Gry Błaszczaka. Dlaczego tego po prostu nie zrobił?!

4 dni temu
Zdjęcie: Błaszczak


Debata o bezpieczeństwie narodowym w ostatnich dniach zdominowana została przez naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony.

Były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, zabierając głos w Sejmie, domagał się zdecydowanych działań i apelował o zestrzeliwanie wszystkich bezzałogowców, które przekraczają granice Polski. Proponował także włączenie naszego kraju do programu Nuclear Sharing oraz powrót do zmian w konstytucji dotyczących finansowania obronności. Brzmi to poważnie, ale rodzi się pytanie: gdzie były te postulaty, gdy sam sprawował urząd i miał realny wpływ na politykę bezpieczeństwa państwa?

Trudno oprzeć się wrażeniu, iż obecne wystąpienia Błaszczaka mają więcej wspólnego z grą polityczną niż z konsekwentną strategią obronną. W czasie, gdy kierował Ministerstwem Obrony Narodowej, Polska nie doczekała się ani kompleksowego systemu antydronowego, ani spójnej doktryny działania wobec zagrożeń hybrydowych. Tymczasem to właśnie wtedy należało podejmować decyzje i inwestować w rozwiązania, które dziś mogłyby realnie chronić obywateli przed coraz częstszymi incydentami.

Wystarczy spojrzeć na inne państwa regionu, by zrozumieć skalę zaniedbań. Litwa i Estonia już kilka lat temu rozpoczęły wdrażanie zintegrowanych systemów monitorowania przestrzeni powietrznej, w tym technologii zwalczania dronów. Polska, mimo wielkiego potencjału technologicznego i zaplecza przemysłowego, wciąż pozostaje na etapie deklaracji i zapowiedzi. Skoro Błaszczak dziś pyta, dlaczego polski system antydronowy nie jest rozstawiony i modernizowany, odpowiedź brzmi jasno: bo przez lata, gdy mógł to zrobić, nie podjął skutecznych działań.

Nie mniej dyskusyjny jest pomysł włączenia Polski do programu Nuclear Sharing. To temat, który wraca w politycznych sporach, ale zawsze wymaga rozwagi, rozmów sojuszniczych i odpowiedniego przygotowania. Tymczasem Błaszczak przedstawia go jak prostą receptę na rozwiązanie problemów bezpieczeństwa. Trudno nie zauważyć, iż to raczej próba wywołania politycznego efektu niż realny plan – bo gdyby miał on rzeczywiście zostać zrealizowany, pierwsze kroki musiałyby zostać podjęte już w czasie, gdy PiS rządził i współpracował z prezydentem USA. Nic takiego jednak nie nastąpiło.

W podobnym duchu brzmi apel o zmiany w konstytucji, które miałyby wyłączyć wydatki obronne z limitu zadłużenia. To rozwiązanie, o którym politycy PiS mówili już w 2022 roku. Problem w tym, iż nie udało się ich przeforsować ani wtedy, ani później, a Błaszczak – zamiast budować ponadpartyjny konsensus wokół kwestii bezpieczeństwa – ograniczył się do wskazywania winnych i zarzucania opozycji braku odpowiedzialności.

Dziś, gdy już nie odpowiada za resort obrony, były minister chętnie rozdaje rady i ostrzega przed bagatelizowaniem zagrożeń. Jednak opinia publiczna ma prawo zapytać: co zrobił, aby Polska była lepiej przygotowana na takie sytuacje jak obecne naruszenia przestrzeni powietrznej? Odpowiedź nie jest korzystna dla niego samego. Zamiast spójnej polityki obronnej i inwestycji w technologie, które teraz byłyby kluczowe, otrzymaliśmy kolejne konferencje prasowe, deklaracje i polityczne wystąpienia.

Polska rzeczywiście potrzebuje twardych i rozsądnych decyzji w sprawie bezpieczeństwa. Społeczeństwo ma prawo oczekiwać od klasy politycznej odpowiedzialności i długofalowego planu, a nie tylko haseł rzucanych w sejmowej debacie. Donald Tusk, obecny premier, zwraca uwagę na realne zagrożenie, jakim jest dezinformacja i działania hybrydowe ze strony Rosji i Białorusi. To inny styl polityki – bardziej skupiony na faktach i edukacji społeczeństwa niż na retorycznych efektach.

Właśnie dlatego wypowiedzi Błaszczaka brzmią dziś niewiarygodnie. Krytykuje brak systemów antydronowych, choć sam nie dopilnował ich wprowadzenia. Apeluje o włączenie Polski do Nuclear Sharing, choć nie zrobił nic, by realnie rozpocząć tę procedurę. Mówi o konieczności zmian konstytucyjnych, choć nie potrafił przekonać do nich choćby własnych partnerów politycznych.

Ostatecznie więc krytyka Błaszczaka obnaża raczej jego własne zaniedbania niż słabości obecnego rządu. Polacy mają prawo wymagać od polityków odpowiedzialności i konsekwencji, a nie tylko głośnych deklaracji. jeżeli były minister chce poważnie mówić o bezpieczeństwie państwa, powinien najpierw odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w czasie, gdy miał realną władzę, nie zrobił tego, czego dziś tak głośno się domaga.

Idź do oryginalnego materiału