń dla samego istnienia Ameryki, czemu mimo to nadal upiera się, iż jest “liberałem”? Szczęśliwie nie musimy się domyślać – napisał długi na ponad 4000 słów esej na ten temat zatytułowany “Czemu jestem liberałem, który zwalcza Lewicę choćby w erze Trumpa”.
Liberał
Powtarza w nim swoją pseudo-centrystyczną mantrę:
Nie mam ochoty nazywać siebie „postępowym” liberałem, choć termin ten pasuje zarówno w sensie społecznym, jak i ekonomicznym – popieram naprawdę postępowy postęp społeczny i sprawiedliwość (choć nie regresywny, autorytarny, narcystyczny, purytański nurt utożsamiający się z tymi programami). Nie muszę nazywać siebie „klasycznym” liberałem, co dziś lekko tylko nawiązuje do liberalizmu Millian, Jefferson, a choćby Locke'a, choćby jeżeli ten termin byłby być może najbliższy opisowi moich najbardziej fundamentalnych poglądów politycznych. Jestem po prostu liberałem – to znaczy, generalnie antyautorytarnym i wspierającym narastający postęp społeczny i gospodarkę budowaną i osadzoną w połączeniu szerszych ram społecznych, politycznych i gospodarczych, których kręgosłupem są republikańska demokracja, regulowany kapitalizm i naukowa produkcja wiedzy. Przedstawiam to w bezpośredniej sprzeczności ze stanowiskiem większości ludzi na politycznych skrajnościach, którzy są, z braku lepszych określeń, partyzanckimi lunatykami.
Daje następnie dwa powody, dla których rzekomo robi to co robi (podkreślenie pogrubieniem moje):
Mówiąc prościej, zmiana jest strategiczna. Widzę konkretne zalety krytykowania lewicy nad prawicą i konkretne wady w bezpośredniej krytyce prawicy. (…)
Mam dość bycia idiotycznie i ogólnie oskarżanym o bycie obojętnym, bezdusznym, stronniczym, uprzywilejowanym, rasistowskim, seksistowskim, coś-tam-fobicznym i potencjalnym gwałcicielem w tym jednym życiu, podobnie jak wszyscy moi przyjaciele i sąsiedzi na prawo od mnie – najważniejszy punkt, który pewnie zostanie zbagatelizowany.
Mógłbym kontynuować, ale dobrze! Mea culpa! Może nie mam w tym osobistego interesu, ale jest z tym związany pewien poziom osobistej irytacji. (…)
Oprócz tego, co osobiste, jest oczywisty powód, dla którego skupiam się bardziej na lewicy niż na prawicy. Jestem przekonany, iż głównym czynnikiem drażniącym populistyczną prawicę (wśród wielu innych skomplikowanych społecznych, politycznych i ekonomicznych czynników, którym mógłbym poświęcić strony, gdybym je tutaj miał) jest unikalny zestaw ekscesów i niepowodzeń politycznej lewicy. Moje dowody na to przekonanie wynikają z z zastosowania brzytwy Occama, co niekoniecznie oznacza, iż są poprawne: zamiast wierzyć, iż moi populistyczni, prawicowi sąsiedzi są tylko naiwniakami chłonącymi propagandę, uważam za bardziej przekonujące, iż także mają rację.
Serio, ten “liberał” atakuje lewicę i liberałów, bo uważa, iż prawica ma rację, mówi to wprost, choć zarazem racjonalizuje i mąci, iż chodzi też o to, iż to lewica zmusza, a przynajmniej skłania, prawicę do bycia prawicowymi ekstremistami, szerzącymi prawicowy ekstremizm.
Rozumowanie to zastosował swego czasu do kwestii antysemityzmu. Źródłem antysemityzmu, powodem radykalizacji antysemitów, są Żydzi, ale nie dlatego, iż są Żydami, ale dlatego, iż są Żydami, którzy są woke:
“Antysemityzm to nie prawicowa aberracja stara jak świat, zakorzeniona w tradycyjnych uprzedzeniach chrześcijańskiej ekumeny, to reakcja na szaleństwa współczesnej lewicy woke”, zdaje się sugerować Lindsay.
