Hipokryzja Morawieckiego. Tego już się nie da znieść

1 dzień temu

Mateusz Morawiecki, były premier Polski, znów zabiera głos, tym razem w sprawie rzekomego „ataku” na zachodnią granicę RP.

W swoim komentarzu, pełnym dramatycznych sformułowań, oskarża niemieckie służby, nielegalnych imigrantów i rządową propagandę o destabilizację Polski. Twierdzi, iż państwo nie działa, a Straż Graniczna traci kontrolę. Problem w tym, iż jego słowa to klasyczny przykład hipokryzji, którą Morawiecki opanował do perfekcji. Oskarżając obecny rząd o bezczynność, wygodnie pomija własne zaniechania i manipuluje faktami, by podsycać strach i zbierać polityczne punkty.

Morawiecki mówi o „ataku” na granicę, sugerując, iż Niemcy celowo przerzucają migrantów do Polski. Przywołuje liczby – ponad 10 tys. migrantów w zeszłym roku – i alarmuje, iż w tym roku będzie ich więcej. Problem w tym, iż jego narracja jest pełna uproszczeń i sprzeczności. Jako premier przez osiem lat odpowiadał za politykę migracyjną i bezpieczeństwo granic. Gdzie były wtedy jego reformy? Gdzie skuteczny system wydalania osób bez ważnych wiz, o którym teraz tak głośno mówi? Przytacza przykład tragicznego morderstwa w Toruniu, by wzbudzić emocje, ale zapomina, iż to za jego rządów system kontroli migracyjnej był równie dziurawy. jeżeli dziś krytykuje brak narzędzi dla Straży Granicznej, to dlaczego jego rząd nie stworzył tych narzędzi, gdy miał ku temu pełną władzę?

Były premier oskarża obecny rząd o bagatelizowanie problemu, wskazując na wypowiedzi polityków koalicji, takich jak Tomasz Siemoniak. Twierdzi, iż to opozycja (czyli on sam) wymusiła przywrócenie kontroli granicznych. To wygodna narracja, która pomija fakt, iż problem migracji jest złożony i wymaga współpracy międzynarodowej, a nie populistycznych haseł. Morawiecki nie wspomina, iż za jego rządów Polska również zmagała się z nielegalną migracją, szczególnie na granicy wschodniej, gdzie kryzys humanitarny na granicy z Białorusią był eskalowany przez reżim Łukaszenki. Wtedy jego rząd również nie radził sobie idealnie – push-backi, brak transparentności i chaos w polityce migracyjnej były na porządku dziennym. Gdzie była wtedy jego troska o „kryzys zaufania do państwa”?

Hipokryzja Morawieckiego przejawia się także w jego retoryce o „mainstreamowych mediach”, które rzekomo oczerniają tych, którzy „odważą się mówić głośno”. To wyjątkowo cyniczne, biorąc pod uwagę, jak jego rząd przez lata wykorzystywał media publiczne do szerzenia własnej propagandy, dzieląc społeczeństwo i demonizując przeciwników politycznych. Teraz, będąc w opozycji, Morawiecki gra rolę męczennika, który walczy z systemem. To wygodna pozycja, która pozwala mu unikać odpowiedzialności za własne decyzje i zaniechania.

Nie można zaprzeczyć, iż migracja to wyzwanie, z którym boryka się cała Europa. Liczby, o których mówi Morawiecki, są realne, a problem wymaga rozwiązania. Jednak jego podejście – oparte na straszeniu, przerzucaniu winy i budowaniu narracji o „obcym zagrożeniu” – nie wnosi nic konstruktywnego. Zamiast proponować realne rozwiązania, jak usprawnienie systemu deportacji czy kooperacja z Niemcami na poziomie unijnym, Morawiecki woli grać na emocjach i polaryzować społeczeństwo. To strategia, która ma na celu nie rozwiązanie problemu, ale mobilizację elektoratu PiS przed kolejnymi wyborami.

Morawiecki pokazuje, iż jego polityczna gra opiera się na hipokryzji i wybiórczym przedstawianiu faktów. Krytykując obecny rząd, zapomina o własnych błędach i zaniechaniach. Zamiast budować mosty i szukać rozwiązań, woli siać strach i podziały. Polska zasługuje na merytoryczną debatę o migracji, a nie na populistyczne tyrady, które tylko pogłębiają chaos.

Idź do oryginalnego materiału