Granice zostały przekroczone. Wulgarna wypowiedź Jacka Kurskiego

1 tydzień temu
Zdjęcie: Jacek Kurski


Jacek Kurski od lat przyzwyczaja opinię publiczną do ostrej retoryki. Jednak to, co padło w jego najnowszym wystąpieniu w Telewizji Republika, wykracza już nie tylko poza granice dobrego smaku, ale również poza standardy, które powinny obowiązywać w demokratycznej debacie publicznej. W czasie gdy Sejm uchylił immunitet Zbigniewowi Ziobrze, były prezes TVP postanowił zaatakować premiera Donalda Tuska słowami, które trudno uznać za dopuszczalne w jakiejkolwiek poważnej dyskusji.

W rozmowie z prowadzącymi Kurski miał nazwać szefa rządu „bydlakiem” i oskarżyć władzę o „sadyzm”. Cytaty, które przytacza Onet, są jednoznaczne. Odnosząc się do wcześniejszego wpisu Tuska sugerującego, iż Ziobro będzie „albo w areszcie, albo w Budapeszcie”, Kurski pytał: „Jaką ty, bydlaku, jako szef władzy wykonawczej, masz czelność przesądzać, iż w areszcie?”. Mało tego – były szef TVP stwierdził, iż „dziś każdy przyzwoity człowiek w Polsce powinien być przyjacielem Zbigniewa Ziobry”.

Trudno o bardziej jaskrawy przykład degradacji języka publicznego. Polityczny spór, choćby ostry, nie może być prowadzony przy użyciu inwektyw, które dehumanizują przeciwnika. A jednak Kurski, zamiast próbować bronić Ziobry merytorycznie, podnosi temperaturę do poziomu, w którym znika jakakolwiek przestrzeń na rozmowę o faktach.

Należy podkreślić: instytucje państwa – prokuratura, Sejm, sądy – działają w ramach przepisów. Uchylenie immunitetu nie jest aktem politycznej zemsty, tylko standardowym narzędziem umożliwiającym prowadzenie postępowania, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie naruszenia prawa. Kurski jednak w swojej wypowiedzi podaje to w wątpliwość, oskarżając rząd o kierowanie „mafią”. Według niego „nie ma żadnej wolnej prokuratury, decyduje szef mafii Donald Tusk”. Trudno o bardziej radykalne podważenie zaufania do instytucji państwa tylko dlatego, iż podjęły czynności dotyczące polityka z własnego obozu.

Narrację tę podchwycili inni politycy prawicy – choć w mniej wulgarnym tonie. Zbigniew Ziobro, komentując decyzję Sejmu, napisał w mediach społecznościowych, iż Tusk „urządził igrzyska bezprawia”, by odwrócić uwagę od kryzysu w służbie zdrowia. Ziobro przedstawia się jako ofiara politycznej nagonki, twierdząc, iż premier działa „celowo”, by „wyciszyć kryzys onkologii”. Również Jarosław Kaczyński ostro zaatakował rząd, pisząc, iż ci „zamiast zająć się ratowaniem zdrowia Polaków – wbrew prawu i bez żadnych podstaw – karmią swoje patologiczne instynkty, szczując na ciężko chorego człowieka! To źli ludzie! To zły rząd!”.

Język ten jest nie tylko populistyczny, ale przede wszystkim destrukcyjny. Nie można prowadzić poważnej rozmowy o odpowiedzialności politycznej, gdy jedna ze stron przedstawia działania państwa jako przejaw „sadystycznych instynktów”, a premiera jako „szefa mafii”. W demokracji krytyka jest nie tylko dopuszczalna, ale i konieczna – jednak musi być oparta na faktach, a nie odczłowieczających etykietach.

Warto również zauważyć, iż agresja słowna nie jest wyrazem siły, ale bezradności. Kurski – polityk, który przez lata zarządzał mediami publicznymi, tworząc model telewizji ściśle podporządkowanej władzy – dziś walczy o polityczne przetrwanie w środowisku, które samo zaczyna się kruszyć. Zamiast rzeczowych argumentów pojawiają się więc obelgi, które mają przykryć realny problem: PiS i jego najbliżsi sojusznicy nie potrafią pogodzić się z tym, iż instytucje państwa odzyskują normalność, a ich dawni liderzy muszą tłumaczyć się z własnych decyzji.

Słowa Kurskiego są niedopuszczalne nie tylko dlatego, iż obrażają premiera. Są niebezpieczne, bo podważają elementarną zasadę demokratycznego sporu – iż przeciwnik nie jest wrogiem, którego można odczłowieczać. To właśnie taki język w długiej perspektywie zatruwa debatę publiczną i tworzy grunt pod dalszą eskalację politycznej przemocy. A na to Polska nie może sobie pozwolić.

Idź do oryginalnego materiału