Jak to było? jeżeli coś wygląda jak kaczka, chodzi jak kaczka i kwacze jak kaczka, mamy wszelkie powody nazwać to kaczką.
Podobnie, skoro Lindsay chodzi jak prawicowy ekstremista, wygląda jak prawicowy ekstremista i wprost otwarcie kwacze jak prawicowy ekstremista, pisząc, iż “prawica ma rację”, mamy wszelkie powody by nazwać go prawicowym ekstremistą, choćby jeżeli on sam żenująco kłamie, iż “jest liberałem”.
We wspaniałym serialu The Boys, który stanowi dekonstrukcję opowieści o superbohaterach, pojawia się antagonistka Stormfront, literalna nazistka. Skonfrontowana z faktem, iż wykorzystuje social media do szerzenia nazistowskich idei stwierdza, iż “ludzie kochają to co mam do powiedzenia, wierzą w to! Po prostu nie lubią słowa “nazizm”, to wszystko!” (link dla nie bojących się spojlerów).
To całość wyjaśnienia kanciarstwa osób takich jak Lindsay. Istnieje całkiem spora grupa ludzi, która z euforią przyjmie tożsamość “chrześcijańskich nacjonalistów”, jak już otwarcie i z dumą nazywają się amerykańskie polityczki: Marjorie Taylor Greene i Lauren Boebert. Ale wciąż bardziej liczna jest grupa osób, która co prawda żywi faszystowskie lub faszyzujące przekonania, ale ma wewnętrzną potrzebę oszukiwania się, iż są “prawdziwymi liberałami”, “wolni od ekscesów prawicy”, ewentualnie “są umiarkowanymi centrystami”.
Tacy ludzie potrzebują reprezentantów i intelektualnych przewodników w rodzaju Lindsay’a, kogoś, kto powie im, iż tak, możecie wierzyć w globalny spisek Obudzonych, który chce transować dzieci i prowadzi ich masowy grooming dzięki czytanek robionych przez drag queens, który chce zniewolić białego człowieka “krytyczną teorią”, który chce promować otyłość jako “równie zdrową”, możecie wierzyć w temu podobne brednie, a mimo to być przyzwoitymi ludźmi, umiarkowanymi centrystami w istocie, wolnymi od “partyjnego lunatykowania”.
Dla takich ludzi “Cyniczne Teorie” to wspaniała książka, swoista współczesna wersja “Protokołów Mędrców Syjonu”, zgrabnie, rzeczowo uzasadniająca lęki przez “woke” i innymi tragediami czyhającymi za “postmodernistycznym” rogiem społecznych zmian.
Pierwotna wersja tego wpisu błędnie identyfikowała dr Szumlewicz jako “kryminolożkę”.
Łatwo przyjąć, iż tak rozumiana Teoria może być postrzegana jako problem w Akademii, jako pseudonauka w służbie określonego programu politycznego. Ale nie to jest sednem wywodu Pluckrose i Lindsay’a: oni skupiają się na Teorii jako ideologicznym zagrożeniu społecznym.
Nie mówiąc o tym, iż rozwiązania społeczne “lewicy” i “progresywne” są mniej inwazyjne. To prawica chce z ludzi zrobić bezwolne wory na płody, lewica chce dać ludziom prawo do decydowania. To prawica, przynajmniej w USA, chce dosłownie porywać dzieci trans, a ich rodziców, tych, którzy odmawiają maltretowania swych dzieci, skazywać za, nie żartuję, maltretowanie dzieci.
A sądzę, iż nikt poza samymi liberałami i lewakami nie może z różnych przyczyn paść ofiarą lewicowej kanselacji.
Nietrudno to zrozumieć. Entuzjastyczny wobec niewolnictwa rasizm jest dla amerykańskiej kultury równie fundamentalny, co entuzjastyczny wobec homofobii katolicyzm dla kultury polskiej.