W polskim życiu publicznym przyzwyczailiśmy się już do ostrych słów, emocjonalnych wystąpień i wzajemnych oskarżeń między politykami. Jednak są granice, których przekroczyć nie wolno – granice moralne, historyczne i etyczne.
Wypowiedź Mariusza Błaszczaka, który stwierdził, iż „ta demokracja walcząca pewnie jest zdolna do tego, co robili Niemcy, kiedy Polska była okupowana w czasie II wojny światowej”, to nie tylko przejaw skrajnej przesady, ale także głęboko niestosowny atak na polskie państwo i pamięć historyczną.
Porównanie obecnych władz Rzeczypospolitej do okupantów niemieckich jest po prostu niedopuszczalne. Żaden demokratyczny rząd, choćby najbardziej krytykowany, nie może być zestawiany z reżimem, który doprowadził do śmierci milionów ludzi, zniszczył Warszawę i próbował unicestwić polską kulturę. Wypowiedź Błaszczaka jest w tym kontekście skrajną formą relatywizowania historii i brakiem szacunku wobec ofiar II wojny światowej.
Polityk PiS, broniąc swojego kolegi partyjnego Michała Wosia, któremu zajęto majątek w związku z postępowaniem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości, zdecydował się na język, który bardziej przypomina mowę nienawiści niż publiczną debatę. „Zarzuty stawiane ministrowi Wosiowi są oderwane od rzeczywistości. To jest wyłącznie czysta zemsta, to pozostało czysty hejt w wykonaniu Donalda Tuska i jego pomagierów” – mówił Błaszczak, przenosząc sprawę z pola prawnego na grunt politycznej wojny.
Nie ma nic złego w obronie partyjnych kolegów, jeżeli odbywa się to w granicach rozsądku i prawdy. Jednak porównywanie działań demokratycznych instytucji państwa do metod niemieckich okupantów jest przejawem politycznej desperacji. Takie słowa wypowiedziane przez byłego ministra obrony narodowej, osobę, która jeszcze niedawno zarządzała armią, budzą szczególny niepokój. Trudno nie odnieść wrażenia, iż Mariusz Błaszczak w swoim wystąpieniu przekroczył granicę, za którą zaczyna się cyniczne wykorzystywanie historii do bieżącej walki politycznej.
W swoim wystąpieniu Błaszczak kontynuował atak: „Te wszystkie projekty, które składają, np. wobec stanu sędziowskiego, kiedy próbują dyskryminować sędziów, jakimiś barwami oznaczają, może jeszcze opaski każą im na ręce, na ramiona nakładać…” – mówił, sugerując, iż rząd planuje praktyki przypominające oznaczanie ludzi w czasie okupacji. Tego rodzaju porównania są nie tylko kłamliwe, ale i moralnie odrażające. Zestawianie reform wymiaru sprawiedliwości z nazistowskim terrorem jest formą historycznej manipulacji i próbą wzbudzenia lęku w społeczeństwie.
Politycy mają prawo do krytyki, ale mają też obowiązek ważyć swoje słowa. Gdy osoba publiczna, poseł i były minister, mówi o „demokracji zdolnej do tego, co robili Niemcy”, de facto podważa legitymację państwa, które sama współtworzyła przez osiem lat rządów PiS. Takie słowa nie tylko obrażają rządzących, ale także uderzają w instytucje państwa – sądy, prokuraturę, policję – które działają na podstawie prawa, a nie „zemsty” czy „hejtu”, jak sugeruje polityk.
Sprawa Michała Wosia, któremu – jak informuje mecenas Adam Gomoła – zajęto dom, samochód i rachunki bankowe oraz nałożono 200 tysięcy złotych kary, ma charakter prawny, nie polityczny. jeżeli były minister nie zgadza się z decyzją prokuratury, może się od niej odwołać. Zamiast tego PiS-owski polityk woli jednak wzniecać emocje, odwracając uwagę od istoty sprawy – podejrzeń o nieprawidłowości w zarządzaniu publicznymi pieniędzmi z Funduszu Sprawiedliwości. To typowa taktyka polityczna: zamiast argumentów – oburzenie; zamiast dowodów – historyczne analogie.
Słowa Błaszczaka nie służą obronie demokracji, ale jej osłabianiu. Każde takie porównanie pogłębia społeczne podziały i niszczy przestrzeń do merytorycznej rozmowy. Używanie tragedii II wojny światowej jako politycznej broni jest nie tylko moralnie naganne, ale też społecznie niebezpieczne. Polacy, którzy pamiętają okrucieństwa okupacji, zasługują na więcej szacunku niż cyniczne gry językowe polityków.
W życiu publicznym powinniśmy wymagać od polityków odpowiedzialności, a nie prowokacji. Bo jeżeli choćby historia stanie się narzędziem partyjnej walki, to czy w ogóle pozostanie jeszcze coś świętego w naszej wspólnej pamięci?

2 dni temu












