GUS: W 2023 roku urodziło się najmniej dzieci w całym okresie powojennym

3 miesięcy temu

„Błyskotliwy” Kaczyński

Polscy politycy zajmują się nieustannie tematami, które polaryzują społeczeństwo, jednym z nich jest chociażby kwestia mandatów poselskich Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Tymczasem ważne sprawy dla przyszłości kraju są sprowadzane do absurdu. W listopadzie 2022 roku podczas spotkania z wyborcami w Ełku (a może raczej działaczami swojej partii przede wszystkim) Jarosław Kaczyński został zapytany o „planowane dalsze dalsze wsparcie dla rodzin”.

Wtedy prezes PiS powiedział, iż nie jest zwolennikiem „bardzo wczesnego macierzyństwa„, bo „kobieta musi dojrzeć do tego, aby być matką„. – Ale jak do 25. roku życia daje w szyję, to, trochę żartuję, ale nie jest to dobry prognostyk w tych sprawach – ocenił. To oburzyło wiele kobiet, czemu trudno się dziwić. Tak PiS traktuje trudną sytuację demograficzną w naszym kraju?

Tusk o demografii

Chociaż faktem jest, iż kryzys demograficzny w Polsce, jak się wydaje, nie spędza snu z powiek politykom, można znaleźć wypowiedź Donalda Tuska na ten temat. Jeszcze w czasie kampanii wyborczej podczas spotkania z wyborcami w Kleosinie (woj. podlaskie) stwierdził, iż „Polska niestety jest w jednej z najgorszych sytuacji w Europie, jeżeli chodzi o dzietność„. Wskazywał na potrzebę zapewnienia godnych warunków dla wychowania dziecka. – To powinno być i będzie jedno z pierwszych zadań nowego rządu, żeby doprowadzić do tego, żeby w Polsce nie było ani jednej gminy, w której nie ma żłobka – obiecał.

Tusk ma świadomość problemu, dlatego przestrzegał:

Chcę powiedzieć parę zdań o problemie być może najważniejszym, choć na co dzień o tym nie myślimy. Wiecie, ile nas będzie, Polek i Polaków, a mówiąc precyzyjnie, obywateli polskich, za 70 lat? Demografia to nie są wróżby, demografia to nie jest ekonomia, gdzie czasami pan Glapiński potrafił się mylić każdego dnia przez dwa lata i kiedy prognozował, co będzie za miesiąc, a nie za 70 lat. Ale demografia to jest coś, gdzie nikt nikogo nie może oszukać.

Jednak wciąż polskie władze zdecydowanie za mało robią w tej kwestii, by przeciwdziałać kryzysowi demograficznemu. Te słowa padły w kampanii, po wyborach zapadła cisza. Ale przytoczmy jeszcze jedną wypowiedź Tuska ze wspomnianego już spotkania z elektoratem:

Mniej więcej wiadomo, jak wygląda dzietność dziś, ile ludzi się urodziło, ile w przyszłości będzie matek i ojców, a za kilkadziesiąt lat ile będzie wnuków, prawnuków. Za 70 lat, mniej więcej, będzie nas 28 milionów. I to zakładając, iż przecież tutaj tak czy inaczej będą napływały różne grupy ludzi. Mimo tego ten spadek liczebności będzie aż tak dramatyczny. To są prognozy międzynarodowe, to są badania, które dotyczą wszystkich państw i Polska niestety jest w jednej z najgorszych sytuacji w Europie, jeżeli chodzi o dzietność – komentował.

A zatem premier Tusk zdaje sobie sprawę, iż za kilkadziesiąt lat Polska „się skurczy” jeżeli chodzi o populację, rzecz w tym, by rząd (każdy, bez względu na wyznawane wartości) powinien myśleć długofalowo, by walczyć z tym problemem w sposób zdecydowany, na razie można być rozczarowanym.

Idź do oryginalnego materiału