Groźby Ziobry. Co on sobie myśli?!

7 godzin temu

Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości i lider Solidarnej Polski, znów próbuje straszyć opinię publiczną, tym razem grożąc premierowi Donaldowi Tuskowi wizją więzienia i politycznej klęski.

W swoim ostatnim wpisie na platformie X Ziobro kreśli czarny scenariusz, w którym Tusk, zdesperowany walką o władzę i wolność, miałby sięgać po nielegalne metody, w tym przemoc i manipulacje sędziami. Jednak ta retoryka brzmi jak projekcja własnych lęków i prób ucieczki przed odpowiedzialnością, która coraz bardziej zbliża się do samego Ziobry. Polityk, który sam unika konfrontacji z zarzutami, zdaje się rzucać oskarżenia, by odwrócić uwagę od swoich działań.

Ziobro nie szczędzi Tuskowi ostrych słów, sugerując, iż przejęcie telewizji publicznej i Prokuratury Krajowej to dowody na autorytarne zapędy premiera. Oskarża go o desperację i choćby rzuca pomysł azylu w Berlinie, co ma być rzekomym ratunkiem dla Tuska przed sprawiedliwością. Teorie spiskowe o Niemcach sterujących Unią Europejską i „ustawkach” z sędziami Sądu Najwyższego czy byłymi prezesami Trybunału Konstytucyjnego to klasyczny chwyt Ziobry – przerzucanie winy na innych, by zamaskować własne problemy. Tymczasem to właśnie on, jako były prokurator generalny, nadzorował system, który doprowadził do kryzysu konstytucyjnego i afery Pegasusa, a teraz unika przesłuchania przed komisją śledczą.

Ironią jest, iż Ziobro zarzuca Tuskowi „przekroczenie czerwonych linii”, podczas gdy sam robi wszystko, by uniknąć odpowiedzialności za swoje decyzje. Nie stawił się na posiedzenie komisji ds. Pegasusa, tłumacząc to nielegalnością jej działań – argumentem, który sam podważył niezależność Trybunału Konstytucyjnego, gdy ten mu sprzyjał. Jego groźby o „rozlewie krwi” czy operacjach siłowych w Sądzie Najwyższym brzmią jak próba zastraszenia, ale też ujawniają, jak bardzo sam obawia się konsekwencji. Współpracownik Tuska, Roman Giertych, również wymieniony w oskarżeniach, również staje się celem, co tylko podkreśla desperację Ziobry w budowaniu narracji o zagrożeniu.

Polityk PiS zdaje się wierzyć, iż straszenie koalicjantów Tuska i podgrzewanie emocji społecznych uchroni go przed rachunkiem za lata rządów. Sugeruje, iż Tusk wciąga innych w „nadchodzący kryminał”, ale czy to nie Ziobro sam organizował system, który pozwalał na inwigilację i upolitycznienie instytucji? Jego prezydentura Karola Nawrockiego jawi się jako ostatnia deska ratunku dla własnych interesów, a nie troska o państwo. Oskarżając Tuska o nieobliczalność, Ziobro zdaje się zapominać, iż to jego rządy przyniosły konflikt z Unią Europejską i paraliż sądownictwa.

Najbardziej szokujące są słowa o gotowości do „rozlewu krwi” – retoryka, która w ustach człowieka, który powinien stać na straży prawa, brzmi jak groźba, a nie analiza. To nie Tusk, ale Ziobro przez lata budował wizerunek bezkompromisowego wojownika, który nie wahał się używać prokuratury jako narzędzia politycznej zemsty. Teraz, gdy koło historii się odwraca, zamiast zmierzyć się z zarzutami, woli straszyć i uciekać. Komisja ds. Pegasusa, mimo jego bojkotu, zmierza do uchylenia jego immunitetu, a przymusowe doprowadzenie staje się coraz bardziej realne.

Ziobro to polityk, który zamiast wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, woli rzucać oskarżenia i groźby. Jego słowa o Tusku są projekcją własnych lęków – lęku przed więzieniem, które sam sobie zgotował swoimi decyzjami. Grożąc premierowi, unika konfrontacji z prawdą o Pegasusie, sądownictwie i własnych nadużyciach. Polska zasługuje na liderów, którzy stawiają czoła rzeczywistości, a nie na tych, którzy chowają się za retoryką strachu. Ziobro, zamiast być strażnikiem sprawiedliwości, stał się symbolem ucieczki przed nią.

Idź do oryginalnego materiału